Artykuły

Ludzie z miasta

"Mistrz i Małgorzata". Specjalistom od Bułhakowa, a jest ich niemało, zostawmy rozważania, czy jest możliwe przełożenie tej wspaniałej książki na język współczesnej opery. 51-letni Rainer Kunad, kompozytor niemiecki, od kilku lat działający w RFN, wespół z librecistą Heinzem Czechowskim wybrał tylko zasadnicze wątki literackiego pierwowzoru.

W tej wersji "Mistrza i Mał­gorzaty" twórcy akcentują mocno to, co dostrzegamy in­tuicyjnie w powieści - iż jest ona utworem na wskroś współczesnym, mówiącym o naszych rozterkach i problemach. Mamy tu jednak do czynienia z mieszanką fan­tazji Bułhakowa i tradycji niemieckiego ekspresjonizmu z tak charakterystycznym dla tego nurtu zagęszczeniem i dra­pieżnością sytuacji, eksponu­jących mroczne strony ludz­kiej egzystencji. Twórcy spek­taklu: reżyser Marek Grzesiński i scenograf Andrzej Majewski także pozostali wier­ni niemieckiej interpretacji "Mistrza i Małgorzaty". Roz­grywają rzecz całą w anoni­mowym w gruncie rzeczy mieście, wśród złowrogich sza­rych kamienic, gdzie ludzie nie mogą być dobrzy, dlatego też Woland nie musi się sta­rać, by obnażyć ich wady.

Trudno właściwie dzieło Rainera Kunada nazwać operą. To po prostu spektakl muzyczny. Kompozytor bazu­je na tradycyjnych dźwiękach w dur i moll, nie stroni od prostych melodii, które prze­plata śpiewnymi recytatywami, a nastrojowość miesza z pastiszem muzycznym, co nie w pełni zostało wydobyte mi­mo bardzo starannego, ale zbyt monumentalnego prowa­dzenia orkiestry przez Ro­berta Satanowskiego. Swój talent dramaturgiczny Kunad potwierdza w pełni w konstruowaniu bardzo różnorod­nych obrazów - od monolo­gów i duetów aż do wielkich scen zbiorowych.

Nie było jeszcze w Teatrze Wielkim tak konsekwentnie prowadzonego spektaklu i nie obcowaliśmy jeszcze z tak atrakcyjnym wizualnie tea­trem muzycznym.

Sukces Teatru Wielkiego jest tym większy, że potrafił dla tak olbrzymiego przedsię­wzięcia przygotować dwie og­romne obsady. Jest jednak rzeczą charakterystyczną, że najlepiej zaprezentowali się młodzi soliści, bardziej chyba chętni do pracy aktorskiej. Ten rodzaj teatru wymaga bo­wiem czegoś więcej niż tyl­ko śpiewania. Widać to choć­by po obsadzie ról tytuło­wych, choć obie są bardzo dob­re, to jednak Wanda Bargiełowska (Małgorzata) i Kazi­mierz Pustelak (Mistrz) trosz­czyli się przede wszystkim o piękny dźwięk, a Jadwiga Teresa Stępień i Krzysztof Szmyt dodali do tego rów­nież dbałość o staranne po­danie słowa.

Aktorskich i wokalnych suk­cesów było w tym spektaklu znacznie więcej: Ryszard Mor­ka (Bezdomny), Bogusław Morka i świetny Jacek Parol (Fagot), Andrzej Zagdański i Wiesław Bednarek (kot Behemot), Grażyna Ciopińska a zwłaszcza Małgorzata Szmidt (czarownica Helia), Ryszard Cieśla (Jezus), Jerzy Artysz, Bronisław Pekowski (Piłat), Marcin Rudziński (Mateusz Lewita) aż do ról zupełnie epizodycznych. Takiej zresztą mnogości planów nie ogląda­liśmy na scenie w żadnym te­atrze muzycznym. Wspomnieć trzeba również koniecznie o Marku Wojciechowskim (Wo­land), który z dnia na dzień i bez próby podjął się nagłe­go zastępstwa i o Jerzym Ostapiuku, który mimo choroby, wystąpił w tej samej roli w pierwszej premierze.

Premierowa publiczność przyjęła "Mistrza i Małgorza­tę" bardzo serdecznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji