Artykuły

Wrocław. Dlaczego Opera Wrocławska wciąż nie ma nowego szefa?

Zarząd województwa wciąż nie wybrał nowego dyrektora Opery Wrocławskiej. Teraz chce sprawdzić, czy nie złamano przepisów przy wyborze członków komisji konkursowej.

Awantura o wybór następcy Ewy Michnik zaczęła się na początku maja, kiedy komisja konkursowa złożona z przedstawicieli Ministerstwa Kultury, marszałka, "Solidarności", ZASP-u, Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków i Związku Zawodowego Polskich Artystów Muzyków Orkiestrowych rekomendowała na to stanowisko dyrygenta Marcina Nałęcza-Niesiołowskiego, popieranego przez Piotra Glińskiego. W głosowaniu przepadł Tomasz Janczak, szef Filharmonii Sudeckiej w Wałbrzychu, faworyt władz Dolnego Śląska i związkowców orkiestrowych.

Opera Wrocławska. Protest "Solidarności"

To jednak nie oni podważyli rekomendację komisji. Jako pierwsza zrobiła to "Solidarność" w operze. Działacze oprotestowali decyzję Komisji Zakładowej, która do komisji konkursowej oddelegowała szefa dolnośląskiej "S" Kazimierza Kimso. Zrobiła to m.in. sekretarz operowej "S" Anna Szopa, prywatnie partnerka życiowa Kimso oraz wiceprzewodniczący związku Tadeusz Witek. Tej funkcji Witek już nie pełni. Zrezygnował z niej w proteście, bo na jaw wyszło, że Kazimierz Kimso wskazał Nałęcza-Niesiołowskiego. Działacze operowej "S" takiej zgody Kimso nie dali - nie konsultowali z nim tej decyzji, nie podjęli też żadnej uchwały w tej sprawie. Poinformowali o tym marszałka.

Błędy proceduralne w powołaniu swojego członka komisji konkursowej znalazł również wrocławski oddział Związku Artystów Scen Polskich. Jego przedstawiciel zaalarmował władze Dolnego Śląska, że zarząd ZASP w Warszawie oddelegował do komisji Urszulę Drzewińską i zrobił to bez porozumienia z miejscowymi przedstawicielami związku i wbrew przyjętym przez ZASP zasadom.

Wszystkie te wątpliwości mają wyjaśnić teraz prawnicy marszałka. Jeżeli potwierdzą, że wewnętrzne statuty związków zostały złamane, będzie można unieważnić wybór członków komisji konkursowej i samo głosowanie. Nałęcz-Niesiołowski nie może więc być pewien objęcia nowej posady.

Opera Wrocławska. Konflikt będzie rósł?

Marszałek natomiast może być pewien, że powierzenie temu dyrygentowi Opery Wrocławskiej doprowadzi do eskalacji konfliktu. Nałęcz-Niesiołowski kierując przez lata Operą i Filharmonią w Białymstoku miał przeciwko sobie niemal wszystkich muzyków zarzucających mu łamanie praw pracowniczych i mobbing. W 2011 r. natychmiastowego rozwiązania konfliktu załogi z Nałęczem-Niesiołowskim zażądał od władz województwa podlaskiego ówczesny minister kultury Bogdan Zdrojewski. Publicznie mówił, że "na kierowniczym stanowisku powinna znaleźć się osoba, która rozumie świat muzyczny i umie się w nim poruszać".

Obecnie Zdrojewski dwukrotnie próbował się umówić z marszałkiem Cezarym Przybylskim na rozmowę o konkursie na dyrektora opery i samym Nałęczu-Niesiołowskim. Marszałek nie znalazł jednak dla niego czasu. - Uważam - powiedział Zdrojewski "Wyborczej" - że do rozmowy ze mną powinien wstrzymać się z decyzją.

A decyzja ma zostać podjęta na początku przyszłego tygodnia, ale nie należy ona tylko do Przybylskiego. Głos w tej sprawie zająć muszą wszyscy członkowie zarządu województwa dolnośląskiego. Nałęcz-Niesiołowski ma tam swojego sojusznika. To Jerzy Michalak, który choć o wyrokach dyrygenta nie słyszał, to, tak jak Kazimierz Kimso, ocenia go jako "srogiego perfekcjonistę".

Nałęcz-Niesiołowski dostał też wsparcie z "Gazety Polskiej Codziennie". W ubiegłym tygodniu udowadniała ona, że jest on dyrygentem genialnym, a nagonka na niego "nosi piętno bezkrytycznej negacji dobrej zmiany", co oznacza "przenoszenie kompleksu przegranych wyborów parlamentarnych na grunt sztuki".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji