Kolęda o grudniu sprzed dziesięciu lat (fragm.)
(...) Na fali tych zainteresowań odniosła duży sukces u warszawskiej publiczności także "Kolęda-nocka" Ernesta Brylla, z muzyką Wojciecha Trzcińskiego. Wystawiona przez Teatr Muzyczny w Gdyni w grudniu 1980, zjechała do Warszawy na gościnne występy w Teatrze Wielkim w ostatnich dniach kwietnia. Dziwny to spektakl, niezwykły, przyjmowany - przeze mnie przynajmniej - nie bez zastrzeżeń, ale przecież wywołujący ogromne wzruszenie i ogromne wrażenie. Bryll napisał jak gdyby współczesne jasełka - formę najsilniej związaną z naszymi ludowymi tradycjami - i wypełnił je treścią tak bardzo ponurą, że aż...prawdziwą. Treścią jest mianowicie byt, a może i los narodu idącego przez lata donikąd. Jego bieda, szarość, upokorzenie, brak perspektyw i wreszcie - bunt. Dramatyczna próba odzyskania ludzkiej godności, chęć poczucia się człowiekiem takim jak inni. Zryw, ten z grudnia 1970, zakończony jeszcze jedną narodową tragedią.
Niełatwo przekuć taki temat na songi nie popadając w naiwność lub pompatyczność, i myślę, że Bryllowi również nie zawsze udało się umknąć niebezpieczeństw, jakich ryzyko przyjmował. Natomiast jeśli mimo to spektakl wywiera tak silne wrażenie i ma niekiedy sceny wstrząsające, to jest to głównie zaleta znakomitej muzyki Wojciecha Trzcińskiego (który również prowadził orkiestrę w warszawskich spektaklach), znakomitej scenografii Mariana Kołodzieja, no a przede wszystkim - znakomitej inscenizacji i reżyserii Krzysztofa Bukowskiego. Dopiero rozpatrywana jako dzieło łączne, wspólne, tak jak je odbiera widz, może "Kolęda-nocka" zyskać bardzo wysoką ocenę. Wśród wykonawców natomiast wyróżniły się, rzecz jasna, dwie "markowe", doangażowane do tego spektaklu, wokalistki: Teresa Haremza i Krystyna Prońko (...)