Artykuły

Namiastka sztuki Różewicza

ANDRZEJ Rozhin przygotował w Teatrze Popular­nym w Warszawie premierę widowiska pt. "Teatr niekonsekwencji", opartego na tekstach Tadeusza Różewicza. Napisał scenariusz tego collage'u i sam wyreżyserował. Całość nazwał "teatrem niekonsekwencji", nawiązując do tytułu Różewicza.

Oczywiście inscenizator ma prawo do takich poczynań, szczególnie, jeśli uzyska na nie zgodę autora. Tak postą­pił przecież kiedyś Jerzy Ja­rocki, wystawiając "Moją có­reczkę" i osiągnął znakomity rezultat. Tak było również w wypadku "Śmierci w starych dekoracjach", którą wystawił interesująco we Wrocławiu Jerzy Grzegorzewski.

Czy można równie pozytyw­nie ocenić próbę Rozhina? Wydaje mi się, że mimo kil­ku bardzo udanych scen tego przedstawienia i "różewiczowskiego" nastroju całości trze­ba tu zgłosić kilka zastrzeżeń. Po pierwsze dotyczą one ty­tułu, a więc i myśli całości. Od kilku lat dąży Różewicz do osiągnięcia pełnej konsek­wencji swej dramaturgii i swego teatru. Powiedział on kiedyś "ustatycznienie dra­maturgii otwartej zaczęło mi grozić tym, że elementy dra­matu mają się w nieskończo­ność rozbiegać i zrobi się w środku pustka. Będąc świa­dom tego, co robię - spró­bowałem ściągnąć te elementy do środka, żeby zapobiec rozbieganiu, zamknąć w ramy i ściskać, coraz bardziej ściskać tak, żeby w unieruchomieniu i kondensacji wytworzyły się wewnątrz nowe energie". I kończąc, apeluje Różewicz: "Ściągać! Skupiać! Zmieniać w nową bryłę, która ma swo­ją gęstość, wagę i kształt".

Otóż właśnie tej gęstości i kształtu zabrakło przedstawie­niu "Teatr niekonsekwencji". Jest w nim kilka bardzo do­brych scen, które mogłyby stanowić istotną część "teatru konsekwencji". Należy do nich "Rajski ogródek", "Dzidzi-bo-bo", "Co tu macie?", "Roz­mowy w "Alei Zdrowia". Są to małe sztuki zamknięte, o doskonałej konstrukcji i prze­myślanej strukturze, o głębo­kim sensie moralnym. I to jest najlepsze. Natomiast to wszystko, co rozwadnia gę­stość collage'u, co usiłuje ukazać niekonsekwencje Róże­wicza i prezentuje z nie naj­lepszej strony wyrwane frag­menty jego wypowiedzi publi­cystycznych czy wywiadów - osłabia efekt końcowy wie­czoru i przedłuża go niepo­trzebnie. Lepiej było wiec dać mniej, lecz wybrać lepiej.

MIMO tych wad i nie­konsekwencji scena­riusza, spektakl oglą­da się z zainteresowaniem. Reżyseria Andrzeja Rozhina jest lepsza niż jego scenariusz. Dał on ładny pokaz swych możliwości technicznych i bogatej wyobraźni. Jest tu sporo pomysłów z dawnego teatru studenckiego, ale przecież ,,Teatr niekonsek­wencji" został napisany dla teatru studenckiego, zaś po­mysły przefiltrowane zostały przez dobry warsztat zawodo­wego reżysera. Poważną po­mocą dla niego była efektow­na scenografia Marcina Jar­nuszkiewicza.

Aktorzy grają skromnie i swobodnie prezentują teksty Różewicza, dbając o to, by brzmiały naturalnie i bezpo­średnio. Wyróżniłbym wśród nich przede wszystkim Jerze­go Janeczka w trudnej roli Autora.

Przybyło więc nam w War­szawie przedstawienie godne uwagi, choć zasługujące na dyskusję. Nie ze wszystkim można się tu zgodzić, lecz ważne jest, że jest się o co spierać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji