Artykuły

Nasza mała stabilizacja

"Najwięcej samobójstw zdarza się w niedzielę" w reż. Macieja Dejczera w Teatrze TVP. Pisze Marcin Kościelniak w Tygodniku Powszechnym.

Bohaterowie to para trzydziestolatków, ludzi sukcesu. Mają wszystko - od luksusowego apartamentu po najmodniejszy model okularów. No i przede wszystkim dobrze płatną pracę. W chwili, gdy to wszystko tracą, ukazuje się dojmująca pustka ich życia.

Jest niedziela, dzień wolny od pracy. Przestrzeń życia prywatnego, w tygodniu skurczona do dwóch i pół minuty porannego seksu, dzisiaj wydłużyła się do przytłaczających rozmiarów. Pospać, potańczyć, pooglądać telewizję - to nie tyle pomysły na wypełnienie dnia, ile sposób na to, by uniknąć istotnej rozmowy. Nikodem (Maciej Stuhr) i Laura (Monika Kwiatkowska-Dejczer) żyją ze sobą od sześciu miesięcy, jednak w natłoku obowiązków nie mieli czasu się poznać.

Podjęta niechętnie rozmowa prowadzi do obopólnego wyznania: Nikodem i Laura stracili pracę. Elektrycznie zasuwane żaluzje, abonament w klubie golfowym, wyjazdy zagraniczne dwa razy w roku... "Boję się... że nam zabraknie kasy" - mówi Laura. W jej słowach pobrzmiewa echo Różewiczowskiej "Stabilizacji", dostosowanej do nowoczesnych realiów. Życie na odpowiednim poziomie, na pokaz, w trosce o to, by nie zostać w tyle za znajomymi, dyktatura pracy i pieniądza - przedstawiony przez współczesną dramatopisarkę Annę Burzyńską portret dzisiejszej elity jest nieco zbyt schematyczny i modelowy. Nie on jest jednak w spektaklu najistotniejszy, ale wyłaniający się stopniowo obraz zredukowanych więzi międzyludzkich.

Troska bohaterów o przyszłość powoli ustępuje pod wrażeniem odkrycia, że nic o sobie nie wiedzą, a ich wzajemne relacje zbudowane zostały na kłamstwie. Jedno wyznanie pociąga następne: Laura to naprawdę Bogusia, dziewczyna z małego miasteczka, która pozycję zawodową zdobyła determinacją i kłamstwem. O utracie pracy bała się powiedzieć, przekonana, że Nikodem ją zostawi. Przecież nigdy nie było między nimi mowy o miłości, przywiązaniu - padła jedynie wzajemna deklaracja, że do siebie pasują, bo oboje są ludźmi sukcesu. Choć rozmowa prowadzi do dramatycznych odkryć, jednocześnie jest chwilą, w której między bohaterami niespodziewanie nawiązuje się nić porozumienia, a wzajemna złość i obcość ustępują miejsca autentycznej trosce.

Jest to zresztą tylko zasygnalizowane; nie padają żadne deklaracje, nie ma wyrazistych gestów. Siłą spektaklu jest subtelność i poczucie humoru. Aktorzy umiejętnie prowadzą swoich bohaterów od wystudiowanej ekstazy ludzi "wiecznie młodych i szczęśliwych" do momentu, w którym Nikodem i Klara zachowują się naturalnie, bo nie muszą i nie chcą już niczego udawać. Z odmowy udziału w wyścigu o karierę rodzi się projekt samobójstwa.

Ustaleniu dnia i godziny towarzyszy rzeczowa, podyktowana zawodowym nawykiem troska o zawieszenie członkostwa w klubie golfowym. Sam pomysł ma źródło w statystykach, które mówią, że "najwięcej samobójstw zdarza się w niedzielę".

I choć plan odmalowany został z przymrużeniem oka, a bohaterowie przekładają termin na poniedziałek, nie wiemy, czy to gra na zwłokę, czy Klara i Nikodem na serio planują się zabić. W końcu, jak mówią statystyki, niedziela jest dniem samobójstw ludzi, którzy pracują i nie umieją wypełnić wolnego dnia, a poniedziałek - bezrobotnych...

Anna Burzyńska, "Najwięcej samobójstw zdarza się w niedzielę", reż.: Maciej Dejczer, zdj.: Piotr Śliskowski, scenogr.: Joanna Macha, kost.: Małgorzata Gwiazdecka, muz.: Olena Leonenko. Emisja: TVP 1, 13 lutego (poniedziałek), godz. 20.15.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji