Artykuły

Lekki chleb Jakuba i Jana

Jan Jakub Kolski - reżyser filmowy i teatralny, twórca m. in. "Jańcia Wodnika", "Pograbka" i "Cudownego miejsca" nagrywał w skansenie w Tokarni widowisko teatralne

Chłop w pocie czoła zaorał ziemię. Z nadzieją na duży plon obsiał pole. To miał być zbiór jego życia, w końcu cała rodzina miała się najeść do syta. Los jednak okazał się dla wieśniaka niełaskawy. Przyleciały złe, czarne ptaki i wy­dziobały ziarno do cna prawie. Cała rodzina stanęła w obliczu głodu, bo zbioru nie wystarczyło już nawet na upieczenie chleba.

Nagle z nieba zstąpił anioł. - Jesteś dobrym człowiekiem, zatem ci pomogę - dotarł do chłopa nie­biański głos. - Zbierz resztki ziarna, dodaj lekkich jak powietrze piór z moich skrzydeł i upiecz chleb dla żony i córki.

I oto powstał bardzo lekki chleb. Owszem, smakował i żonie, i córce chłopa, ale jego lekkość uniosła obie do nieba. I znów chłop biadolił i znów pomógł anioł, poprowadził chłopa do płaczącego dziada. Żeby odwrócić sytuację i sprowadzić żonę z córką na ziemię, chłop musiał do­dać do chleba czegoś ciężkiego. A czy może być coś cięższego od ludz­kich łez?

Od rymarza do filmowca

U Kolskiego metafor i symboli nie brakuje. W "Jańciu Wodniku", najsłyn­niejszym obrazie reżysera, tytułowy bohater niespodziewanie odkrywa w sobie dar uzdrawiania przez obmywa­nie wodą. Porzuca więc swoją brze­mienną żonę i rusza w świat za sławą i bogactwem. Na karę nie trzeba długo czekać. Opuszczona żona rodzi synka z diabelskim ogonkiem, którego Jańcio nie potrafi cudownie uzdrowić. Choć nie udaje mu się cofnąć czasu, to jed­nak oczyszcza się i odnajduje swe miej­sce na ziemi.

- To świat Jakuba, mojego dziad­ka, wiejskiego rymarza - mówi reży­ser. - Teraz wchodzę w świat mojego drugiego dziadka, Jana. Jan był poducentem filmowym i dystrybutorem w przedwojennej Polsce. Moi dziadkowie to byli dwaj różni ludzi i dwa różne cha­raktery. Moje życie polega na przecho­dzeniu ze świata Jana w świat Jakuba i odwrotnie.

Jan Jakub Kolski twierdzi, że okres fascynacji wsią w jego twórczości się kończy. Dotarł jednak na Kielecczyznę, do skansenu w Tokarni, żeby nakręcić widowisko teatralne na podstawie wła­snej noweli "Bajka o bardzo lekkim chlebie".

- To, że chleb, na który nie musimy ciężko pracować dobrze smakuje nie jest niczym dziwnym. A, że bywa zdradli­wy, chyba też wszyscy wiedzą. Nie ma w tym żadnej głębokiej metafory - mówi Kolski. - Napisałem to, żeby się córce podobało - dodaje z uśmiechem.

Fachowcy na planie

Ekipa, która przyjechała do Tokar­ni, to sami profesjonaliści. Operatorem kamery jest Krzysztof Ptak.

- To naprawdę najwyższej klasy fachowiec, a profesjonalizm poznaje się po spokoju, z jakim ktoś pracuje - po­wiedział jeszcze przed rozpoczęciem zdjęć Kolski.

Na planie nie ma nerwowej atmos­fery. Kiedy jest słońce, filmowcy kręcą ujęcie. Kiedy zachodzi, reżyser zarzą­dza minutę przerwy i wszyscy spokoj­nie czekają. Operator kamery patrzy przez przydymione szkiełko w niebo i mówi: - Za trzydzieści sekund będzie słoneczko, przygotujcie się, będziemy kręcić.

I rzeczywiście za pół minuty chmu­ry ustępują miejsca promieniom słonecznym.

Przebojem dnia okazuje się jeden z aktorów - pies Kama.. Jagódka (Ola Maliszewska) trzyma go na kolanach, kiedy opowiada o swoich marzeniach płaczącemu dziadowi (Bronisław Paw­lik). - Moim największym marzeniem jest, żeby mamusia upiekła chleb, któ­rego wystarczyłoby dla wszystkich lu­dzi na świecie - mówi Ola swoją kwe­stię. W tym momencie pies próbuje polizać dziada po twarzy. Reżyser nie przerywa pracy kamery.

- Ten pies jest doskonały, to naj­lepsze ujęcie - zachwyca się "grą" czwo­ronoga Kolski.

Chleb gigant

Następnego dnia nie ma już pro­blemów ze światłem. Wszystkie sceny są nagrywane we wnętrzu jednej z chat. Przy kamerze Kolski zmienia się z Jana w Jakuba. Nie myśli już o magii miejsca, w którym jest, tylko działa jak ma­szyna.

- Wracamy jeszcze raz na począ­tek, podajcie nowy chleb - nakazuje powtórzyć scenę, w której chłop od­cina z bochenka ogromną pajdę chle­ba. Filmowcy mogą nagrać najwyżej 30 dubli tej sceny, bo rekwizytor za­pewnił tylko tyle bochenków chleba który "gra" w tym ujęciu swoją waż­ną rolę.

- Narobiliśmy trochę kłopotu pie­karzom z Chęcin, bo musieli specjalnie dla naszych potrzeb upiec sześciokrot­nie większy chleb niż zazwyczaj i to aż trzydzieści bochenków - objaśnia Piotr Gaszewski, odpowiedzialny za efekty specjalne i rekwizyty.

Pan Piotr jest również autorem sce­ny, w której chleb rośnie w foremce w bardzo szybkim tempie. - Sztuczka jest bardzo prosta, pod prawdziwe ciasto włożyliśmy dętkę od piłki - śmiał się widząc moje zdziwienie. - Dopiero się pan zdziwi, jak na plan dowiozą ten sty­ropianowy chleb, co ma 3,5 metra śred­nicy.

Aktor mało ważny?

Kiedy ktoś obserwuje pracę na pla­nie filmowym, może dojść do wniosku, że od biedy mogło, by się wszystko obejść bez aktorów. Oni i tak robią to, co każe reżyser albo operator. Dziwnie wygląda Bronisław Pawlik, gwiazda polskiego kina, kiedy przy każdej sce­nie pyta Kolskiego, co i jak ma robić.

Bezkrytycznie zaleceniom męża poddaje się również Grażyna Błęcka -Kolska.

- W filmach Jakuba gram od 12 lat, nie ma powodu, żebym nie wierzyła w to, co robi - ucina krótko.

Producent Kazimierz Rozwałka i reżyser są bardzo zadowoleni z dziesię­cioletniej Oli Maliszewskiej. Dziew­czynka na planie praktycznie się nie myli.

- Do tej pory grałam tylko w rekla­mówkach, więc tekstu teraz było dużo, ale jakoś się nauczyłam - przyznała mi się po cichu. Zdradziła też, że jest naj­lepszą uczennicą w swojej klasie, a naj­lepsze stopnie ma z języka polskiego.

Cisza! Kamera! Ujęcie!

- Przydymimy trochę i zaczyna­my ujęcie - Jan Kolski ogląda dokładnie każdy szczegół scenografii. Jest chleb, piec i mąka. Musi się kurzyć, potrzebny jest dym, taki jak na koncertach.

- Cisza! - krzyczy Andrzej Żabicki, operator dźwięku.

- Kamera! - odpowiada ktoś gło­śno z planu.

- Ujęcie! - reżyser daje ostatecz­ny sygnał do rozpoczęcia sceny.

Jan Jakub Kolski znów przecho­dzi w świat Jakuba, myśli, ale jedno­cześnie działa mechanicznie. Razem z Krzysztofem Ptakiem patrzą w monitor. Tu dokładnie widać, co dzie­je się za zamkniętymi drzwiami na planie.

- Ty, Krzysiek, ale to głupia ro­bota, przychodzą jacyś faceci, drą się, a potem na ekranie ludzie mają bajkę - wyrywa się Kolskiemu. Mężczyźni śmieją się jak dzieci, ale gratulują sobie kolejnego udanego ujęcia.

Nie do końca jest z tej sceny za­dowolony Andrzej Żabicki. Przy na­grywaniu dźwięku słychać było prze­jeżdżający w oddali samochód.

- Mikrofon to, niestety, tylko na­rzędzie i to dość prymitywne - twier­dzi. - Człowiek ma między uszami jeszcze mózg, który pozwala mu sły­szeć to, co chce. Maszyna łapie wszystko bezkrytycznie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji