Good morning Broadway!
Znana jest już dokładna data broadwayowskiej premiery warszawskiego "Metra" - 16 kwietnia 1992. Wiadomo też, że odbędzie się ona w sali "Minskoff Theater". Mało tego, uzgodniono także, w którym lokalu artyści, twórcy przedsięwzięcia i zaproszeni goście spotkają się na tradycyjnym popremierowym bankiecie. Czy okaże się udany - to zależeć będzie od recenzji, jaka jeszcze tej samej nocy opublikowana zostanie na łamach "New York Timesa". Jej ton może przesadzić o całej przyszłości "Metra". Zanim wystartuje ono z Warszawy do stacji Broadway, Janusz Józefowicz wprowadzi na scenę drugą obsadę, która zastąpi pierwszą tu, w kraju. Nowy zespół swą premierę mieć będzie jeszcze przed końcem roku.
- W okolicach sylwestra chcemy wystąpić z anglojęzyczną wersją przedstawienia - mówi Józefowicz. - Myślę, że do czasu wyjazdu za ocean przynajmniej raz, w tygodniu zagramy "Metro" po angielsku. Od początku kwietnia natomiast będziemy trenować już w Ameryce i na oczach publiczności.
Tak właśnie organizuje się tam przedpremierowe "rozgrzewki".
Jak Robin Williams w "Good Morning Vietnam" dzień w dzień witał swych słuchaczy tradycyjnym okrzykiem, tak nasi artyści zamierzają co ranek zawołać: good morning Broadway! I to nie tylko przez pierwsze dwa tygodnie przygotowań do premiery, ani nawet przez kolejne trzy zagwarantowane w umowie. - Liczymy na sukces za oceanem - mówi rzecznik Bataxu. - A jeśli "Metro" okaże się w tamtejszych warunkach hitem, w co nie wątpię, spodziewamy się pobyć w USA nawet i 10-15 lat. Dlatego, gdy zgłaszają się do nas impresariowie z Anglii czy Japonii, odpowiadamy: zadzwońcie po roku 2000. Teraz najważniejsze dla nas - podbić Amerykę.
Janusz Józefowicz bawi właśnie w Nowym Jorku i przygotowuje grunt przed głównym szturmem. Podczas odbywającego się właśnie kongresu szefów teatrów muzycznych opowiada o "Metrze": jak powstało, kiedy, dlaczego właśnie u nas itd. Dziś bossowie amerykańskiej muzycznej sceny słuchają tych opowieści trochę jak bajki o żelaznym wilku. Ale już za siedem miesięcy - kto wie - może nie do pomyślenia będzie w USA nie wiedzieć o "Metrze" z Warszawy...