Artykuły

Koncert życzeń

Variete Film Show w reż. Janusza Szydłowskiego w Krakowskim Teatrze Variete. Pisze Łukasz Gazur w „Dzienniku Polskim”.

Variete Film Show chyba uznać można za pierwszą udaną (szczególnie w początkowej części) produkcję najmłodszego miejskiego teatru — mimo zauważalnych mankamentów.

Reżyser i dyrektor teatru Variete w jednej osobie, Janusz Szydłowski, poszedł tropem zdania z filmu Rejs: „Polacy lubią piosenki, które dobrze znają”. Wybrał więc 25 przebojów muzyki filmowej. Jedne bardziej oczywiste, inne mniej. Całość złożyła się na „koncert życzeń” — każdy znalazł tu coś dla siebie.

Żeby było jasne — do musicalu czy spektaklu muzycznego tej produkcji jeszcze daleko. Ale udało się stworzyć interesujące show, które bawi, śmieszy, czasem napawa nostalgią i budzi wspomnienia. Ważniejsze, że po roku od niezbyt udanej premiery Legalnej blondynki zobaczyliśmy dużo sprawniejszy zespół — tak tanecznie, jak wokalnie.

Na szczególną pochwałę zasługuje Nick Sinckler, znany z telewizyjnego programu „Fabryka gwiazd”. To zwierzę estradowe, które odnajduje się w różnych gatunkach muzycznych — z Gangsta's Paradise włącznie. Znakomicie wypadały też panie — zarówno we wspólnym Cell Block Tango z musicalu Chicago, jak i solo. Na pewno zapamiętana zostanie Kamila Kropkowska z I need a Hero oraz Justyna Woźniak z GoldenEye.

Z tancerzy fenomenalną wręcz sprawnością wykazała się szczególnie męska część — z Janem Boreckim na czele. Przede wszystkim zobaczyliśmy zespół, który po prostu jest w stanie wytańczyć zaproponowane układy taneczne, a artyści panują nad swoim ciałem. To duża zmiana w porównaniu to wspomnianej już Legalnej blondynki.

Poza tym wreszcie usłyszeliśmy w teatrze Variete orkiestrę na żywo, co zupełnie zmienia odbiór muzycznych spektakli. Lepiej też niż w poprzednich produkcjach tej sceny wypadły wizualizacja — bez kiczu, naiwności i przedstawień 1:1. Aż miło było popatrzeć.

A mankamenty? Cóż, w drugiej części bywało nudno, w pewnym momencie wyczerpała się po prostu formuła koncertu, czyli pojedynczych utworów, drobne wpadki w scenach synchronicznych też się zdarzały. Ale mimo to miło było tego posłuchać. Bo krytycy też lubią piosenki, które dobrze znają.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji