Artykuły

Prelapsarianowowie

Brexit. Odżywające nacjonalizmy. Nowa "Wiosna Ludów"? Niektórzy powiadają, że tendencje separatystyczne mogą znowu stać się paliwem kolejnej tragedii na kontynencie. W sumie Europa bez wojen żyć nie potrafi - pisze ks. Andrzej Luter.

A może pojawi się mocny człowiek i "ogarnie" Europę. Jakaś powtórka z 1933 roku. Że to przesada? Może tak. Na pewno nastał czas Prelapsarianowów, demagogów, rewolucjonistów, cyników, pragmatyków - o różnej proweniencji ideologicznej.

Kto widział "Anioły w Ameryce" Tony'ego Kushnera w reżyserii Krzysztof a Warlikowskiego (na zdjęciu) ten wie, o kim piszę. Nie trzeba już wyjeżdżać gdzieś poza Warszawę, na Wał Miedzeszyński. Warlikowski ma wreszcie swój teatr w centrum Warszawy, więc i "Anioły w Ameryce" powracają. Kto nie widział, powinien zobaczyć, koniecznie.

"Chcę zrobić spektakl - mówił Warlikowski kilka lat temu - o zagonionym świecie, w którym rodzina odchodzi na dalszy plan. Wydaje się, że Warszawa jest miastem złożonym z młodych ludzi odnoszących sukcesy, kupujących mieszkania i samochody. W większości są samotni, bo wtedy łatwiej o pracę i w pracy. Chcę postawić pytanie, co się stanie z tymi ludźmi, kiedy już wszystko osiągną, a nie będą przynależeli do żadnej wspólnoty w postaci właśnie rodziny. Co się stanie z ich samotnością, myśleniem i wiarą, w której zostali wychowani". Osobiste i intymne dramaty zmuszają do rozmowy na temat chorób toczących nasze społeczeństwo, nasz świat, w którym sprawy moralne wykorzystywane są często w sposób fundamentalistyczny do wygrywania celów politycznych i ideologicznych.

Człowiek wtedy staje się przedmiotem gry i buntuje się, a bunt nie zawsze prowadzi ku dobru. Z jednej strony nie godzi się na trywializację ideałów i niszczenie autorytetów, z drugiej zaś sam ulega hipokryzji, którą tak pogardza. Buntuje się przeciwko rzeczywistości politycznej, kulturowej i religijnej. Szuka Boga, albo walczy z Nim, a jednocześnie ulega schematom myślenia, niepozwalającym mu wyjść poza swój hermetyczny świat. Bunt ten robi wrażenie beznadziejnego biegu ku przepaści. I wtedy pojawia się On. Prelapsarianow - zbawca. Wielki Manipulator.

Ekspresyjne przemówienie Aleksieja Antediliuwianowicza Prelapsarianowa, najstarszego bolszewika świata, ma porywać tłumy. Atakuje on gnijącą epokę, bo nie przyniosła światu żadnej idei, która zafascynowałaby ludzi, tak jak ta, której właśnie on sam jest wyznawcą. Przyniosła najwyżej czarodziejską rękę wolnego rynku i amerykańskie cheeseburgery. "Pokażcie Biblię innej pięknej teorii" - woła stary bolszewik. Europa i Polska pełna jest takich poszukiwaczy nowych idei łączących fanatyzm ze skrajną religijnością albo skrajną antyreligijnością; poszukiwaczy prawicowych i lewicowych, wszystko jedno zresztą jakich, przecież to już nie ma znaczenia. Może pojawi się jakiś młody Prelapsarianow, za którym pójdziemy w imię lepszego świata. W imię lepszej Polski, bo przecież "Polska ma być Polską".

Historia nie jest nauczycielką życia. Gdyby była, to owi poszukiwacze wiedzieliby, że wszelkie ideologie upadają, pozostają tylko wiara, nadzieja i miłość. Te trzy. Patrzę na świat z punktu widzenia człowieka wierzącego, i wiem, że wiara nie jest ideologią, gdyby nią była dawno by już sczezła; i chrześcijaństwo nie jest ideologią ani nawet światopoglądem. To raczej zapatrzenie się w Boga i pójście z Nim w świat, taki, jaki on jest - piękny i brzydki, dobry i zły.

Ideologia niszczy wiarę w człowieku. Można odnieść wrażenie słuchając niektórych "homiletów", że wiedzieni jakimś samobójczym instynktem pragną tego zniszczenia. Wierzą nie w Boga, tylko w wiarę. Bohaterowie Warlikowskiego zbyt często dają się zawładnąć ideologii, zapominając, że kontakt z Absolutem wymaga całkowitej bezinteresowności.

Anioł mówi u Kushnera i Warlikowskiego, że Bóg, stwarzając nas, wyzwolił "uśpioną twórczą energię postępu". "To z wami narodził się Wirus Czasu. (...) Macie Myśli. I macie Wyobraźnię". Co z tym zrobicie? - zdaje się pytać anioł. A niebo jest jak San Francisco: "Dom za domem rosną tam na wzgórzu. Od Szczytu aż po brzegi Zielonej Lustrzanej Zatoki. (...) Falujący krajobraz, nad którym Zawisła Groźba Sejsmicznej Katastrofy. Tym piękniejszy, że jutra niepewny. (...)". Anioł mówi, że Bóg nas opuszcza jako nieudane dzieci. Nie wiemy dokąd poszedł. "Sfrustrowani, niechciani, zastygliśmy w oczekiwaniu. Nasze najpiękniejsze domy, najsłodsze winnice, zszarzały i uschły z tęsknoty za Nim". Anioł krzyczy: "Wypędziliście Go! Musicie się zatrzymać! (...) Nie starajcie się pojąć świata ani jego Unikalnej Subtelnej Logiki. Wy nie rozumiecie. Wy tylko niszczycie. (...) Nie ma innego Syjonu niż w Was!"

Z jednej strony anioł Kushnera i Warlikowskiego jest zwiastunem pesymizmu, mówi wszak o powolnym upadku "Wielkiego Projektu", rozbiciu "Zegara Wieczności", nieodwracalnym gaśnięciu świata w "bezwzględnej księżycowej onyksowej nocy". Z drugiej strony wprowadzony został do spektaklu przejmujący psalm 23: "Pan jest moim pasterzem, niczego mi nie braknie", który w tragedię wnosi ożywczy blask nadziei.

Na zakończenie spektaklu wszyscy aktorzy zwracają się bezpośrednio do widza. Niektórzy interpretują tę scenę jako projekt nowej rodziny. Nie wiem, może taka była intencja reżysera. Porusza jednak utopijna "ewangeliczność" tego epilogu. Postacie dramatu mówią sporo o polityce, o wydarzeniach współczesnego świata. Góruje nad nimi Anioł Bethesda. Najważniejsze są jednak końcowe słowa wypowiedziane przez Priora: "Fontanna w tej chwili nie działa, wyłączyli ją na zimę, bo w rurach tworzy się lód. Ale latem to taki piękny widok. Chcę tu być, żeby to zobaczyć. Mam taki zamiar. Nadzieję. (...) Nie będziemy już umierać w ukryciu. Świat idzie tylko do przodu. Będziemy obywatelami. Najwyższy czas. A teraz do widzenia. Jesteście cudowni, wszyscy. I błogosławię was: Niech życie trwa. Zaczyna się Wielka Praca". Ktoś może powiedzieć, że to zbyt konstruktywne i sentymentalne zakończenie. Rzeczywiście, przynosi ono pozytywne przesłanie nadziei, nie oznacza jednak, że końcowy optymizm Priora nie zamieni się wkrótce w dramat. Bo życie człowieka - pisał filozof - niekoniecznie jest rzeczą radosną: najcenniejsze jego klejnoty są oprawne w ciemność, jak gwiazdy. Mówiąc po Pascalowsku - od piekła lub nieba odgradza na jedynie najkruchsza rzecz w świecie - życie.

Tak, czy inaczej Prelapsarianowowie ostatecznie przegrają. Przedtem jednak mogą zgotować piekło; bo tak naprawdę to człowiek człowieka skazuje na piekło. Jego istotę znakomicie oddała wielka pisarka Hanna Malewska. Pisała o rzeczach, które przeżyła i przeżywała, o rzeczach nie do nazwania, nie do sklasyfikowania, o obrazach, które człowiekowi nie mogły się nigdy przyśnić, o faktach, dla których nie było precedensów, wymykających się racjonalnemu rozumowaniu, wiedzy i wyobraźni, nie tylko historyka, socjologa czy teologa, ale po prostu człowieka. Malewska pisała o świecie, jak o "klinice dla obłąkanych".

Prelapsarianowowie odchodzą w niesławie, wcześniej lub później. Czy możliwe jest jednak, żeby po ich odejściu człowiek na powrót stał się zwierzęciem oswojonym, kulturą bakterii nieszkodliwych?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji