"Człowiek znikąd" w Teatrze Dramatycznym
Trwa świetny okres w warszawskich teatrach prezentacji dramaturgii radzieckiej i rosyjskiej: ta pierwsza wsławiła się kilkoma nawet znakomitymi premierami, zarówno w grudniu ubiegłego roku, jak i styczniu bieżącego roku. Dwie z tych premier zaliczyć można do nowatorskich, wybitnych osiągnięć naszych teatrów. Mam tutaj na myśli klasyczną już pozycję w dramaturgii radzieckiej "Optymistyczną tragedię" Wsiewołoda Wiszniewskiego w Teatrze Polskim w inscenizacji Augusta Kowalczyka oraz "Człowieka znikąd" Ignatija Dworieckiego, współczesnego radzieckiego dramaturga w Teatrze Dramatycznym.
Przedstawienie "Człowieka znikąd" jest szczególnym wydarzeniem w życiu teatralnym w obecnym sezonie, dlatego temu zjawisku należy poświęcić więcej miejsca. Podstawową sprawą jest fakt, iż aktualnie dramaturgia radziecka posiada niezwykle bogate i różnorodne możliwości twórcze. Istnieje szereg jej podstawowych nurtów, które z powodzeniem mogą być zaliczone do czołowej dramaturgii, europejskiej. Bogato rozwija się np. dramat psychologiczno-kameralny, świetne sukcesy odnosi literatura faktograficzno-dokumentalna czy wreszcie dramaturgia faktu zwana też reportażowo - publicystyczną. W każdej z tych grup istnieje wiele świetnych osiągnięć, choć nie zawsze na czas docierały one do polskiego widza. Zresztą nie tylko to, ważna jest także sprawa dobrej inscenizacji, reżyserii, a także dobrej obsady aktorskiej, które to warunki nie zawsze były należycie spełniane przez nasze teatry.
Sztuka Dworieckiego "Człowiek znikąd" zaprezentowana w Teatrze Dramatycznym jest znakomitym przykładem tego, ile teatr może zrobić zwłaszcza przy interesującym i dobrze przemyślanym tekście dotyczącym tematyki tzw. produkcyjnej. Bo rzeczywiście głównym problemem sztuki Dworieckiego jest duży kombinat metalurgiczny i najzwyklejsze jego codzienne sprawy, a więc wydawałoby się, iż temat jest wyeksploatowany i to nie zawsze w najlepszym wydaniu. Tymczasem rzecz ma się akurat odwrotnie. Otóż podstawowym założeniem, z którego wyszedł Dworiecki jest fakt, iż dzisiejszy człowiek ogromną część swego życia spędza właśnie w pracy, w hali produkcyjnej, w biurze, czy gdziekolwiek indziej i ta właśnie część życia bywa znacznie bardziej dramatyczna, bardziej skomplikowana, niż to, co nazywamy życiem prywatnym. Zresztą problemy stosunków produkcyjnych i stosunków, w jakie człowiek wchodzi w czasie produkcji w zakładzie socjalistycznym, mogą i powinny zasługiwać na specjalne zainteresowanie. Kwestia tylko umiejętności wychwycenia tego, co jest w tym wszystkim najistotniejsze. Głównym atutem sztuki Dworieckiego jest znakomita publicystyka, która zresztą najmocniej przykuwa uwagę widza. Ale nie jest to zwykły reportaż, np. o produkcji dużego zakładu, o jego problemach socjalnych itd. Jest to znacznie więcej. Jest to po prostu problem człowieka w nowych warunkach zdeterminowanych wymogami rewolucji naukowo-technicznej. Jak pogodzić te właśnie najnowocześniejsze wymagania organizacyjno-produkcyjne, nowoczesne zarządzanie, z najwyższą zdobyczą ustroju socjalistycznego, z atmosferą autentycznego humanizmu? Oto węzłowa sprawa, której próby rozwiązania podjął się Dworiecki w swojej sztuce i która wywołuje tyle dyskusji i kontrowersji. Młody, trzydziestoparoletni inżynier Czeszkow obejmuje kierownicze stanowisko (techniczne) w znajdującym się w trudnej sytuacji kombinacie metalurgicznym. Kombinat posiada stare i szacowne tradycje, zresztą oparte często na opinii ludzi dziś tam pracujących, którzy w przeszłości wsławili się jego obroną w trudnych dniach oblężenia Leningradu. Otóż młody kierownik techniczny chce wprowadzić nowy porządek, nowoczesny sposób organizacji i zarządzania. Cóż, kiedy ten rozsądny i nowoczesny porządek w wielu wypadkach koliduje z dotychczasowym systemem pracy, narad produkcyjnych, posiedzeń różnych rad i zespołów. Nierzadko też ostro musi walczyć o nową formę dyscypliny pracy, często uświęconą nieudolnością i brakiem terminowości, często brakiem odwagi w podejmowaniu decyzji, konformizmem, niekiedy zakłamaną sprawozdawczością i dezinformacją itd itd. Co ważniejsze, przy obnażaniu tych wad Czeszkow spotyka się ze zdecydowanym oporem starego kolektywu, który wyraźnie daje mu do zrozumienia, że jest tutaj nowy i raczej niepotrzebny.
Uruchamia się z miejsca do działania różne mechanizmy, które mają "rozpracować" nowego. Próbuje się włączyć w to pewne trudne faktycznie sprawy osobiste Czeszkowa, a nawet próbuje się "urobić" mu opinię w komitecie partyjnym. Przy czym kolektyw ten to ludzie, których zwykło się nazywać przyzwoitymi, to nie jacyś tzw. ludzie konfliktowi, a dobrotliwi, tylko inaczej przyzwyczajeni pracować. Wszystko to zostało doskonale przez autora wykorzystane. Zresztą sztuka Dworieckiego jest swego rodzaju scenariuszem i to raczej filmowym, który stwarza większe możliwości "wygrania" niż w teatrze. Materiał literacki, którego przekładu z dużym powodzeniem dokonał Jerzy Koenig, został dramaturgicznie bardzo starannie opracowany przez Gustawa Holoubka. Reżyserem przedstawienia jest Ludwik René, który chyba najtrafniej pojął kierunek dramaturgiczny opracowania Holoubka.
Przedstawienie jest żywe, pełne spięć i konfliktów. Jest mocno zrośnięte nie tylko z tym, co się dzieje w sztuce, ale zmusza do żywej, nieraz gwałtownej reakcji Polaka, angażującego się w realizację nowej strategii społeczno -gospodarczego rozwoju. Znakomicie i prawdziwie ukazany został system i sposób argumentacji. Słowem, nie można być obojętnym wobec tego, co się słyszy na scenie. Przedstawienie w Teatrze Dramatycznym, to także znakomite osiągnięcie aktorskie zespołu, zresztą bardzo licznie w nim występującego. Największym mistrzostwem popisuje się tutaj Gustaw Holoubek w roli inżyniera Czeszkowa. Z precyzją i znajomością rzeczy oddał charakter i postawę nowoczesnego organizatora i szefa technicznego dużego i ważnego zakładu produkcyjnego. Ileż sugestywnej prawdy potrafił Holoubek wydobyć z tej trudnej i niewdzięcznej roli. Pokazał wreszcie czym, w wydaniu znakomitego aktora, może być dobra, angażująca publicystyka na scenie. Znakomitym partnerem Holoubka w roli Riabinina jest Andrzej Szczepkowski. Jest to także znakomity specjalista kapitalnych point, niezwykle przekonywającego podawania tekstu z lekką ironią (jeżeli zachodzi potrzeba) i dowcipu. Interesującą, cienko naszkicowaną sylwetkę Szczegoliewej stworzyła Katarzyna Łaniewska. Z całej galerii osób występujących w tym przedstawieniu wymienić należy przede i wszystkim Stanisława Wyszyńskiego, jako sekretarza Komitetu Miejskiego Partii Kriukowa (bardzo przekonywająca rola), Zygmunta Kęstowicza w roli Monogarowa, Wojciecha Duryasza jako Turoczkina itd.
Świetną, maksymalnie uproszczoną, ale bardzo funkcjonalną dekorację stworzył Ali Bunsch, zaś dźwięk opracował Bohdan Mazurek. Wydaje się, iż przedstawienie długi czas jeszcze będzie wywoływać żywy oddźwięk wśród widzów.