Artykuły

Igor Przegrodzki: Normalni, omijać teatr szerokim łukiem!

W piątek skończyłby 90 lat. Przyjaciele i bliscy zmarłego w 2009 roku Igora Przegrodzkiego spotkają się w niedzielę w Klubie Muzyki i Literatury, żeby powspominać wybitnego aktora.

Urodził się 15 kwietnia 1926 roku w Landwarowie, miasteczku położonym osiemnaście kilometrów od Wilna. Aktorskie szlify zdobywał podczas okupacji w tajnym Studium Teatralnym w Wilnie. Zadebiutował w listopadzie 1944 roku w Teatrze na Pohulance w "Uciekła mi przepióreczka", komedii Stefana Żeromskiego. Większość życia spędził jednak we Wrocławiu - przez pół wieku był związany z tutejszym Teatrem Polskim, na którego scenach stworzył sto kilkadziesiąt ról, m.in. w spektaklach Krystyny Skuszanki i Jerzego Krasowskiego, Henryka Tomaszewskiego i Jerzego Grzegorzewskiego. Reżyserował też własne przedstawienia, m.in. w Operetce Dolnośląskiej i Operze Wrocławskiej, a w latach 1981-1985 był dyrektorem Polskiego. W 2000 roku przeprowadził się do Warszawy, gdzie przez niemal dekadę był aktorem Teatru Narodowego.

Konrad Imiela, na początku kariery aktor wrocławskiego Polskiego, dziś dyrektor Teatru Muzycznego Capitol, zapamiętał spotkanie z Przegrodzkim. - Kiedy przyszedłem do teatru, przedstawiłem się grzecznie, ale wyczułem, że jakoś tak nie zdobyłem uznania w oczach mistrza - wspomina. - Później spotkaliśmy się na planie Teatru Telewizji - graliśmy razem w "Pijakach" Bohomolca. Ja do roli służącego pozwoliłem się ostrzyc "pod garnek". I kiedy siedziałem w garderobie obok Przegrodzkiego z tą sarmacką fryzurą, popatrzył na mnie uważniej i powiedział: "Imiela, ja myślałem, że ty normalny jesteś, a ty jednak popierdolony!". I to był komplement, bo jego mottem życiowym było: "normalni, omijać teatr szerokim łukiem!".

Maria Dębicz, w latach 2000-2006 kierownik literacki Polskiego, pamięta jeszcze jedno: "Moim domem jest teatr". - Zakochany w sztuce, siedział w teatrze bez przerwy - wspomina. - Nie miał rodziny i teatr mu wszystko zastępował. To tu nawiązywał najbliższe, najserdeczniejsze relacje. Przyjaźnił się z kolegami ze sceny, ale też z garderobianą, bufetową. Był wrażliwym na ludzi, uważnym obserwatorem.

W Polskim (i nie tylko) pamiętają, że całe dnie spędzał między bufetem, garderobą, salą prób, sceną i gabinetem Marii Dębicz. Pamiętają biały fartuch z napisami "Pampers" i "pielęgniarka", w którym chodził po teatrze i jego dialogi z inspicjentem Januszem Łozą, który wzywał go na scenę. Przegrodzki, nawet, jak był w tym momencie w bufecie, odpowiadał: "Pocałuj mnie w dupę". A Łoza, nawet jeśli nie słyszał tej odpowiedzi, reagował nieodmiennie: "i ty mnie też". Pamiętają garderobę 101, którą dzielił z Bogusławem Danielewskim (a wcześniej również z Arturem Młodnickim), i w której wciąż na ścianie wisi jego zdjęcie.

- O nim krążyły setki anegdot, niestety, większość z nich nie nadaje się do cytowania w gazecie - mówi Imiela. - Miał cudowny dystans do siebie, ale zero litości dla rozrabiającej widowni, która przeszkadzała podczas spektaklu. Przerywał wtedy przedstawienie i wygłaszał speech wychowawczy. A raz. kiedy w "Portrecie" Mrożka grał Stalina, zakończył tę swoją przemowę słowami: "Ale Stalin to też było niezłe ziółko".

Teatr był dla niego najważniejszym obowiązkiem. Dlatego był bezlitosny dla tych, którzy go zaniedbywali. Pawłowi Okońskiemu zdarzyło się kiedyś przedłużyć wyjazd do Paryża i nie stawić się na czas z powrotem. Oburzony z powodu absencji Przegrodzki zapytał: "Był pan na cmentarzu Pere-Lachaise?". "Byłem" - odparł aktor. "To szkoda, że pan tam nie został".

Kiedy odchodził do Warszawy, próbował go zatrzymać kolega z garderoby. - Mówiłem mu: "Robisz największy błąd w życiu. Tu jesteś święta krowa, wszyscy cię szanują. Pójdziesz do stolicy, będziesz zaczynał od nowa. A tutaj będziesz u siebie w domu. Pamiętaj, starość się zbliża, trzeba dużo życzliwości" - opowiadał Bogusław Danielewski. - Nie posłuchał. A starych drzew się nie przesadza.

Igor Przegrodzki ostatni raz stanął na scenie w maju 2009 roku - grał w "Iwanowie" Czechowa w reżyserii Jana Englerta. Zmarł dwa miesiące później, 27 lipca w domu aktora w Skolimowie. Nie był sam - w ostatniej chwili jedna z aktorek trzymała go za rękę. 4 sierpnia 2009 roku został pochowany na wrocławskim cmentarzu przy ul. Bujwida. Spotkanie poświęcone Przegrodzkiemu rozpocznie się w niedzielę o godz. 17 w Klubie Muzyki i Literatury przy pl. Kościuszki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji