Artykuły

Bajka o skrzypcowej duszy

Nasze teatry muzyczne i operetki nie mają dobrej prasy. Kry­tykuje się politykę repertuarową i kadrową, wskazuje na niski po­ziom artystyczny przedstawień. Toteż każda inicjatywa, pozwala­jąca dostrzec w tym obrazie prze­jaskrawienia, zasługuje na baczną uwagę. Sądzę, że tak jest z przed­stawieniem "Bajki o skrzypcowej duszy" w Operetce Warszawskiej, dowodzi ono bowiem istnienia w interesującej nas tu dziedzinie kultury inicjatyw pożytecznych. "Bajka o skrzypcowej duszy" jest owocem współpracy kompozytora Augustyna Blocha i autora teks­tów dla dzieci Jerzego Kiersta, który napisał libretto widowiska. Powstała w roku 1978 na zamó­wienie Operetki Śląskiej w Gli­wicach. Nowa dyrekcja Operetki Warszawskiej zainteresowała się gliwicką inicjatywą, obejrzała (!) spektakl na Śląsku i w lutym bieżącego roku zrealizowała sto­łeczną premierę tego "widowiska muzycznego dla dzieci" w reżyse­rii Zbigniewa Marka Hassa. Ten właśnie termin najtrafniej chy­ba oddaje charakter warszawskie­go przedstawienia. W porównaniu z wersją gliwicką wprowadzono w nim kilka zmian, dotyczących drobnych retuszy narracji fabu­larnej oraz muzyki - Augustyn Bloch włączył do spektaklu frag­ment ze swojego baletu "Oczekiwanie". W ten sposób wersja warszawska otrzymała wstawkę baletową na początku drugiego aktu. Ale choreografia Janusza Dąbrowskiego nie jest najmoc­niejszą stroną przedstawienia. "Płomienie ognia" oraz wiotkie "jeżyny leśne" tańczą ciężko i niezdarnie. Lepiej wypadł tanieć głównych postaci w kluczowej scenie przedstawienia, przed dom­kiem Znachorki-Czarownicy, któ­ry nie musi być taki finezyjny, jak taniec ognia i jeżyn. Ową wstawkę baletową z początku drugiego aktu można by widzom z pewnością darować, gdyby nie... kostiumy tancerzy i dobra mu­zyka.

Właśnie scenografia (łącznie z kostiumami) i muzyka to głów­ne atuty "Bajki o skrzypcowej du­szy" w Operetce Warszawskiej. Omówienie tych elementów przed­stawienia trzeba poprzedzić przy­pomnieniem, że jest to widowis­ko muzyczne dla dzieci. Scenografia Hanny Zaporskiej jest właśnie "dziecięca": realis­tyczna, ale na wzór realizmu dziecięcej wyobraźni, przeto nie­zwykle kolorowa i bogata, stwa­rzająca zgodnie z rozwojem ak­cji nastrój bądź pogodny, bądź też groźny i ponury - zawsze jest w niej jednak przymrużenie oka. Mnóstwo tu drobiazgów na pozór nieważnych, a przecież is­totnych dla "dziecięcego" charak­teru przedstawienia. Znakomite pomysły, ale równie świetna i staranna realizacja! Muzyka współdecyduje o przez­naczeniu widowiska dla dziecię­cych odbiorców, choć obok ele­mentów dziecięco-rozrywkowych odnależć w niej można typowe cechy "poważnej" twórczości Au­gustyna Blocha i to nawet wów­czas, jeśli pominie się fragment "Oczekiwania". A zatem: melodyjność motywów i tematów, język harmoniczny nowoczesny, ale łat­wo przyswajalny, operujący brzmieniami wyrazistymi, choć różnorodnymi, wreszcie swoboda rytmiczna. Muzyka w "Bajce o skrzypcowej duszy" jest lekka, we­soła i dowcipna, a nie brak w niej również dobrodusznej ironii. Cech tych nie miały, niestety, or­kiestra i chór Operetki Warszaw­skiej pod dyrekcją Bogdana Olędz­kiego, który też sprawował kie­rownictwo muzyczne przedstawie­nia. Przede wszystkim nie było to wykonanie precyzyjne - a przej­rzystość muzyki Blocha domaga się takiego właśnie wykonania. Pośród śpiewających bohaterów widowiska wyróżniła się Graży­na Brodzińska w roli Kasi-Złotej żmijki, choć jej głos brzmiał zbyt operetkowo. Operetkowo śpiewa­ła też ładne, proste piosenki Bar­bara Minoł jako Róża. Ta manie­ra nie raziła natomiast w charak­terystycznej roli Aliny Kaniew­skiej jako Znachorki-Czarownicy. Artystka wykorzystała tu świetnie możliwości wyrazowe tej postaci. Przerysowana była rola Matki, którą zbyt teatralnie grała Han­na Dobrowolska, a zarzut ten można by postawić również Bo­żenie Zborowskiej w roli Wojt­ka-Janka Muzykanta. Tutaj pro­siłoby się lepsze wykonanie so­lowych partii skrzypcowych, gra­nych przez skrzypka z orkiestry w kanale. Nie sposób nie wspom­nieć jeszcze o roli osiołka Bartka, w której wystąpił Rajmund Saczkowski; przebrany za osła ba­wił dziecięcą (nie tylko!) widow­nię figurami baletowymi. Akustyka sali Operetki Warszaw­skiej nie jest dobra. Już za no­wej dyrekcji wymieniono podłogę sceny - zerwano linoleum (!) przywracając na scenie deski. Z pewnością poprawiło to nośność głosów aktorów i śpiewaków, nie na tyle jednak, żeby wszystkie kwestie były całkiem czytelne. Nieustannie przeto indagowany byłem przez mojego siedmiolet­niego syna o szczegóły warstwy fabularnej. Wina to na pewno również samej konstrukcji drama­turgicznej libretta, która nie by­ła wystarczająco przejrzysta. A momentami rwała się akcja sce­niczna już ze względów relizacyjno-wykonawczych - nie wszyst­kie jej elementy były do końca przemyślane i dopracowane. Po­dobno premierowe przedstawienie toczyło się dużo sprawniej, ja oglądałem widowisko pod koniec kwietnia.

"Bajka o skrzypcowej duszy" Au­gustyna Blocha i Jerzego Kiersta w Operetce Warszawskiej ma po­wodzenie zapewnione na długo. Nie tylko dlatego, że nasze tea­try niewiele robią dla dzieci. To widowisko może być dobrą po­zycją repertuarową każdego tea­tru muzycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji