Artykuły

Adam Orzechowski: sztuka Ludlama jest jak krzywe zwierciadło

- Obserwacje i obawy Ludlama są mi dosyć bliskie i zarówno pozerstwo pozornie awangardowej sztuki jak i zbyt łatwe pocieszenia niesione przez wątpliwej jakości specjalistów od prostych diagnoz psychoanalitycznych, budzą i moje wątpliwości i sprzeciw. I bliska jest mi potrzeba ukazania tych zjawisk w krzywym, parodystycznym zwierciadle - mówi reżyser Adam Orzechowski przed premierą spektaklu "Par paranoje" na Scenie Letniej Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim.

Bezpardonowa krytyka pseudowangardowej sztuki, wulgarnej wersji psychoanalizy, uwikłania w seksualne obsesje - to ważne punkty najnowszego spektaklu Teatru Wybrzeże, "Par paranoi" w reżyserii Adama Orzechowskiego [na zdjęciu].

Przemysław Gulda: Po "Tajemniczej Irmie Vep" wraca pan do twórczości Charlesa Ludlama. Co pana w niej tak fascynuje?

Adam Orzechowski: Fascynacja to może trochę zbyt silne określenie, przyjmijmy, że jego kolejne dzieło wzbudziło moje zainteresowanie, że dostrzegłem jego sceniczny potencjał, że lubię ten rodzaj humoru, że podzielam jego rezerwę wobec pseudoawangardowej sztuki i prostackiej, powierzchownej psychoanalizy praktykowanej przez domorosłych od niej specjalistów, uprawiających również dramatopisarstwo.

Ludlam znany był nie tylko ze swoich tekstów, ale także z wkładu, jaki położył w wykształcenie koncepcji "theatre of the ridiculous". Na ile jest ona panu bliska? Na ile jej echa będzie można zobaczyć w pana nowym spektaklu?

- Jego Manifest Ridiculous Theater z podtytułem "przekleństwo ludzkiej głupoty" jest rzeczywiście niezwykle inspirujący, a aksjomaty, których ośmieszenie postawił sobie za cel, takie jak choćby: "Jesteś chodzącą drwiną z własnych ideałów. A jeśli nie, to zbyt nisko ustawiłeś ideały." lub "Ludzi, którzy twierdzą, że wierzą w Boga, a zaprzeczają temu każdym swoim czynem, jest tyle samo, co osób, które twierdzą, że Bóg nie istnieje, chociaż każdy ich gest stanowi akt wiary" aż proszą się o sceniczne wykładnie. Zapraszam więc na naszą premierę i szukanie w niej ech wytycznych Ludlama.

Tekst Ludlama jest zjadliwą satyrą na kilka charakterystycznych dla współczesnego świata zjawisk - od psychoanalizy, przez seksualne obsesje do dwuznacznej roli sztuki awangardowej. Które z elementów tej satyry są panu szczególnie bliskie? W którym miejscu swojej krytyki współczesności Ludlam ma, pana zdaniem, najwięcej racji?

- Nie chciałbym tego ważyć i podawać procentowych wyników - jak już mówiłem obserwacje i obawy Ludlama są mi dosyć bliskie i zarówno pozerstwo pozornie awangardowej sztuki jak i zbyt łatwe pocieszenia niesione przez wątpliwej jakości specjalistów od prostych diagnoz psychoanalitycznych budzą i moje wątpliwości i sprzeciw. I bliska jest mi potrzeba ukazania tych zjawisk w krzywym, parodystycznym zwierciadle.

Za sprawą tego spektaklu ponownie ożywa Scena Letnia Teatru Wybrzeże w Pruszczu Gdańskim. Co jeszcze będzie można na niej zobaczyć w tym sezonie?

- Na początku sierpnia zaprosimy na "Uwiedzionych", premierę w reżyserii Jarosława Tumidajskiego łączącą dwie rzadko pojawiające się na polskich scenach klasyczne sztuki: "Małżeństwo z kalendarza" Franciszka Bohomolca i "Cudzoziemczyznę" Aleksandra Fredry. Tematyka poruszana przez obu dawnych autorów jest jednak ciągle obecna w polskim współczesnym myśleniu: to sztuki o naszych wadach, zaściankowości, o odrzucaniu lub bezkrytycznym zapatrzeniu w zachodnie obyczaje, o naszych kompleksach. W lipcu będziemy mieli okazję oglądać nową premierę Teatru Dada von Bzdülöw. No a poza tym wakacyjna repetycja naszego całego niemal repertuaru - premiery ostatniego sezonu: "Fahrenheit 451", "Faraon", "Czyż nie dobija się koni?", "Pełnia szczęścia", "Noc iguany" i te trochę starsze: "Portret damy", "Statek szaleńców", "Raj dla opornych", "Seans", "Akt równoległy", "Murzyn warszawski", "Amatorki" i oczywiście - przedstawienie roku: "Wesołe kumoszki z Windsoru" na scenie Teatru Szekspirowskiego. A także kolejne "Lekcje niegrzeczności" prowadzone przez Koziołka Matołka i Pszczółkę Maję - a więc repertuar różnorodny, w którym każdy z pewnością znajdzie coś dla siebie na każdej z naszych scen. Zapraszam do Pruszcza, Sopotu i Gdańska na lato z Teatrem Wybrzeże.

"Par paranoje" będą spektaklem mocno "wędrującym" - będzie go można zobaczyć aż na trzech scenach: w Pruszczu Gdańskim, w Malarni i na Scenie Kameralnej w Sopocie. Dlaczego? Jakie trudności realizatorskie pociąga za sobą przygotowanie spektaklu, który jest grany w tylu miejscach?

- Wiele naszych spektakli, tych spoza Dużej Sceny, gramy i na Scenie Kameralnej i w Malarni, a latem jadą też do pruszczańskiej Faktorii. Co więcej - niektóre trafią też na naszą nową scenę Stara Apteka, którą za rok, na przełomie sezonów, mamy nadzieję otworzyć. Pragniemy wychodzić do naszych widzów, tym z Sopotu pokazać nasze gdańskie przedstawienia i na odwrót. Wszystkie te mniejsze sceny są zbliżone parametrowo, więc już na etapie projektowania dekoracji dbamy o to, by przyjęła je każda z nich. Jedynie Scena Letnia nie zawsze pozwala na zachowanie identycznych z pozostałymi warunków scenograficznych, ale ma za to inne zalety. Kto jeszcze jej nie odwiedził, powinien koniecznie w te wakacje nadrobić tę zaległość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji