Bisom nie było końca
Większość miejsc zajęto z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Teatr Letni okazał się za mały. Ostatnim widzom pozostały tylko betonowe schodki pomiędzy sektorami.
Sobotnie przedstawienie "Metra" rozpoczęło się z czterdziestominutowym opóźnieniem. Dopiero o zmroku mogła prawidłowo zadziałać laserowa iluminacja. Na scenie pojawiła się orkiestra i ponad czterdziestu tancerzy i śpiewaków z zespołu Janusza Józefowicza. Młodzi wykonawcy z wrażliwością opowiedzieli historię miłości Anki (Edyta Górniak) i Jana (Robert Janowski). Pokazali dynamiczne, porywające widowisko. Pełne energii, żywiołowe układy choreograficzne i przekonujące ekspresją, proste piosenki były pretekstem do mówienia o potrzebie obrony własnej tożsamości. Były krzykiem o ocalenie człowieka w świecie zdominowanym przez wartości materialne, reprezentowanym przez Filipa (Jan Jankowski) i Maxa (Mariusz Czajka).
Młodzieńcza spontaniczność całkowicie zawładnęła publicznością. Gąszcz klaszczących rąk, wzniesionych wysoko ponad głowy widzów i owacje na stojąco, przeniosły rytm spektaklu na cały amfiteatr. Bisom nie było końca. Pięć razy wywoływano zespół na scenę, pod którą zebrał się tłum roztańczonej młodzieży. Niespodziewanie wysokie zainteresowanie szczecinian pierwszym polskim musicalem, spowodowało, że spektakl pokazano po raz drugi w niedzielę. Przedstawienie prezentowane na co dzień w Teatrze Dramatycznym w Warszawie gościło w Szczecinie, dzięki Piotrowi Muszyńskiemu i studenckiemu klubowi "Trans".