Artykuły

Stary mit zawsze aktualny

PO "MANEKINACH" na tle sztuki Brunona Schulza, od dwudziestu już lat utrzymują­cych się w repertuarze warszaw­skiego Teatru Wielkiego i wysta­wianych z powodzeniem na wie­lu innych europejskich scenach, wkroczył wybitny nasz kompo­zytor Zbigniew Rudziński po­nownie w dziedzinę opery sięga­jąc tym razem po temat ze sfery antycznego mitu. Oparł miano­wicie libretto nowego swego dzieła, powstałego na zamówie­nie dyrektora Warszawskiej Opery Kameralnej Stefana Sutkowskiego, na pochodzącej z V wieku p.n.e. tragedii Sofoklesa o bohaterskiej Antygonie, która nie wahała się, wbrew za­kazowi władzy, pochować pole­głego w wojnie przeciw ojczy­stym Tebom (a więc niesprawie­dliwej...) brata, choć groziła za to kara śmierci - tak bowiem naka­zywało jej prawo boskie oraz własne sumienie.

W rezultacie powstało dzieło ważkie, a przy tym choć rzecz dzieje się w legendarnej prze­szłości, to przecież nie brak tu aż nadto wyrazistych odniesień do spraw całkiem współczesnych. Konflikt pomiędzy racjami poli­tyki a racjami moralnymi i pra­wem sumienia - czyż nie znamy tego na co dzień aż za dobrze? A buta i arogancja władzy?

A ucisk zniewolonych, gotowych znosić tyranię i upokorzenia dla świętego spokoju i byle zapo­mnieć o okropnościach wojny? Toż to realia naszej, dzisiejszej epoki! Nic zatem dziwnego, że po prapremierze "Antygony", która miała miejsce w Warszaw­skiej Operze Kameralnej nie­spełna półtora roku temu, się­gnął po "Antygonę" Rudzińskie­go kolejny polski teatr, a miano­wicie Opera Dolnośląska we Wrocławiu. Jest to wszakże zja­wisko godne podkreślenia - na ogół bowiem w przypadku współczesnych oper życie takie­go dzieła kończy się na jednej tylko inscenizacji.

Wystawiono tedy "Antygonę" we Wrocławiu i powstało przedstawienie znakomite, a przy tym zupełnie odmienne od tego pra­premierowego w Warszawie, co już samo w sobie świadczy o bo­gactwie i wartości dzieła. Oczy­wiście - scena wrocławskiej ope­ry jest znacznie większa od sceny WOK, choć na skutek ciągnące­go się w nieskończoność remon­tu zabytkowego gmachu musiały obecnie pomieścić się na niej także.... krzesła (dla widzów), co potrafił w pełni wykorzystać re­żyser Marek Weiss-Grzesiński, tworząc widowisko dynamiczne i pełne rozmachu, nasycone przy tym intensywną ekspresją. Z jego zamysłem współgra świetnie posępna oprawa scenograficzna Małgorzaty Słoniowskiej, koja­rząca się niektórym widzom (chyba nie bez racji) z... ruinami World Trade Center. Reszty do­konują nasycona dramatyzmem i świadcząca o wybitnym zmyśle teatralnym muzyka Rudzińskie­go, a także bardzo dobrzy wyko­nawcy: obdarzony potężnym ba­sem Wiktor Gorelikow jako suge­stywny i groźny władca Kreon, znakomicie skontrastowane postaciowo (i ujmujące wartościo­wymi głosami) dwie tak różne charakterami siostry - kontestu­jąca Antygona (Dorota Dutkowska) i pragnąca swobodnie cie­szyć się życiem Ismena (Ewa Czermak), a dalej bardzo dobry tenor Andrzej Kalinin jako syn Kreona Hajman oraz Agnieszka Rehlis jako małżonka władcy Eurydyka. Dyrygował całością bardzo sprawnie i dynamicznie Tomasz Szreder - i żeby tak jesz­cze słowa śpiewanych tekstów z należytą wyrazistością docierały do uszu widza, satysfakcja by­łaby zupełna. Ale nawet z tym drobnym zastrzeżeniem wro­cławskie przedstawienie "Anty­gony" jest niewątpliwie wybit­nym wydarzeniem naszego ope­rowego sezonu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji