Artykuły

Bezinteresowne uczucie doktora Wyprostka

Jeremi Przybora jest naj­popularniejszym dostar­czycielem tekstów roz­rywkowych dla naszej telewi­zji. Może dlatego został zesła­ny na emigrację do drugiego programu? Trudno czasem zrozumieć zasadę koordyna­cji... Spróbujmy zastanowić się jednak nad zjawiskiem, ja­kim jest Przybora. Co by to było, gdyby Jeremi Przybora pisywał swoje groteskowo-przewrotne teksty na kanwie współczesnych wydarzeń poli­tycznych, zahaczając ostrym piórem o problemy wewnętrz­nego życia kraju? Wtedy, za­pewne za lat kilkadziesiąt, miałby pełne ręce roboty jakiś nowy Konstanty Puzyna, a nasi potomni bawiliby się na sztukach tego nowego Witka­cego, doszukując się w jego twórczości elementów profetyzmu i niezwykle trafnego skrótu współczesnej mu rze­czywistości. Byłby Przybora mistrzem, albo nawet świętym polskim na kolejnym zakręcie historii.

Wypada tedy cieszyć się - przynajmniej ze względu na dobro autora - że podmu­chem satyry owiewa on jedy­nie wewnętrzny świat ludzkich przeżyć trącając tylko niekie­dy o zewnętrzne ich przejawy. Ogranicza się świadomie do sfery życia intymnego i... cza­sem nadmiernie na tym pole­ga. Przybora posiada bowiem własną galerię typów, z któ­rych każdy jest wcieleniem pewnych jednostronnych cech. Ma rzadką umiejętność wyłą­czania takich cech; składają się one potem na migotliwe, krzywe zwierciadło dziwnych a zaskakujących charakterów. Jest to rodzaj poczucia absur­du i umiejętność wyszukiwa­nia go w rzeczywistości, zaiste przywodząca na myśl defor­macje Witkacego.

Szkicując swoje jednowy­miarowe postacie, autor stawia przed nimi zazwyczaj skrom­ne zadania w miniaturowych śpiewanych etiudach i łączą­cych je scenkach. I wtedy jest znakomity, tak jak znakomity był i ciągle jeszcze jest, jak się okazuje po powtórnych emisjach niektórych programów, "Kabaret Starszych Pa­nów", jak świetny był radio­wy Teatr Eterek. Nie starcza natomiast tego oddechu na spektakle dłuższe; tych nie są w stanie udźwignąć do jednej cechy sprowadzeni bohatero­wie, ani też zbyt monotonna akcja.

Tak właśnie rzecz się miała w przygotowanym ostatnio przez Teatr Rozrywki widowi­sku pt. "Ślepe uczucie dokto­ra Wyprostka". Bezinteresow­na nienawiść, którą obdarzył niejaki Wyprostek naszego bo­hatera, nie zdołała zapełnić godziny ekranowego czasu. Piękny pomysł nie służył budowaniu akcji, był wygrywany jedynie w numerach skeczowych. Nie brak przy tym Przyborze-autorowi, jak i Przyborze-reżyserowi inwen­cji w dziedzinie gagu, dowci­pu sytuacyjnego, ale wszyst­kie pomysły są tutaj tylko produktem ubocznym, nadając widowisku strukturę kabare­tową, choć bez kabaretowych uroków. Z tych zaś została Barbara Rylska, dawno nie oglądana na małym ekranie oraz jak zwykle świetny Wie­sław Michnikowski. Wypada jeszcze stwierdzić, że mimo wszystkich zarzutów nawet ta skromna sztuczka Przybory odcinała się od codziennej produkcji - przynajmniej do­tychczasowej - Teatru Roz­rywki delikatnością uczuć, do­brym gustem. Może dlatego znalazła się w drugim progra­mie, przeznaczonym dla bar­dziej wybrednej publiczności?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji