Grając o życie
Zanim jeszcze odbyły się pierwsze próby sceniczne "Metra", jego powstawanie już obrastało plotkami i emocjami. Nic dość, że Janusz Józefowicz (aktor, tancerz, choreograf, reżyser) prorokował sukces "pierwszego polskiego profesjonalnego musicalu", nie dość, że znalazł hojnego sponsora (biznesmen Wiktor Kubiak), nie dość, że otoczył się wysokiej klasy konsultantami od śpiewu, tańca, stepu, gry scenicznej, to jeszcze wzdłuż i wszerz kraju szukał ludzi mogących w nim wystąpić. A szukał, o zgrozo, wcale nie w teatrach wśród zawodowych aktorów z dyplomami szkół teatralnych, lecz wśród utalentowanej młodzieży. I tego nie wybaczono mu nigdy! Amatorzy! Przylgnęło do wykonawców "Metra" na długo przed premierą. Józefowicz zaś bronił się w jednym z wywiadów: "Amatorzy? A z kim miałem robić ten spektakl? Aktorzy polscy nie są przygotowani do zawodu wszechstronnie(...)" I te słowa też mu zapamiętano. Przyjrzyjmy się zatem tym amatorom. Z 37 osób, które tańczyły i śpiewały w polskiej prapremierze, siedmioro było aktorami (Chamera, Duda, Geislerova, Kamień, Komornicka, Wójcik, Józefowicz), pomijając Lindę i Olafa Lubaszenkę, którzy występowali w spektaklu gościnnie. Pozostali mieli za sobą szkoły baletowe (Chamera, Klimczewska, Komornicka, Lewandowska, Pawlik, Pałucki, Petrow, Runowska, Trybuła, Wójcik, Urbańska, Józefowicz), wieloletnie uprawianie akrobatyki i różnego rodzaju tańca, od towarzyskiego poczynając poprzez disco na break-dance kończąc (Adamski, Badurek, Cheda, Depczyk, Kubicki, Kowalczyk, Milowicz, Natkański, Szawłowska, dziś studentka PWSFTviT w Łodzi, Zapytowska) oraz szkoły muzyczne, w których uczyli się śpiewu i gry na instrumentach (Borkowska, Dmochowski, Galica, Geislerova, Groniec, Hajduk, Janowski, Thomas). Wielu z nich miało za sobą doświadczenia publicznych występów i nagrody na różnorodnych imprezach (Adamski, Badurek, Cheda, Depczyk, Hajduk, Jagła, Groniec, Górniak, Trybuła, Zapytowska). Za jedyną amatorkę można uznać, 19-letnią wówczas, Monikę Ambroziak, która trafiła do "Metra" prosto po Zawodowej Szkole Przemysłu Centrum Optyki, bo - jak napisano w jej krótkim życiorysie w programie do spektaklu - "od dziecka marzy o śpiewaniu i występowaniu na scenie'". No i jej marzenia spełniły się. Gra w "Metrze" do dzisiaj.
30 stycznia 1991 roku, w wypełnionej do ostatniego miejsca sali Teatru Dramatycznego w Warszawie, "Metro" ruszyło. Gdy dojechało do ostatniej stacji, były owacje na stojąco i bisy finału. I chociaż sukces "Metra" był bezsprzeczny, recenzje wdeptywały spektakl w ziemię.
30 stycznia 1995 roku minęły cztery lata od prapremiery musicalu, a "Metro" nieprzerwanie tańczy i śpiewa! Przekroczyło 800 przedstawień, wciąż z kompletami na widowni. Stało się kultowym musicalem młodego pokolenia. Ma zagorzałych fanów. Niektórzy obejrzeli spektakl kilkadziesiąt razy!
Gdy pierwsza obsada spektaklu jechała do USA, przygotowano drugi zespół występujący w Warszawie. A co stało się z bohaterami sprzed czterech lat? Pobyt w USA był dla aktorów "Metra" swoistą cezurą. Po dwóch latach morderczej pracy, występów, wzlotów i upadków część młodych artystów zdecydowała się odejść. Dlaczego? Czy przyczyniła się do tego gorzka broadwayowska przygoda? Raczej nie. Teraz z perspektywy czasu nie postrzegają jej jako klęski, chociaż tak, z satysfakcją, określała prasa występy w N. Y. To nie była klęska artystyczna - wspomina Joanna Dark. - Raczej klęska sposobu wejścia na tamtejszy rynek, braku dyplomacji". Odchodzili, bo chcieli spróbować, ile są warci poza tym zgranym zespołem. Czy utrzymają się przy życiu, czy umrą z głodu, co prorokował im Józefowicz, niezadowolony, że traci swych podopiecznych. Ale co mógł im wtedy zaproponować? Wciąż "Metro", bo Studio Buffo jeszcze wówczas nie istniało.
Już z USA nie wróciło parę osób. Między innymi Lidia Groblewska, tancerka (wyszła za mąż za rzeźbiarza w lodzie, mieszkają w Kalifornii); Violetta Klimczewska, bardzo zdolna tancerka, wróżono jej dużą karierę, niestety, podobno zmywa talerze; Adam Kamień, aktor, nagrodzony za rolę w "Kornblumenblau" w Locarno. Na szczęście reżyser Kolski ściągnął go z emigracji do kraju, by zagrał w filmie "Cudowne miejsce".
Magda Wójcik jest z powodzeniem aktorką Teatru Atenum. Aktorstwo przynosi także satysfakcję Magdzie Komornickiej. Kasia Galica i Marek Pałucki, tancerze, cieszą swym kunsztem widzów w Chinach. Najbardziej zabłysł chyba talent Roberta Janowskiego (główna rola w "Metrze"). Zagrał w "Hamlecie" (choć nie tytułową rolę), w "Sztukmistrzu z Lublina". Nagrał płytę, videoclip, brał udział w konkursie Muzycznej Jedynki. Jeździ po Polsce z koncertami, otoczony tłumem fanów.
Podobnie rzecz ma się z Edytą Górniak. Laureatka festiwalu w Opolu, Eurowizji, otoczona menedżerską opieką Wiktora Kubiaka, zmieniła image, nagrywa w Londynie solową płytę.
Joanna Jagła o świetnych warunkach fizycznych i wokalnych (dwa razy nie przyjęta do szkoły teatralnej - powód odrzucenia? "Za wysoki wzrost, za niski głos!!") przybrała pseudonim sceniczny Joanna Dark. Pewien czas pracowała jako modelka. Ściśle współpracuje z Markiem Dutkiewiczem, który pisze dla niej teksty i produkuje jej solową płytę (ukaże się wiosną). "Odeszłam, bo znudziłam się sobą w tym spektaklu - wyjaśnia decyzję opuszczenia "Metra". Ci, którzy odeszli, podkreślają, że siłę na samodzielność dała im mordercza praca z Józefowiczem. "Te dwa lata były tak intensywne, że wydaje mi się jakby minęło dziesięć" - mówi Joanna. Dodaje, że Józefowicz "wciąż powtarzał sentencję - z której wtedy trochę drwiliśmy - wychodząc na scenę grajcie tak, jakbyście walczyli o życie! To przesłanie wciąż mnie prowadzi, pamiętam o nim przy każdym występie".
Aktorka dramatyczna, Małgorzata Duda, z silnym, ciekawym głosem, przyszła do "Metra" z Teatru Nowego w Warszawie. "Dostałam telefon, że potrzebna jest odtwórczyni głównej roli - wspomina. Poszłam więc tę główną rolę zagrać"... Ale nie udało się. Rolę Anny rewelacyjnie zaśpiewała Katarzyna Groniec. "Nie byłam przygotowana do walki - mówi Duda. - A konkurencja była duża. Wszyscy w zespole świetnie śpiewali, byli młodzi, prężni, z siłą przebicia. A może nie bardzo - jako artystkę - pokochał mnie twórca spektaklu?" Wytrzymała jednak w "Metrze" dwa lata, wraz z innymi śpiewała na Broadwayu. "Odeszłam z "Metra", bo mnie zmęczyło, bo szukam wciąż nowych doświadczeń i nowych ludzi, którzy nauczą mnie czegoś nowego. "Wróciła do Teatru Nowego "w bardzo słabym stanie artystycznym" - ocenia - "ale miałam to czego mi zabrakło w początkowej fazie musicalu - siłę woli, pewność siebie, poczucie, że umiem śpiewać". Dziś ma 1,5-roczną córeczkę i mnóstwo pracy w teatrze, do której dokłada własne pomysły artystyczne. Przygotowuje koncert pt. "Duda's show", ma w planach songi Brechta, występuje w Starej Prochowni, chce zaśpiewać arię operową do słów Wielkiej Improwizacji...
Janusz Józefowicz też szukał własnej drogi. Wraz z Januszem Stokłosa (kompozytor m.in. muzyki do "Metra") założyli teatr muzyczny Studio Buffo. Tańczą tu i śpiewają m. in. gwiazdy pierwszej obsady "Metra"(Groniec, Melzer, Kordek). Spektakle "Do grającej szafy grosik wrzuć" i "Nie opuszczaj mnie..." cieszą się nie słabnącym powodzeniem. Mają bowiem te same atuty co "Metro" - młodych, świetnych wykonawców. I chwała twórcom Studia Buffo, że zadbali o swych bardzo zdolnych podopiecznych. Jednak intensywność pracy i podpisane kontrakty nie zawsze dają czas na zrobienie czegoś własnego.
Na chwilę z tego zespołu "odskoczyli" Barbara Melzer, Krzysztof Adamski i Andrzej Kubicki, by nagrać videoclip i CD. Melzer występuje także w talk-show MdM.
Denisa Geislerova ma za sobą rolę w serialu tv "Radio Romans" i rolę śpiewaną w "Panu Twardowskim". Natomiast niewątpliwie za mało rozwija się niezaprzeczalny talent Katarzyny Groniec. "Nie zdążyłam zdecydować się na odejście, bo z Broadwayu wróciłam do Polski prosto na wakacje, a potem okazało się, że jestem w ciąży". Jej córeczka, Marianna, ma dwa lata. "Dzięki niej zaczęłam inaczej patrzeć na świat". Uważa, że dopiero teraz, po tych kilku latach pracy na scenie, zaczyna stawiać kroki do przodu. "Mam coś, co przeszkadza w tym zawodzie. Myślę - mówi ze śmiechem. - Rozdzielam włos na czworo, czy jeśli coś zaśpiewam, to nie urażę tym kompozytora, a może autora i czy ja w ogóle mam coś do zaproponowania? Pewnie parę szans zaprzepaściłam takim myśleniem..." Ale dodaje po chwili poważniej: "Teraz już zaczynam się czuć gotowym produktem z dużymi możliwościami, co w moim przypadku jest daleko posuniętym egocentryzmem..." Żartuje znów. Ma kilka utworów, które chce nagrać, może coś z tego wyjdzie.
Największym problemem młodego artysty, i z tym zgadza się większość "metrowców", jest repertuar, pieniądze na nagrania i promocję płyty. Tylko Janowski komponuje dla siebie. "Wyobrażałam sobie -wspomina Joanna Dark - że wybiorę kompozytora i że uda mi się stworzyć własny repertuar. Część propozycji nie była satysfakcjonująca, a ja nie po to odeszłam, żeby robić coś co mi się nie podoba". Mimo to, mimo iż życie nie nagradza ich wciąż oklaskami, "ludzie Metra", czy - jak wolą inni - Józefowicza, mówią twardo: "Jeszcze rok temu byłam w stanie to rzucić. Dziś - nie, już to zrozumiałam" - wyznaje Kasia Groniec. "Zawsze wiedziałam, że będę śpiewać" - wtóruje jej Joanna Dark. To samo powtarzają w wywiadach Górniak, Janowski...
"Czekam, że może wydarzy się w moim życiu spektakl podobny do "Metra" - wzdycha Małgosia Duda. "Nie miałam propozycji z teatrów muzycznych, radia, tv" - mówi Groniec. "Ja też nie i nie ukrywam, że jestem z tego powodu wściekła" - dorzuca Joanna Dark. - Tylu wspaniale śpiewających ludzi się marnuje. Ale w Polsce jest chyba tak, jak zauważył Michał Bajor, ci aktorzy, którzy zaczynają śpiewać stają się artystami kategorii B". "Myślę, iż wciąż nie wygasła zawiść w stosunku do ludzi Józefowicza i utarło się, że jesteśmy amatorami" - zastanawia się Groniec.
"Mamy 50-osobowy, bardzo sprawny zespół ludzi zdolnych, by wyprodukować następny, polski musical" - pisał Tomasz Raczek. I nie myli się. Józefowiczowi udało się bowiem zrealizować marzenia młodych o scenie. Udowodnił, że artystą nie zostaje się z nadania ani z urzędu. Znalazł talenty i pozwolił im zabłysnąć. Dobrze, gdyby mogły świecić wciąż tym samym blaskiem.
PS. W "Metrze" z pierwszej obsady gra wciąż 16 osób. Janusz Józefowicz zaś od dłuższego czasu zapowiada realizację musicalu "Piotruś Pan" (libretto Jeremi Przybora, muzyka Janusz Stokłosa)