Artykuły

Biedny Pigmalion

RÓŻEWICZ próbuje wysnuwać dra­maty z najbanalniejszych i najpos­politszych sytuacji. Aktualnymi środkami pisarskimi przedłuża tradycję naturalistów, którzy przed laty doszli do wniosku, że zwykły aptekarz z prowin­cji ma prawo do takich samych trage­dii, jakie niegdyś przypisywano królom i wielkim bohaterom, pozostawiając sza­rym ludziom komikę. Z tej dawnej za­sady pozostała rzecz trudną do usunię­cia, mianowicie że ludzie pospolici w swoich nawet prawdziwych tragediach pozostają jednak nadal śmieszni, nie wiadomo zresztą dlaczego śmieszniejsi np. od Napoleona podtruwanego i z wolna idiociejącego na wyspie św.He­leny przy grze w szachy naturalnej wielkości. Czyżby dlatego, że trudno się śmiać z faceta, który w innej fazie swego życia posyłał na rzeź olbrzymie armie, co zaiste nie było do śmiechu. Toteż Różewicz chcąc przedstawić prawdziwą tragedię człowieka, który... nie został Napoleonem i już przekonał się, że nim nie zostanie nigdy, nie mo­że się pozbyć ujęcia tej tragedii w na­wias uśmiechu, przynajmniej w tytule, podtytule i scenerii, w której każe ma­nekinom i lalkom grać role równo­rzędne z żywymi istotami, zaś kana­rek w klatce jest postacią sceniczną równie ważną jak ludzie.

Sztuka jest poniekąd bliźniacza wzglę­dem "Córeczki" tegoż autora. Tragedia wynika z absolutnych- wzajemnych nieporozumień, zwłaszcza między pokole­niami. Staruszka osamotnionego i zbzikowanego w oczach otoczenia, bo ma osobliwą mamę: zbiera laleczki - tra­pią swoimi figlami, nieświadomie złośli­we małe dziewczynki, a bardziej świa­domy wyrostek - szantażysta zapędza do zakładu zamkniętego. Śmieszny, a przecież bardzo biedny staruszek natyka się na świat tak okrutny, że już mniej­szą czuje przegrodę między sobą a ma­nekinem, którego ożywia, niemal jak legendarny rzeźbiarz Pigmalion posąg z marmuru. Rzecz psychologicznie naszkicowana prawidłowo, jest jednak przegadana, bo w tej "komedii w dwu odsłonach" ma­teriału dramatycznego jest nie więcej niż na jednoaktówkę. Pogospodarowawszy trochę po swoje­mu w tekście reżyser Piaskowski nie naruszył struktury filozoficznej utworu, zaś popisy aktorskie wypadły znakomi­cie. Zbigniew Zapasiewicz unikając wszelkiej łatwizny w charakteryzacji i wymowie, podał tekst i sprawę człowieka szamocącego się w samotności z wielkim smakiem i z należytego dystansu. Maciej Damięcki w roli Pielęgniarza był aż niesamowity w metaforze scenicznej, tworząc postać bezwzględnego i przyczajonego "opiekuna", zaś Andrzej Polanowski sprawnie mu towarzyszył jako Pielęgniarz Drugi. Mirosława Krajewska wycyzelowała ożywianie się manekina.

W swoich krótkich rolach Skrzypka i Drugiego Kazimierz Kania i Stefan Śródka zagrali ofiarnie i służebnie dla przedstawienia. Ruch i tańce oznaczonych gwiazdkami dziewczynek ułożyła z właściwą sobie kulturą, sceniczną Wanda Szczuka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji