Artykuły

Musical w Ratuszu

Po raz pierwszy w murach warszawskiego Ratusza zabrzmiały dźwięki protest-songu. Mimo sprzeciwów straży prezydenc­kiej, pieśń-modlitwę wykonali na koryta­rzu artyści Studia "Buffo". Zadziwieni urzędnicy wylegli na korytarze, przedzie­rając się pomiędzy tłumem wielbicieli spektaklu "Metro" i radnymi. Żaden z nich nie wiedział, że właśnie odbywają spotka­nie z twórcami i wykonawcami musicalu.

- Sprawa "Metra" znów powraca - powie­dział wielce zdumiony wiceprezydent Warsza­wy Leszek Mizieliński. - Udzieliłem pomocy twórcom spektaklu w ten sposób, że mogli grać na deskach Teatru Dramatycznego przez cały 1996 rok. Ustalono wspólnie, że umowa po­między dyrekcją teatru a "Metrem" kończy się w grudniu '96. Później spektakl miał poszukać sobie innego miejsca. Tymczasem trwa walka o możliwość grania musicalu w Dramatycznym i tylko tam. A argumenty dyrekcji Teatru Dramatycznego są dość przekonujące. Jest co­raz więcej wystawianych sztuk. Brakuje miej­sca na własne, a co dopiero na cudze dekora­cje... Deklaruję pomoc w uzyskaniu innej sce­ny. Wydaje się, że najlepszy byłby teatr bez sta­łej obsady aktorskiej. Jest scena dramatu Te­atru Narodowego, która przez jakiś czas nie bę­dzie eksploatowana. Według mnie metoda wy­muszania nie jest najlepsza przy załatwianiu tego typu spraw.

- Dyrektor Cieślak wynajmuje Teatr Dra­matyczny wszystkim, tylko nie nam - twierdzi Janusz Józefowicz. - Dlaczego ktoś inny mo­że skorzystać z tej sali, a ja jestem dyskrymi­nowany? "Metro" zostało stworzone z myślą o Teatrze Dramatycznym. Z myślą o tej kon­kretnej scenie. Rozmawiałem z dyrektorem Pietkiewiczem na temat użyczenia sceny Te­atru Narodowego, ale nie ma możliwości technicznych, żebyśmy tam się znaleźli. Dlaczego możemy wystąpić w Dramatycznym ze spektaklem "Elvis", dla którego sala została wykupiona przez inną agencję? Może należa­łoby podszyć się pod jakąś inną firmę i w ten sposób załatwić sobie możliwość grania w Te­atrze Dramatycznym ?

"Ześlij mi wojnę, lecz bez wrogów..." - śpiewał Janusz Józefowicz wraz z Moniką "Dzidzią" Ambroziak, Woj­ciechem Dmochowskim i grupą wykonawców "Me­tra" na korytarzu Ratusza. W tym momencie dwóch rad­nych zawołało Józefowicza na salę, w której odbywała się sesja Rady Gminy Cen­trum. Oczywiście wraz ze swoim guru do sali 169 wdarł się cały tłum artystów, wiel­bicieli i żurnalistów. Janusz Józefowicz poprosił radnych o pomoc w wyegzekwowaniu praw identycznych dla każ­dego. - "Protestuję przeciw­ko załatwianiu prywatnych spraw w państwowym te­atrze. Jesteśmy dyskrymino­wani..." - powtarzał kolejny raz.

Następnie apel o pomoc w ra­towaniu musicalu, podpisany w ciągu kilku dni przez cztery ty­siące osób, przeczytała młoda przedstawicielka klubów fanów "Metra".

"W powszechnym zalewie chamstwa i brutalności spektakl "Metro" pokazuje nam jak waż­ne są ideały, za które warto na­wet umrzeć." I skończyła: - Nie zabierajcie nam "Metra", bo to są nasze marzenia, a bez marzeń nie można żyć.

Radny Bogdan Żmijewski tłu­maczył, że Rada Miasta ma ograniczone możliwości pomo­cy, ale jeśli coś może radzić Józe­fowiczowi, to skierowanie spra­wy do prokuratury. Następnie prezydent Marcin Święcicki po­dobnie jak wiceprezydent Mizieliński namawiał Janusza Jó­zefowicza, aby zrezygnował z Teatru Dramatycznego i grał gdzie indziej.

"Sprzeciwiam się, żeby na se­sji Rady urządzano happeningi - grzmiała jedna z młodych i ofen­sywnych radnych - możemy porozmawiać merytorycznie, ale nie pomiędzy dyskusją o budże­cie a decyzjami dotyczącymi transportu."

Na zewnątrz sali z wykonaw­cami "Metra" solidaryzował się Lech Falandysz. "To znakomity pomysł. Dlaczego zabiera się młodzieży doskonały spektakl o wysokich walorach wycho­wawczych?" I z tym pytaniem na ustach wszyscy wyszli przed Ratusz...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji