Artykuły

Horror opera

Z "CZARNĄ MASKĄ", mało znaną sztuką słynnego autora naturalistycznych dramatów społecznych Gerharta Hauptmanna, zetknął się KRZYSZTOF PENDERECKI przypadkowo. Zwrócił na nią jego uwagę holenderski drama­turg Dick Leutschner. Wywołała ona silne poruszenie twórczej wyobraźni poprzez swą mistyczną aurę, świat magii i wizerunek sił tajemnych drzemiących w człowie­ku. W zasadzie było to gotowe libretto, wymagające tylko skrótów i niewielkich modyfikacji. Kompozytor dokonał ich razem z reżyserem Harry Kupferem. Warto też nadmienić, że Penderecki pisał to dzieło na zamówienie festiwalu w Salzburgu, a prapremiera odbyła się tam 15 sierpnia 1986 r. Kolejne spektakle prezentowane były w wiedeńskiej Staatsoper.

Ten współczesny taniec śmierci, rodem ze średniowiecza i ubogacony w baroku, spodobał się krytykom i publiczności. Nic w tym dziwnego. Klimat strachu, niepo­koju, zagrożenia - tak sugestywnie ukazany w "Czarnej masce" - to jakby wierne odbicie teraźniejszości. Świat tkwi w obsesyjnym lęku, ucieka w alkoholizm, nar­komanię, seksualizm. Boimy się i bronimy się przetransponowaniem tych strachów w Sztukę lub Pseudosztukę, gdyż wtedy stępiają się ostrza naszych fobii. Stąd powo­dzenie w naszych czasach thrillerów.

Akcja "Czarnej maski" rozgrywa się podczas wojny 30-letniej w XVII wieku, ale równie dobrze mogłaby być przeniesiona w realia współczesne. Jednak nie byłoby to wówczas tak malownicze pod względem walorów inscenizacyjnych (architektu­ra, kostiumy). Tytułowa "czarna maska" to ponadwiekowy wieloznaczny symbol egzystencjalnych lęków dręczących ludzkość.

Warszawska inscenizacja dzieła Pendereckiego jest drugą w Polsce, ale pier­wszą w polskim tłumaczeniu libretta i szkoda, że bariera językowa odbiera zespo­łowi możliwość pokazania tego spektaklu na międzynarodowym forum. W gruncie rzeczy język nie jest tu bardzo ważnym czynnikiem, dominująca jest muzyka posu­wająca akcję naprzód, tak wymowna w budowaniu nastroju i atmosfery widowi­ska.

Reżyser tej inscenizacji Albert-Andre Lhereux, wielbiciel twórczości Pendere­ckiego (razem z Robertem Satanowskim zrealizował w Liege "Diabły z Loudun"), we wstępie napisał: "...postanowiliśmy z Andrzejem Majewskim, że dekoracje, kos­tiumy, rekwizyty przepojone będą niepokojem, zwidami, halucynacjami, skrywaną zmysłowością". I takie jest to przedstawienie. Monumentalne, ruchome dekoracje, moc niesamowitych zjaw, ich ekspresyjne tańce, gra świateł, dymów, nawet koro­wód żywych czarnych psów (wziętych z literackiego pierwowzoru Hauptmanna), wszystko to zostało podporządkowane efektowi grozy. Dlatego trudno też ocenić partie solistów, gdyż byli oni raczej "żywym tworzywem" wizji inscenizatorskiej, która z kolei wyraźniej szła w kierunku horroru niż opery.

Wielkość sceny powodowała nieczytelność numerów wokalnych, przyczyniała się do tego też agresywna gra orkiestry i pewna skłonność naszych śpiewaków do uwypuklania wirtuozerskich możliwości głosu kosztem dykcji. Wydaje się, że so­pran Elżbiety Hoff (Benigna) chyba nie pasuje do muzyki Pendereckiego, szcze­gólnie w tej inscenizacji granej niezbyt wyraziście. Wybijającą się postacią była tu Wanda Bargiełowska w roli Rosy. Spośród partii męskich najbardziej wyrazista była kreacja Jerzego Artysza (Perl) znakomity w niektórych momentach Jacek Parol (Porter).

Na zakończenie warto też wspomnieć o świetnym pomyśle organizatorów "War­szawskiej Jesieni", którzy sprowadzili do Warszawy również poznańską insceniza­cję "Czarnej maski". Była to dobra okazja porównania dwóch jakże odmiennych realizacji tej opery. Poznańska przez bardziej kameralną scenografię, pewien inscenizatorski ascetyzm wydobywała psychologiczne prawdopodobieństwa postaci, fabuły, pozwalała - co jest istotne - stworzyć kreacje aktorsko-wokalne, których przykładem może być Benigna Ewy Werki. Dla osób szukających w spektaklu operowym przede wszystkim sztuki wokalnej poznańska "Czarna maska" była przeżyciem dużej rangi.

Cieszy, że możemy oglądać w Warszawie "Czarną maskę", na wskroś współ­czesną polską operę znanego w świecie kompozytora, zrealizowaną na dużej sce­nie z ogromnym rozmachem, przy uruchomieniu wszystkich technicznych moż­liwości, znakomicie wykorzystanych przez Andrzeja Majewskiego. Na pewno ta inscenizacja przyciągnie do teatru młodego widza, niejako wprawionego już w oglądaniu thrillerów, choćby w kinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji