Artykuły

Nie jestem artystką. Należę do gorszego sortu. Po prostu robię rzeczy

- Myślę, że mój ojciec nie poradziłby sobie z tym, że w 2016 roku palimy na wrocławskim rynku kukłę Żyda, z tym, że zaczynamy jako naród tak bardzo się dzielić - mówi AGATA DUDA-GRACZ, reżyserka teatralna i córka słynnego malarza, którego wystawę otwarto w CSW Znaki Czasu w Toruniu.

Zastanawiała się Pani nad tym, jak Pani tata - Jerzy Duda-Gracz odnalazłby się w dzisiejszej rzeczywistości?

- Myślę, że w ogóle by się nie odnalazł i czułby się fatalnie. On nie mógłby pogodzić się z tym, co się teraz dzieje. Proszę spojrzeć na ten znaczek na mojej kurtce. Ja mam tylko jeden, a mój ojciec miałby ich bardzo dużo. "Jestem gorszego sortu". O ludziach gorszego sortu powiedział Kaczyński. To ci, którzy idą na manifestację, nie zgadzają się z tym, co się dzieje w Polsce w tej chwili. Bardzo się z tym gorszym sortem identyfikuję i jestem dumna, że do niego należę, a nazwa faktycznie jest dosyć dowcipna.

Powiedziała Pani, że nie zgadza się z tym, co się dzieje w Polsce. Jerzy Duda-Gracz z okazji 25-lecia swojej pracy artystycznej powiedział, że "żegna się z publicystyką, bo przeszły mu już naiwne pasje poprawiania świata".

- Wydaje mi się, że dziś to coś innego. Mój ojciec zawsze walczył ze wszystkim, co było "anty". Walczył z antysemityzmem, z rasizmem, z podziałami, z mówieniem, że ktoś jest gorszy, dlatego ma inną orientację seksualną. Walczył, kiedy jedni osądzali drugich i im coś nakazywali. On był człowiekiem, który pomimo tego, że urodził się w 1941 roku i swoje przeżył, miał organiczną, fizjologiczną potrzebę wolności.

Wolności w dobrym tego słowa znaczeniu. Nie chodziło mu o anarchię czy samowolkę, tylko o wolność. Myślę, że nie poradziłby sobie z tym, że w 2016 roku palimy na wrocławskim rynku kukłę Żyda, z tym, że zaczynamy jako naród tak bardzo się dzielić, że nagle są lepsi i gorsi. Ci animalni i nieanimalni, że jedni mają rację, a inni nie, że demokracja jest pustym słowem, którym zaczynamy sobie wycierać mordę. Jak jest z takimi słowami jak: wiara, miłość, ojczyzna, Kościół, Bóg, Polak, Polska, polskość? To są w tej chwili takie słowa chustki, którymi się powiewa, kiedy są potrzebne. Moja mama powiedziała mi ostatnio coś bardzo bolesnego, ale trafnego, że może dobrze się stało, że ojciec tego nie doczekał. On tą Polską zawsze bardzo żył. Kochał ją na swój sposób i nienawidził. Był w niej zanurzony, malował tylko w Polsce. Zawsze miał problem z udawaniem, przez co miał wielu wrogów. Posiadał ten niebezpieczny zwyczaj mówienia ludziom wprost, co o nich myśli czy w ogóle to, co myśli. Był człowiekiem nieprawdopodobnie, a nawet fanatycznie, etycznym, z którym bardzo trudno się żyje. Wiele razy miałam o to do niego żal.

Nigdy się nie ugiął? Zawsze wyznawał swoje zasady?

- Zawsze. I płacił za to wysoką cenę. Do dzisiaj ją płaci, chociaż już go nie ma. Bardzo się cieszę z tej wystawy w Centrum Sztuki Współczesnej w Toruniu, ponieważ coraz trudniej mi coś takiego zrobić. Mam prawie 900 prac ojca i chciałabym je móc wystawiać, nie czerpiąc z tego żadnych profitów. Kiedyś obiecałam mu, że zrobię taką galerię. Przez lata rozmawiałam o tym w Krakowie, ale to się nie udało i nie uda póki co. Jest cała masa publikacji, gdzie pisze się o sztuce dwudziestego wieku i mój ojciec nie jest w nich wymieniany, a są to prace poważne.

Długo Pani walczyła z tym, z czym mierzą się dzieci sławnych rodziców? Chodzi mi o to, czy nazwisko nie przeszkadzało Pani we własnym życiu zawodowym? Pani jest reżyserką, scenografką, artystką.

- Ja nie traktuję siebie jako artystkę. Tak samo, jak mój ojciec nigdy siebie nie traktował jako artystę. O tym pięknie mówi Joker w drugiej części "Batmana": "Ja po prostu robię rzeczy i tak staram się to traktować". Uważam, że słowo artysta jest bardzo niebezpieczne, wieloznaczne i w wielu przypadkach bardzo pejoratywne. Z tym nazwiskiem to jest dziwna rzecz. Zawsze byłam z niego dumna, tak samo, jak z ojca. Ono mi nigdy nie pomogło, ale ojciec przez to, jakim był człowiekiem i co robił, pomógł mi bardzo. Mam wrażenie, że nie byłoby mnie bez niego. Bez względu na całe moje nieudanie i robienie rzeczy nie tak, jak powinnam. Naprawdę wszystko mu zawdzięczam, dlatego nigdy nie zżymałam się na to, że miewam przez to kłopoty. Nie miałam żalu do świata ani do niego, że jestem córką Dudy-Gracza.

Zdarzały Wam się różnice zdań? Pracowaliście kiedyś razem?

- Tylko raz! Raz postanowiliśmy razem pracować i to był koszmar. Robiłam przedstawienie na dużej scenie w Teatrze Słowackiego w Krakowie - "Kaligulę" A. Camusa. Zaproponowałam tacie, żebyśmy razem zrobili scenografię. On z racji uprawianego zawodu w ogóle nie był przyzwyczajony do współpracy z kimś, do tego, że się idzie na kompromis, że się rozmawia. Współtworzenie scenografii przez nas było praktycznie niemożliwe. Kłóciliśmy się straszliwie, aż w końcu odpuściłam. Podeszłam do ojca i powiedziałam: "Wiesz co, nigdy więcej nie będę z tobą współpracowała. Zrób tę scenografię tak, jak uważasz i ja się w nią wpiszę". I tak się też stało. Zawsze uwielbiałam i ceniłam mojego ojca, ale on w sposób fundamentalistyczny podchodził do pewnych rzeczy. Nie dyskutował na temat sztuki. Wiele razy mówił, że pokazuje na swoich obrazach świat, który odchodzi, którego już nie będzie.

Pani też w swoich spektaklach unika najnowszego dramatu. Dlaczego?

- Odbieram go w sposób powierzchowny i bardzo naskórkowy, a wydaje mi się, że teatr powinien mówić o rzeczach ważnych. To nie znaczy, że ma być zadęty. Powinien być i straszny, i śmieszny, i dotykający. Ja mówię o nietolerancji, miłości, śmierci, przemijaniu, Bogu, homofobii, koszmarze, jakim jest wojna, czy też o ludzkiej podłości. W pewnym momencie zrozumiałam, że jeśli chcę o czymś opowiadać w bardzo własny sposób, to muszę pisać sobie sama. Większość spektakli to moje teksty albo... Szekspira, albo Gombrowicza.

***

Teczka osobowa

Agata Duda-Gracz

Reżyserka teatralna i scenografka. Córka Jerzego Dudy-Gracza. Urodziła się w 1974 r.

Absolwentka historii sztuki na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserii dramatu w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie. Zrealizowała ponad 20 spektakli jako reżyserka, scenografka i kostiumografka w teatrach w Kaliszu, Krakowie, Łodzi, Warszawie, Wrocławiu i Zakopanem. Agata Duda-Gracz ma na swoim koncie także reżyserię opery. W Poznaniu, w poprzemysłowej architekturze Starej Gazowni zrealizowała, przeniesioną w realia dzisiejszych slumsów, inscenizację "La Bohemę" Giacomo Pucciniego. Jest laureatką wielu nagród teatralnych. Była żoną aktora Marcina Sianko. Jest mamą 11- letniego Stanisława.

--

Na zdjęciu: Agata Duda-Gracz na otwarciu wystawy "Duda-Gracz 75" w Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu w Toruniu, 10 czerwca 2016 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji