Artykuły

Znani torunianie: Nie damy się wyprowadzić z Europy

- Wierzę, że mamy w sobie siłę, by to, co polskie, w nas przetrwało i rozbłysło jeszcze mocniej w Europie, ale nie przez hermetyczność, rasizm i wywyższenie, lecz przez dialog, dzielenie się, współpracę i pokazywanie tego, co w nas najlepsze - mówi Matylda Podfilipska, aktorka Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu.

Matylda Podfilipska, aktorka Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu:

Nieustająco mnie cieszy to, że dziś z taką łatwością mamy szansę kontaktować się z innymi krajami, innymi narodami i inną kulturą. Jestem przekonana, że wynika z tego wiele dobrego dla nas samych, ale oczywiście wiadomo, że trzeba być czujnym, żeby czegoś własnego w międzyczasie nie stracić. Znając swoją wartość i ciesząc się wieloma rzeczami, które są jedyne w swoim rodzaju dla nas i dla Polski, im bardziej tę wartość znam i mocniej ją czuję, tym mniej się obawiam, że kontakt z innym mógłby jej zaszkodzić.

Sporo czasu poświęcam na poznawanie naszej kultury i tradycji. Mam kontakt z młodymi ludźmi, którzy chcą się tego uczyć, chcą tak spędzać swój wolny czas, tańczą tańce tradycyjne (ale nie tylko te polskie) i świetnie się przy tym bawią. Wierzę, że mamy w sobie siłę, by to, co polskie, w nas przetrwało i rozbłysło jeszcze mocniej w Europie, ale nie przez hermetyczność, rasizm i wywyższenie, lecz przez dialog, dzielenie się, współpracę i pokazywanie tego, co w nas najlepsze.

Dla mnie integracja europejska przyniosła same plusy. Nie chcę, żebyśmy zrywali te więzi, bo zerwanie więzi z Europą mogłoby w naszym wypadku poskutkować silnymi ograniczeniami, zawężeniem naszych horyzontów, utratą wielu szans i możliwości. Z radością i dumą śledzę losy znajomych i przyjaciół, którzy wyjechali z kraju nie dlatego, że chcieli stąd uciekać, tylko ponieważ mogli to zrobić, i tam, gdzie są teraz, mogą zabłysnąć swoimi umiejętnościami, dalej się rozwijać - pamiętają skąd pochodzą, utrzymują kontakt z krajem i przybliżają naszą kulturę innym narodom.

Dzięki takiej współpracy i kontaktom międzyludzkim może coraz rzadziej będziemy zderzać się z błędnym wyobrażeniem o Polakach pijakach z kraju, gdzie niedźwiedzie chodzą po ulicach, a "Poland" coraz rzadziej mylić się będzie z "Holland".

***

Marek Pijanowski, dyrektor Dworu Artusa, pisarz

Gdybym był popularną szafiarką, to Polskę przed jej wejściem do Unii Europejskę nazwałbym "second-handem". Nie ma nic złego w lumpeksach. Bywa, że sam robię w nich zakupy, bo można znaleźć tam ubrania ciekawe i niepowtarzalne. Ale po wejściu Polski do Unii Europejskiej zyskaliśmy wolność wyboru. To, czy chcemy robić zakupy w sklepach z drugiej ręki, które w większości wystrojem pasują do siermiężnej postpeerelowskiej rzeczywistość, czy wolimy sklepy markowe, rodzime lub zagraniczne, jest naszym wyborem. Nie musimy mieć paszportów, by poruszać się po strefie Schengen. Możemy robić tam zakupy, pracować, studiować, jeździć na koncerty lub mecze piłki nożnej. Możemy, bo mamy wolny wybór.

Mamy też inną Polskę. Pamiętam Toruń w roku 1995, jak do niego wróciłem po studiach z Krakowa. Było to miasto czarno-białe. Zasypiało wcześnie, a koncerty międzynarodowych gwiazd można było policzyć na jednej ręce.

Była też czarno-biała Republika, która wtedy wydała płytę "Republika Marzeń". Na koncertach w Od Nowie wraz Grzegorzem Ciechowskim śpiewaliśmy: "RE-PU-BLIKA / Oto czego pragnę / RE-PU-BLIKĄ /Republiką moich marzeń bądź".

Mieliśmy już wolność, ale tęskniliśmy jeszcze za normalnością, za tym, by Polska stała się częścią zachodniej cywilizacji.

Dziś Toruń, zwłaszcza w sezonie turystycznym, nie zasypia. Koncertuje tu wielu znaczących w świecie artystów, takich jak niebawem w Dworze Artusa: Katie Melua, Nigel Kennedy, Ray Wilson. To cieszy, bo nie trzeba stąd wyjeżdżać, by mieć kontakt z dobrą kulturą, a jeśli jest taka potrzeba, to dzięki autostradzie atrakcje Trójmiasta, Warszawy i Łodzi dostępne są w dwie godziny. Na wyciągnięcie ręki są też zabytki Berlina i innych europejskich stolic.

Dzięki wsparciu Unii Europejskiej zmienił się toruński krajobraz. Są lepsze drogi, nowocześniejsze pociągi, wreszcie porządny Dworzec PKP i komfortowe tramwaje. Dla osób aktywnych są ścieżki rowerowe, boiska i zewnętrzne siłownie. Ludziom kultury służy sala koncertowa na Jordankach. Jak patrzę na te wszystkie miejsca, jestem dumny z tego, że jestem Polakiem i Europejczykiem.

Ale to wszystko jest kruche. Musimy przede wszystkim dbać o wolność, o tę niepodważalną wartość, o którą pięknie zawalczyli słuchacze radiowej Trójki, którzy 3 maja w Polskim Topie Wszechczasów wybrali utwór "Kocham wolność" zespołu Chłopcy z placu broni. Po to, żebyśmy pamiętali i na powrót nie stali się wyklętym w Europie "second-handem".

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji