Dyżur
Dziś, gdy przyszła pora upomnienia się o zagrabioną własność i niszczone wartości, okazało się, że najłatwiej się upomnieć o dawne nazwy ulic.
"Gazeta Poranna 2 grosze" z sierpnia 1924 r. zamieściła rozmowę ze Stanisławem Miłaszewskim, kierownikiem literackim Teatru Narodowego pod dyrekcją Juliusza Osterwy:
" - Kiedyż otwarcie Teatru Narodowego?
Dowiaduję się, że termin ostateczny nie został jeszcze ustalony.(...) Przygotowania są w pełnym biegu. Robota wrze. Buzuje. Kipi. Właśnie za chwilę ma się odbyć bardzo, ale to bardzo ważne posiedzenie. P. Prezydent miasta przybędzie tylko co patrzeć (...)
- Postanowiliśmy nieodwołalnie, że na pierwszy ogień pójdzie "Mazepa". Utwór ten ma najświetniejsze tradycje w dziejach pierwszej sceny polskiej. Grywali w nim najznakomitsi polscy artyści. Za czasów niewoli, kiedy na afiszach nie wolno było drukować nazwiska Słowackiego i kiedy w spisie osób wyraz "król" trzeba było zastępować wyrazem "książę" - "Mazepa" był sztuką najbardziej sztandarową, najapetyczniej reprezentującą ambicje narodowe scen warszawskich. Każde przedstawienie tej wspaniałej tragedii było czymś w rodzaju patriotycznego nabożeństwa. Nic więc naturalniejszego, że od tej właśnie sztuki rozpocznie swoją działalność wskrzeszony w Warszawie wolnej Teatr Narodowy".
Tak było 68 lat temu. Robota wrze. Buzuje. Kipi. Dziś teatr za teatrem upada, Narodowego nie ma, sale stoją puste, wymarłe i czekają na remonty, na które nikt nie chce dać ani grosza. Na palcach jednej ręki można policzyć zespoły aktorskie w dwumilionowej Warszawie. Ale właśnie jeden z nich - Teatr Ateneum - dał "Mazepę" na 45-lecie aktorskiej pracy Gustawa Holoubka.
O czym jest "Mazepa"? Obłudny i rozpustny król Jan Kazimierz wraz ze swoim dworzaninem Mazepą przybywają w gościnę do Wojewody. Ten ma młodą, nową żonę, Amelię i dorosłego syna, Zbigniewa. Amelię z pasierbem łączy platoniczne uczucie. Natomiast Mazepa ma wobec Amelii dużo konkretniejsze, choć przelotne zamiary. Wierszem to wszystko eleganckim i romantycznym jest opowiedziane, bo autor Wielkim Poetą był! Nie będę tu streszczał wszystkiego. Byle gazeta codzienna, byle wiadomości telewizyjne niosą nam prozą tyle informacji o cierpieniach ludzi w Globalnej Wiosce, że niewiele nas wzrusza cierpienie Wojewody w 1666 r. Niech cierpi, skoro głupi i cały się nadhonorem owinął! Cierpi zatem Wojewoda-Fronczewski jak umie - a umie! Cierpi, że omal mu żyłka nie pęknie, potem mu ona pęka, ale on ma drugą jeszcze żyłkę i tą drugą cierpi, a gdy i ta mu się kończy, to poza żyłką cierpi. Wszystko zgodnie z profesorem Pimko.
A jednak muszę wyznać uczciwie, że się nie nudziłem. I żywa reakcja po przedstawieniu, i brawa owacyjne na stojąco dowodziły, że nie tylko ja. A nie była to grzecznościowa owacja, że niby tak wypadało. Oto bowiem po raz pierwszy od wielu, wielu lat zobaczyliśmy razem na scenie aktorów dawnego Teatru Dramatycznego - teatru, którego rolę w powojennej kulturze trudno przecenić.
Teatr Dramatyczny wykończono w 1982 r. z politycznej zemsty na zespole i jego dyrektorze Gustawie Holoubku. Dziś, gdy przyszła pora upomnienia się o zagrabioną własność i niszczone wartości, okazało się, że najłatwiej się upomnieć o dawne nazwy ulic. I że to w zasadzie wystarczy. Nie będę tu kruszył kopii w sprawie dzisiejszego Teatru Dramatycznego, bo oto mamy poważniejszą: warszawski Instytut Sztuki. Czy nasza władza nie rozumie - a jeśli nie rozumie, to czy przynajmniej nie czuje, że likwidacja (bo jak to nazwać?) Instytutu Sztuki PAN to jest afera o następstwach katastrofalnych. Teraz, konsekwentnie, można będzie zlikwidować np. Muzeum Narodowe albo Bibliotekę Narodową, bo też są nieopłacalne. Filharmonia też jest nieopłacalna. Kultura w ogóle jest nieopłacalna, tylko że dzięki niej istnieje taki drobiazg jak świadomość narodowa. A przecież o tę właśnie narodową świadomość walczył (tak się przynajmniej zdawało) dzisiejszy establishment śpiąc na styropianie. Możemy sobie dziś dworować z niektórych strof Wieszcza Jula, ale gdyby nie jego "Mazepa", to kto wie, jakim językiem byśmy dziś gadali ze sobą.
Wracam do Jubileuszu. Wiedział 68 lat temu Kazimierz Kamiński co robi obsadzając Osterwę w postaci Mazepy. Holoubek też wiedział obsadzając dziś Marka Kondrata. Kamiński (reżyser) obsadził się wtedy w roli króla, dziś królem był też reżyser, a jednocześnie Jubilat. I oto mieliśmy scenę-brylant: Król-Mazepa.
Kolejny raz w życiu okazało się że jestem sentymentalny. Jakie to piękne - kurka wodna - że znów się ma przed sobą w kupie tych, na których się chodziło, których się podziwiało. Tego wieczoru w "Ateneum" odżyło wspomnienie wspaniałego "Dramatycznego", do którego ganiałem przez 30 lat.
A potem były przemówienia, listy gratulacje i piękne wystąpienie Aleksandra Bardiniego, który popisał się wspaniałą pamięcią. Nic to w końcu nadzwyczajnego, "aktorowi nie wolno nie mieć dobrej pamięci" - pisał w 1914 r. Osterwa. Wystąpił również Adam Michnik, życząc Jubilatowi "sukcesów w naszej beznadziejnej sprawie". Przyjęto to wielkimi brawami i śmiechem, nastrój był bowiem taki, że wszyscy zapomnieli, jakie dziś czasy dla kultury. I może tylko obecność jednego pana z ratusza nam to przypominała. Ale ten pan bardzo udanie udawał, że jemu i jego mocodawcom też na teatrze zależy, więc i my wszyscy udawaliśmy, że w to wierzymy.
Juliusz Osterwa w swym dzienniczku zapisał pod datą 29 października 1946 r.: "W szkole dramatycznej Holoubek dyżuruje".
I dyżuruje nadal. Tylko tych miejsc dyżurów ma dużo więcej.