Artykuły

Spotkanie z Wampiłowem

Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy ma szczę­śliwą rękę do współ­czesnej dramaturgii radziec­kiej. Przed dwoma laty wpro­wadził z powodzeniem na na­sze sceny "Człowieka znikąd" Dworieckiego. Teraz zaprezen­tował po raz pierwszy w War­szawie twórczość Aleksandra Wampiłowa. Ten przedwcześnie zmarły dramaturg (utonął w jeziorze Bajkał jesienią 1972 roku) był niezwykłym zjawiskiem we współczesnej dramaturgii ra­dzieckiej. Nawiązywał do wiel­kich tradycji literatury rosyj­skiej, lecz tajemnica jego suk­cesu tkwi chyba przede wszy­stkim w nadzwyczajnej wraż­liwości na problemy, troski i kłopoty współczesnych, jaką przejawiał w każdej sztuce. I w niezwykle prawdziwym, so­czystym języku, jakim pisał, dysponując znakomitym słu­chem rejestrującym każdy no­wy zwrot, każde drgnienie współczesnej mowy rosyjskiej. W Sali Prób Teatru Dra­matycznego ujrzeliśmy wysta­wione pod wspólnym tytułem "Anegdoty prowincjonalne" dwie jednoaktówki Wampiło­wa: "Historię z metrampa­żem" i "Dwadzieścia minut z aniołem". Pierwsza z nich jest zabawnym skrzyżowaniem "Rewizora" z "Czarowną nocą" Mrożka. Jest tu hotelowy po­kój i pan na delegacji służ­bowej, którego biorą za wiel­kiego człowieka ze stolicy. Wszystkich przeraża jego dzi­wny i nie znany w miasteczku zawód: metrampaż. Kto to może być? Czyżby jakiś dy­gnitarz? Pomysł z arsenału te­atru absurdu pozwala zdemas­kować z całą ostrością ludzkie słabości, małostki i przywary. Druga jednoaktówka sięga znacznie głębiej. Bohater "Dwudziestu minut z aniołem" jest człowiekiem, który prag­nie dopomóc innym. I od te­go zaczynają się jego tragicz­ne prawie przejścia. Nikt nie może go zrozumieć. Człowiek, który bezinteresownie chce pożyczyć 100 rubli przypadko­wo napotkanym pijakom - musi być albo wariatem, albo niebieskim ptaszkiem. Nikt nie chce uwierzyć, że Chomontow działa po prostu pod wpły­wem zwyczajnej, ludzkiej ży­czliwości, nakazującej spieszyć z pomocą drugiemu człowie­kowi w potrzebie. "Historia z metrampażem" jest farsą, a raczej rozbudo­wanym skeczem, nie pozba­wionym głębszego sensu. Tak poprowadziła tę część wieczo­ru Hanna Oriikowska-Jaaske-lainen reżyser całego przed­stawienia. Jest tu popisowa rola Józefa Nowaka, który gra ostro, farsowo, chwilami tak jak w kabarecie. Jest w roli kierownika Kałoszyna nieod­parcie śmieszny i wzbudza wybuchy wesołości na widow­ni. Bardzo zabawna jest w ro­li prowincjonalnej gąski Jad­wiga Jankowska-Cieślak. Woj­ciech Pokora gra z powodze­niem nieszczęsnego metrampaża. Inaczej przedstawia się sprawa z drugą jednoaktów­ką. Tu mamy do czynienia nie ze skeczem, czy z farsą, lecz nieledwie z tragikomedią. Tymczasem reżyserka chciała otworzyć ten utwór tym sa­mym kluczem, co "Historię z metrampażem". A to był błąd. Największy nacisk położony bowiem został na rozmowy skacowanych pijaków, których grają znakomicie Józef Nowak (bohater wieczoru) i Ry­szard Pietruski (znajdujący pełne pole do popisu dopiero w tej części przedstawienia). Zawiódł natomiast Wojciech Pokora, jako ów "anioł", go­tów pożyczyć spłukanym pi­jakom pieniądze. Jest nijaki, nie bardzo wie, co ma grać. A przecież to on właśnie jest najważniejszą postacią tej jed­noaktówki. Może to zresztą nie jego wina, lecz reżyserki, która nie umiała poradzić so­bie z rozwiązaniem tej znacz­nie trudniejszej od historii z metrampażem sztuki? Bardzo piękną, jakby z Cze­chowa wziętą postać starego skrzypka stwarza Stefan Środ­ka. Ostro, satyrycznie potrak­towali swe role: Jadwiga Jan­kowska-Cieślak, Wojciech Duryasz i Krystyna Maciejow­ska.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji