W TEATRZE DRAMATYCZNYM "KRÓL MIĘSOPUST"
Głośna w ostatnim czasie sztuka młodego, trzydziestosześcioletniego Jarosława Marka Rymkiewicza "Król Mięsopust", została wreszcie wystawiona w Warszawie. Z jej premierą wystąpił stołeczny Teatr Dramatyczny. Nazwisko Rymkiewicza nie jest nowością na afiszu teatralnym. Zwłaszcza w ostatnich kilku latach stało się znane głównie dzięki świetnym przekładom sztuk hiszpańskiego klasyka Calderona. Sztuki w jego przekładzie znane jako imitacje (swoista koncepcja przekładu), pojawiły się w Warszawie kilkakrotnie. Mianowicie, imitował Rymkiewicz głośną sztukę Calderona graną w Teatrze Dramatycznym "Życie jest snem" oraz "Niewidzialną kochankę" w Teatrze Ludowym i "Księżniczkę na opak wywróconą" w Teatrze Ludowym. Rymkiewicz, mimo młodego wieku jest już znanym autorem. Debiutował w połowie lat pięćdziesiątych kilkoma tomikami poezji z tomem "Konwencje" na czele. Również w tymże okresie zaczęty powstawać pierwsze jego utwory teatralne (w 1957 roku wydał "Eurydykę", w 1958 roku "Odysa w Berdyczowie". Prapremiera sztuki pt. "Król w szafie" miała miejsce w Łodzi w roku 1960). "Król Mięsopust" powstał w 1970 roku i już w listopadzie tegoż roku odbyła się jego prapremiera w Krakowie. Jest to sztuka, rzadkość w dzisiejszej dramaturgii, o wielkim uroku poetyckim. Widać w niej wpływ wielkiej klasyki poetyckiej różnych epok, od średniowiecza poprzez Szekspira. Romantyzm aż po Eliota. Witkiewicza. Zresztą Rymkiewicz jest znanym tłumaczem także Szekspira, Lorki, Eliota i innych wybitnych poetów klasycznych. Sztuka jest pomyślana jako wielka zabawa karnawałowa, jako swoisty jarmark rymów. Wszystko jest utrzymane na pograniczu farsy czy specjalnego moralitetu. Ale poszczególne elementy tej farsy mają groźną wymowę. Jest więc "Król Mięsopust" farsą i balladą o Florku, co to chciał ze służącego królem zostać i o królu Filipie, co chciał służącym z króla zostać (w sztuce zamienili się rolami). Ale jest to także sztuka o toczącej się ustawicznie walce między dobrem i złem, między pięknem i brzydotą, między chudym i grubym i można by tak w nieskończoność, aż po walkę między życiem i śmiercią. Aktorzy grają w sztuce różne role, przywdziewają różne maski. Wszyscy należą, zgodnie z ogólniejszą koncepcją rozumienia kultury przez autora, to do jednego orszaku, to znów idą w innym. Napięcie między zasadniczymi dwiema grupami stale wzrasta, taniec staje się coraz szybszy, walka coraz zajadlejsza. A nad wszystkim góruje piękny język i rytm prawdziwej poezji. Przedstawienie w Teatrze Dramatycznym otrzymało wiele starannie opracowanych elementów. Na pierwszym miejscu podkreślić należy piękną, z rozmachem opracowaną scenografię. Autorką jej jest Krystyna Zachwatowicz. Dobrą, dopasowaną do treści i tempa sztuki muzykę skomponował Zygmunt Konieczny. Zresztą wykonawcy tej muzyki ubrani w specjalne stroje pozostają przez cały czas na scenie, co stanowi dodatkowy element dekoracyjny. Całość ruchu i układy taneczne interesująco opracował Witold Gruca.
Reżyser przedstawienia, Jan Bratkowski, mimo dużego wkładu pracy, chyba nie ze wszystkich zadań wywiązał się dobrze. Starannie dobrał obsadę aktorską. A więc dwie główne role, reprezentujące dwa kolidujące ze sobą światy - świat grubych, szukających uciechy w życiu i świat chudych, uciekających przed tymi uciechami, powierzył aktorom o dużej sile komicznej. W roli grubego Florka wystąpił Mieczysław Czechowicz. Jego nowoczesna, pełna dystansu do bohatera gra, waży nad całym przedstawieniem. Jest to chyba najlepsza koncepcja ujęcia tej postaci. Kapitalnym królem, chudym Filipem jest Wojciech Pokora. Świetnie także ze swoich ról wywiązują się panie: Janina Traczykówna jako Rosalinda i Małgorzata Niemirska w roli Kasi. Dobrze w postacie królewskich ministrów-zauszników wcielili się: Stanisław Wyszyński - Gęba i Maciej Damięcki - Skoczek. W roli literackiego bohatera Roberta z powodzeniem wystąpił Jerzy Zelnik. Mimo dobrej gry aktorów odtwarzających główne postacie, przedstawienie, chyba z winy reżysera, wiele zgubiło z oryginału Rymkiewicza. Zabrakło rzeczy najistotniejszej - pięknie brzmiącej poezji. Za dużo jest zgiełku i chaosu. Zresztą całkiem niepotrzebnego na scenie. Szkoda, bo reżyser miał chyba wszystkie warunki na stworzenie kapitalnego przedstawienia; niestety jest ono tylko poprawne Chociaż są momenty, takie jak np. początek przedstawienia, które zapowiadają dobrą, nowoczesną zabawę. Przy wszystkich jednak zastrzeżeniach, przedstawienie ma szansę "podbicia widowni i pozostanie dłużej na scenie.