Artykuły

Polski kontekst potwora, który pragnie miłości

Młody Frankenstein to świetna muzyka, rozmach inscenizacyjny oraz porcja znakomitego humoru ze szczyptą pikanterii.

Chorzowski Teatr Rozrywki, zgodnie z nazwą tej sceny, dał nam rozrywkę pierwszej klasy. Młody Frankenstein jest już drugim, po Producentach, musicalem Mela Brooksa i Thomasa Meehana, który tu wystawiono.

To opowieść o amerykańskim chirurgu, który przybywa do zamku dziadka w Transylwanii, który całe swe życie próbował stworzyć istotę doskonałą. Wnuk znajduje jego instrukcje.

Wielkie brawa dla całego zespołu, a przede wszystkim dla odtwórców pierwszoplanowych: Artura Święsa, Dariusza Niebudka, Anny Surmy, Wioletty Białk, Marii Meyer i Tomasza Jedza.
Reżyser Jacek Bończyk, wsparty scenograficznym talentem Grzegorza Policińskiego, prowadzi nas po tej historii niezwykle dynamicznie. Ogromne wrażenie robi wielki transatlantyk, którym podróżuje doktor.

Ta parodia parodii horrorów — dzięki znakomitemu tłumaczeniu libretta Grzegorza Wasowskiego i piosenek Jacka Bończyka ma polskie akcenty, np. gdy doktor w zamkowej bibliotece nocą czyta scenę wkładania do pieca na trzy zdrowaśki Rozalki z Antka Prusa — to nasz rodzimy horror. Teatr Rozrywki znów ma wielki przebój!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji