Dwie sztuki o ludziach teatru
Gra i rzeczywistość splatają się w jedno, aktorzy w sposób niezauważalny przechodzą z jednej roli w drugą, partytura dźwiękowa odurza.
Reżyser daje poruszającą interpretację "Mewy" jako opowieści o przegranych artystach. I tutaj powstały najważniejsze role: debiutująca Marta Król jako Nina Zarieczna, pełna straceńczej energii, silna dziewczyna ze wsi, która chce podbić świat za wszelką cenę, jakby wyjęta z dzisiejszych marzeń o karierach. I Andrzej Szeremeta w roli Konstantego, buntownika, który nie idzie na żadne kompromisy w sztuce, ale ulega im w życiu. Wydarzeniem obu wieczorów jest aktorstwo Mai Komorowskiej, która potrafiła połączyć motywy życia i teatru. Jej Arkadina jest wypaloną emocjonalnie kobietą, która nie umie już inaczej okazywać uczuć, jak odgrywając je w postaci spektaklu przed zaskoczonym Trigorinem (Piotr Skiba). Z kolei w "Sztuce hiszpańskiej" Komorowska daje portret kobiety, która wygrywa z ograniczeniami swego wieku. Gorące flamenco, które tańczy w finale ze swym partnerem (Władysław Kowalski), jest tańcem prawdy na gruzach teatralnych kłamstw.