Artykuły

Protest przed sądem w sprawie Ewy Wójciak

Poznański sąd odrzucił prywatny akt oskarżenia w sprawie znieważenia papieża Franciszka przez Ewę Wójciak.

Wczoraj przed poznańskim sądem stanęła nietypowa instalacja: znicze, flagi papieska, maryjna i biało-czerwona, tablice z odezwami. Na jednej z nich można było przeczytać, że to milczący protest przeciwko nierównemu traktowaniu. Autor zarzuca dyskryminację ludzi wierzących „niezreformowanemu i niezweryfikowanemu poznańskiemu wymiarowi sprawiedliwości". Dowodem tego ma być umarzanie postępowań, które daje przyzwolenie na „bluźnierstwa, obrazoburstwo i świętokradztwo".

Instalację przygotował Jerzy Pietrowicz z Komitetu w Obronie Praw Ludzi Wierzących, który złożył prywatny akt oskarżenia w sprawie internetowego wpisu Ewy Wójciak, byłej dyrektorki miejskiego teatru Ósmego Dnia.

Trzy lata temu, w dniu wyboru nowego papieża, Wójciak napisała na swoim profilu na Facebooku: „No i wybrali ch…, który donosił wojskowym na lewicujących księży". Oskarżała Jorge Bergoglia, który przyjął papieskie imię Franciszek, o współpracę z wojskową juntą rządzącą Argentyną na przełomie lat 70. i 80. XX w.

Prokuratura wszczęła śledztwo z paragrafu mówiącego o publicznym znieważeniu głowy obcego państwa. Śledztwo po raz pierwszy umorzono w połowie 2014 r, ale sąd nakazał je kontynuować. Kilka miesięcy temu prokuratura umorzyła je po raz drugi, nie dopatrując się przestępstwa.

Rzeczniczka prokuratury wyjaśniała wtedy, że śledczym nie udało się uzyskać całkowitej pewności, że wpis na Facebooku miał charakter publiczny. Wójciak od początku twierdziła, że była to jej prywatna wypowiedź, którą adresowała do grona znajomych. Gdyby zaś chciała wypowiadać się publicznie, nie użyłaby obraźliwych sformułowań. Jej profil na Facebooku był jednak otwarty i dostępny dla wszystkich. Wójciak twierdziła, że o tym nie wiedziała, bo nie zna się zbyt dobrze na komputerach.

Prokuratura chciała mieć pewność, jakie były ustawienia profilu Ewy Wójciak, ale Facebook odmówił pomocy. Drugim powodem umorzenia śledztwa był brak dowodów, że zamiarem aktorki było znieważenie papieża Franciszka. Ona sama zeznała, że jej celem było wyrażenie własnych poglądów.

Od drugiego umorzenia nie można się odwołać. Jerzy Pietrowicz skorzystał jednak z prawa do złożenia prywatnego aktu oskarżenia. W poniedziałek sąd jednak sprawę umorzył. Bo Pietrowicz nie uzupełnił braków formalnych takich jak np. adres, data urodzenia czy imiona rodziców Ewy Wójciak.

Pietrowicz był zbulwersowany. — Sądy i prokuratury umarzają wszystkie wniesione przez nas sprawy. Nie mamy żadnych praw, które by nas chroniły przed znieważaniem, bluźnierstwem, zbeszczeszczaniem najświętszych wartości chrześcijańskich. Ewa Wójciak w bluźnierczy sposób obraziła naszego Ojca Świętego. Bronimy naszych wartości i Ojca Świętego Franciszka. Sądy dają przyzwolenie, by nasze prawa były zdeptane i zniszczone — mówił Pietrowicz. Zapowiedział odwołanie się do sądu drugiej instancji.

Za słowa obrażające papieża prezydent Poznania Ryszard Grobelny ukarał Ewę Wójciak naganą, ale potem ją cofnął. W sądzie pracy toczą się dwa procesy wytoczone przez Wójciak. Aktorka chce, by sąd uznał, że jej odwołanie ze stanowiska szefowej Teatru Ósmego Dnia było bezpodstawne. Domaga się 17 tys. zł odszkodowania. W drugim procesie Wójciak żąda 30 tys. zł za naruszenie przez miasto zasady równego traktowania i dyskryminację. Przekonuje, że została zwolniona z powodów politycznych. Wspiera ją Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji