Artykuły

Daniel Odija: Nie wtrącam się do adaptacji "Ulicy"

- Kiedyś się bardziej denerwowałem, gdy musiałem się zmierzyć z adaptacją mojego pisania. Teraz ten spokój jest już większy, bo kilka tych adaptacji już powstało. "Ulica" w 2010 roku doczekała się przecież słuchowiska. Ale tym razem jest dodatkowy smaczek, bo sztuka jest wystawiana w moim mieście. Na widowni będzie moja rodzina, znajomi. Cieszę się, że po 16 latach Słupsk sobie o mnie przypomniał - rozmowa z pisarzem Danielem Odiją przed premierą spektaklu "Ulica" w Nowym Teatrze w Słupsku, na motywach jego książki.

Co czuje autor książki na kilka godzin nad premierą przedstawienia, które powstało na jej podstawie?

- Kiedyś się bardziej denerwowałem, gdy musiałem się zmierzyć z adaptacją mojego pisania. Teraz ten spokój jest już większy, bo kilka tych adaptacji już powstało. "Ulica" w 2010 roku doczekała się przecież słuchowiska. Ale tym razem jest dodatkowy smaczek, bo sztuka jest wystawiana w moim mieście. Na widowni będzie moja rodzina, znajomi. Cieszę się, że po 16 latach Słupsk sobie o mnie przypomniał.

Jeśli nie lęk, to co?

- Ciekawość, na co Iwo Vedral, reżyser przedstawienia, położy akcenty. To zawsze jest artystyczny prezent, jeśli ktoś odczytuje moją literaturę na swój sposób i ma na nią pomysł. Wiem, że aktorzy grający w tym spektaklu też są podekscytowani tą premierą. Mówili, że to dla nich ważne, że mogą wypowiadać na scenie słowa pisarza ze Słupska.

Podczas przygotowania przedstawienia wiele razy rozmawiałeś z reżyserem. Mówiłeś mu, jak chciałbyś zobaczyć swoją książkę na scenie?

- Nie, nigdy nie wtrącam się do adaptacji. Nawet jeśli miałem wgląd do scenariuszy i nawet gdy nie do końca mi się to podobało. Moja rola kończy się na napisaniu książki, potem należy już ona do czytelników, odbiorców.

"Ulica" nie jest pierwszą twoją książką, po którą sięgnął teatr?

- To prawda, w 2004 roku krakowski teatr im. Słowackiego wystawił "Tartak". Na dobrą sprawę napisałem wtedy sztukę na motywach powieści. "Tartak" miał dobre recenzje, choć dla niektórych ten spektakl mógł być zbyt ostry.

Do "Ulicy" masz wyjątkowy sentyment?

- Pisałem ją pięć miesięcy na przełomie lat 1999 i 2000. To była moja pierwsza książka i najlepiej mi się ją pisało, bo nie czułam żadnej presji. Rynek wydawniczy w wolnej Polsce dopiero się tworzył, nikt ode mnie niczego nie oczekiwał. Pisałem tę książkę w pokoiku w gdańskim akademiku. Mieszkaliśmy tam z żoną i małym dzieciątkiem, na które musiałem zarobić fizyczną pracą. Gdy powstawała "Ulica", Helenka miała roczek, gdy się ukazała, właśnie rodził się Staś. Teraz moje dzieci są już prawie dorosłe. Ta premiera to według mnie magiczne podsumowanie ważnego etapu ich i mojego życia.

Dzisiaj tak samo byś napisał "Ulicę"?

- Być może stworzyłbym fabułę, a nie pisał tylko obrazkami, kartami. Ale nie jestem pewien, czy dzisiaj napisałbym ją tak dobrze. Styl, którym ja pisałem, wynikał z ograniczeń moich możliwości literackich. Ale uważam, że to jest dobrze napisana książka.

Premiera spektaklu jest świetną okazją do tego, żeby przypomnieć sobie literacki pierwowzór. "Ulica" wciąż się czyta?

- Mamy 10 egzemplarzy tej książki i cały czas jest ona w wypożyczeniu. Czytelnicy ustawiają się do niej w kolejkach. Cieszę się, że jej czas wrócił przy okazji premiery, bo ona opowiada o problemach uniwersalnych. W każdym mieście, polskim i zagranicznym, w którym odbywała się jej promocja, czytelnicy mówili, że odnajdywali w książce ulice ze swojej okolicy.

Słupszczanom kojarzy się ona głównie z ulicą Długą, bo tak właśnie ją nazwałeś.

- Tak ją nazwałem, bo pasowała mi ta nazwa do początku powieści: "Ulica Długa wcale nie jest długa". Skojarzenia są naturalne, bo na słupskiej ulicy Długiej żyją ludzie podobni do moich bohaterów.

Opisałeś konkretne osoby?

- Nigdy nie tworzę bohaterów, którzy mają wierne pierwowzory w rzeczywistości. Oni zazwyczaj są zlepkiem kilku postaci wzbogaconym o moją wyobraźnię i postrzeganie świata.

Nad czym teraz pracujesz?

- Jedna książka jest już u wydawcy, drugą właśnie piszę. Ta druga będzie powieścią obyczajową, zahacza o realizm magiczny. Piszę o ludziach, którzy się potykają, są odtrąceni przez sukces.

***

Daniel Odija, rocznik 1974. Pisarz. Przez kilka lat był dziennikarzem TVR Obecnie pracuje w dziale muzycznym Miejskiej Biblioteki Publicznej w Słupsku. Jest animatorem kultury, prowadzi warsztaty literackie. Lubi sport, jest fanem piłki nożnej, szczególnie reprezentacji Polski i drużyny Liverpool FC. Uwielbia słuchać muzyki, szczególnie rocka, bluesa i jazzu. Ma żonę Iwonę, 18-letnią córkę Helenę i 16-letniego syna Stanisława.

---

Na zdjęciu od lewej: reżyser Iwo Vedral i Daniel Odija podczas wernisażu wystawy, towarzyszącej premierze "Ulicy"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji