Artykuły

Metro z drugiej strony rampy

Za kilka dni, (dokładnie 15 lipca br.) odbędzie się setny spektakl "METRA". Obejrzało ten musical - pomimo wysokich cen biletów! - kilkadziesiąt tysięcy ludzi z całej Polski. Ta liczba oraz gorąca reakcja publiczności więcej niż o przedstawieniu mówi o samych widzach. O ich gustach, potrzebach i brakach polskiego repertuaru (a może całej polskiej kultury?). Na twórców i zespół "METRA" posypał się grad opinii - entuzjastycznych i kąśliwych. My po­prosiliśmy ich o recenzję z... publiczności.

Zespół "Metra" przed każdym spektaklem ma tzw. rozgrze­wkę - wszechstronny trening dla wszystkich scenicznych "mał­pek" i "sikorek". Mówią: Monika Am­broziak, Denisa Geislerowa, Krzysz­tof Adamski, Robert Janowski, Mi­chał Milowicz, Radosław Natkański:

- Kiedy na początku spektaklu pojawia się laserowy napis METRO - zawsze są oklaski. Raz tylko się zdarzyło, że publiczność zaczęła bić brawo dopiero po całej uwerturze.

- Tak, są takie momenty, sceny, efekty, kwestie, na które bardzo częs­to są głośne reakcje, ale czasem tak się nie staje. Humor "Metra" jest bardzo specyficzny. Np. po kwestii "To sku­bany antysemita" (którą mówi Mu­rzyn, Mark!) bardzo często jest głośny śmiech, ale czasem zdarzała się pub­liczność, która wyraźnie nie wiedziała o co chodzi. A kiedyś nawet spotkaliś­my się z zarzutem, że w "Metrze" padają ze sceny jakieś rasistowskie odzywki!

- Kiedy jest mało śmiechu, głoś­nych reakcji to znaczy, że jest publicz­ność starsza, poważna. Kiedy są wiel­kie i częste owacje czujemy na wido­wni młodzież, która się bawi. Oni reagują dużo bardziej spontanicznie. Starsi ludzie są przyzwyczajeni do tego, że do teatru przychodzi się, sie­dzi w ciszy i skupieniu, a klaszcze na samym końcu, kiedy zapada kurtyna.

- Ciekawa jest reakcja na taki epi­zod w scenie "Pieniądze zabiły go!" Ma ona klimat parodii, jest śpiewana operowo itd. I jeden z nas wychodzi w komży i z tacą - robi to bez słowa, ale reakcja jest zawsze murowana, ludzie starsi siedzą cicho, a młodzież wybucha huraganowym śmiechem i brawami!

- Jak reagują wycieczki? Od razu wyczuwa się ich obecność. General­nie jest wtedy głośno. Od początku. Reagują razem, hałaśliwie, zwłaszcza na lasery. Skąd są? Z całej Polski, widzieliśmy autokary z Białegostoku, Częstochowy, Białej Podlaskiej...

- Czasem jak publika jest taka jakaś smętna to wtedy mówimy do siebie za kulisami "Ale dziwny spokój..."

- Ale chyba nie zdarzyło się, aby nie gruchnęli śmiechem, kiedy w sce­nie kolędy na pytanie "Jak ma na imię żona Mikołaja, Mark odpowiada "Merry Christmas"!

- I kiedy Monika, która stale je na scenie, na propozycje głodówki ob­rusza się "Uspokój się" albo kiedy Filip w scenie eliminacji wychodzi mówiąc "Dobrze było" po piosence Anki, a ona (według scenariusza oczy­wiście) przepotwornie fałszuje.

- Cisza po numerach, które zwyk­le budzą śmiech powoduje, że jesteś­my zażenowani i zaniepokojeni. Ale to mobilizuje.

- Żywiołowa reakcja na samym początku spina nas i "dajemy do pie­ca", jak to określa Stokłosa. Kiedy publiczność jest bierna wydaje się, że spektakl trwa dłużej (chociaż to nieprawda!). Nasza gra bardzo zależy od publiczności.

- Ale Józefowicz zawsze przypomina, że my nie możemy bawić się lepiej od publiczności. Jeśli w reakcji na temperaturę, brawa następuje na­sza wewnętrzna wesołość i wychodzimy do następnych numerów roze­śmiani - reżyser to w nas tępi, prze­strzega przed tym.

- Kiedyś po "Wieży Babel" na sce­nie leżało 17 bukietów.

- A kiedyś przy ukłonach spadła na scenę maskotka!

- To nie była maskotka tylko ka­napka dla Moniki!...

- No, maskotka w formie kanapki - taka otwierana żabka z notesem zamiast języka. Podniosła to któraś z dziewcząt. A potem za kulisami podeszła do nas dziewczyna "Bardzo was proszę, to co spadło na scenę to jest dla Adasia Kamienia". A tam było napisane "Nie wiem co napisać - A". I Adaś ma to do dzisiaj...

- Są "fanki", które obejrzały "Me­tro" po 30 razy, prawie połowę tego co zagraliśmy. Noszą czarne koszulki z wyhaftowanym ręcznie napisem "I love METRO".

- To one lubią siadać w pierw­szych rzędach i szczególnie "dają cza­du". Ale największą "zadymę" robią ci najmłodsi widzowie, kilkunastole­tni. - Najwięcej ich przychodzi na spektakle o godzinie 17. Jak tupią, krzyczą, czuję się jak na koncercie rockowym! Nie przyzwyczaiłam się do aplauzu, zawsze go przeżywam jak po raz pierwszy. To wspaniałe lekar­stwo na zmęczenie...

- A ja przez pierwsze przedsta­wienia tak byłem zdenerwowany, że w ogóle nie widziałem publiczności. Byłem nawet zadowolony z tej ściany światła. A teraz widzę ludzi, czuję ich obecność i wydaje mi się, że jestem naturalniejszy, swobodniejszy.

- W spektaklu jest taka scena: An­ka mówi do Jana, wyznając mu w ten sposób miłość "Mam dla ciebie pudeł­ko, ono jest w środku puste". I kiedyś do Roberta (który gra Jana) podeszła za kulisami dziewczyna i bardzo onie­śmielona powiedziała wręczając ja­kieś pudełeczko "Mam dla ciebie pu­dełko, ono jest w środku puste..."

- A do mnie kiedyś na pięć minut przed spektaklem podszedł mały chłopiec i zaczął prosić, abym mu załatwiła wejściówkę, bo on znowu musi zobaczyć "Metro". Znowu? A który raz jesteś?

- "Dziesiąty...". Ale niestety to już było za późno. Podczas przerwy poja­wił się za kulisami" - Proszę pani, jednak jestem" "A co, dostałeś jeszcze wejściówkę?" - Nie kupiłem bilet za 120 tysięcy, bo innych nie było,...". Myślałam, że się po prostu rozpła­czę!...

Janusz Stokłosa: - Nie można pu­bliczności oceniać jednoznacznie. Wojciech Młynarski powiedział kie­dyś: Zła publiczność to taka, która nie przyszła. Natomiast ta, która już jest na sali jest zawsze wspaniała. I kropka! Bo tylko ona się liczy, jej reakcje, wrażliwość, potrzeby i to co w niej zostanie po tym, co zrobiliś­my.

I najważniejsze w tym wszystkim: niedobrze jeśli ludzie na scenie rea­gują na publiczność spekulując: "O, dzisiaj jest taka trochę gorsza pub­liczność, mniejsza i w ogóle, to ja się troszkę poślizgam, trochę sobie od­puszczę, a jeśli jest KTOŚ to się muszę spiąć i zagrać lepiej". To jest fatalnie! To się wtedy zaczyna dege­neracja zawodu, rzemiosła, etyki tzw. metier. Natomiast sztuka sama w sobie musi się rozwijać musi żyć, musi być coraz lepsza!...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji