Artykuły

W sam raz na wakacje. O "Kiss me, Kate" w Teatrze Szekspirowskim

"Kiss me, Kate" Cole Portera w reż. Bernarda Szyca, spektakl w koprodukcji Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego i Teatru Muzycznego w Gdyni. Pisze Łukasz Rudziński w portalu trojmiasto.pl

Po sukcesie "Wesołych kumoszek z Windsoru", efektu współpracy z Teatrem Wybrzeże, w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim postanowiono pójść za ciosem i razem z kolejną trójmiejską sceną przygotować drugi tytuł na scenę elżbietańską. W koprodukcji z Teatrem Muzycznym w Gdyni powstał więc musical "Kiss me, Kate", który potwierdza słuszność obranego przez Szekspirowski kierunku. To lepsza wersja musicalu z powodzeniem granego na deskach Teatru Muzycznego kilka lat temu.

"Kiss me, Kate" to broadwayowski hit sprzed blisko 70 lat, z przyjemną dla ucha muzyką Cola Portera i zabawnym librettem Samuela i Belli Spewack, inspirowanym "Poskromieniem złośnicy" Williama Szekspira. Fabuła spektaklu opiera się na pomyśle teatru w teatrze - Fred Graham właśnie wystawia "Poskromienie złośnicy" w podrzędnym teatrze w Baltimore, mając nadzieję na sukces i odbicie od finansowego (i artystycznego) dna. Do spektaklu angażuje swoją byłą żonę Lilli Vanessi, która doskonale pasuje mu do roli Kasi, tytułowej złośnicy. Sam zaś gra Petruchia, pragnącego poskromić ją i uczynić przykładną, posłuszną swojemu mężczyźnie żoną. Nie przeszkadza mu to otwarcie flirtować ze słodką Lois Lane, podrzędną i głupiutką aktoreczką, obsadzoną w roli Bianki.

Przez pomyłkę bukiet przeznaczony dla Lois trafia jednak do Lilli, a na domiar złego partner Lois, Bill - w spektaklu Freda grający zakochanego w Biance Lucentia - jak na hazardzistę przystało, przegrywa pokaźną sumkę i wystawia weksel na Freda, ściągając mu na głowę gangsterów egzekwujących długi. Ta niezbyt wyszukana fabuła pozwala lawirować pomiędzy kreśloną bardzo grubą kreską intrygą spektaklu Freda, a wydarzeniami na zapleczu jego teatru.

Musical wystawiony został w 2006 roku w Teatrze Muzycznym w Gdyni przez ówczesnego dyrektora tej sceny Macieja Korwina (przy współpracy z Bernardem Szycem, obecnym reżyserem spektaklu). Z tamtego przedstawienia pochodzi większość kostiumów i zarys scenografii, jakie odnajdujemy w gdańskim przedstawieniu autorstwa Jerzego Rudzkiego, choreografie ułożone przez Joannę Semeńczuk czy bardzo efektowne układy stepowane (przygotowane przez Jacka Westera). Co więcej, wiele ról, także tych kluczowych (jak Fred Graham, Kate w drugiej obsadzie czy Lucentio) wykonywana jest przez tych samych aktorów co kilka lat temu.

Jednak spektakl dzięki pracy reżysera Bernarda Szyca oraz całego zespołu artystycznego, wygląda inaczej i - co tu kryć - wypada dużo lepiej niż tamto przedstawienie Teatru Muzycznego. Zniknęło wiele najprostszych i niewyszukanych gagów, sprawiających wrażenie, jakby aktorzy usiłowali być na siłę śmieszni, a samo przedstawienie - z wielką korzyścią dla całości - w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim wystawiono w nieco bardziej skondensowanej, krótszej formie. Wprawdzie z racji warunków oglądania przedstawienia warto byłoby jeszcze skrócić oba akty o przynajmniej kilka minut, jednak gdańsko-gdyński "Kiss me, Kate" jest zgrabnym, efektownym musicalem, w którym artyści znajdują się dosłownie na wyciągnięcie ręki (szczególnie dla widzów zajmujących miejsca stojące, tuż przy scenie).

Wielka w tym zasługa aktorów. Cały pierwszy akt jest wielkim popisem Karoliny Trębacz (w drugiej obsadzie jej miejsce zajmie Alicja Piotrowska) w rolach Lilli Vanessi i Kate, która oprócz wielkich i doskonale znanych bywalcom Muzycznego możliwości wokalnych, prezentuje zaskakująco dopracowane, zniuansowane aktorstwo. Oczywiście jej "Chłop to drań", czy świetny duet z grającym Freda/Petruchia Rafałem Ostrowskim w "Pocałuj mnie, Kasiu" są oczywiście wisienkami na torcie, tej niezwykle udanej kreacji, być może najlepszej w bogatym dossier Karoliny Trębacz.

O ile pierwszy akt niepodzielnie należy do Karoliny Trębacz, to w akcie drugim, lepiej od niej wypada Rafał Ostrowski jako Fred Graham i Petruchio, który do bardzo dobrych piosenek (m.in. wykonywanej wspólnie z Trębacz "Wunderbar") dokłada bardzo zgrabne, nieprzesadzone aktorstwo. Oboje z Trębacz grają swoje role bardzo czysto, bez niepotrzebnych zagrań pod publiczkę. Tomasz Bacajewski jako Lucentio daje się zapamiętać głównie jako tancerz i wykonawca ckliwego, ale ironicznego utworu "Bianka". Nie dorównuje mu, niestety, Iga Grzywacka w roli Lois Lane (grać będzie zamiennie z Katarzyną Wojasińską), która na scenie jest mało wyrazista, nie porywa też jeden z popisowych numerów całego musicalu w jej wykonaniu "Jestem ci wierna, choć na swój sposób".

Wartościowym uzupełnieniem głównych bohaterów jest duet Gangsterów w wykonaniu Marcina Słabowskiego i Tomasza Gregora (z dobrze wykonaną piosenką "Ucz się Szekspira"). Zabawnie wypada też amerykański epizod Aleksego Perskiego jako generała Harrisona Howella. Jednak siłą "Kiss me, Kate" Teatru Muzycznego jest przede wszystkim energia całego spektaklu, bardzo dynamicznego i praktycznie pozbawionego statycznych momentów. Oczywista, czytelna dla widzów gra konwencją musicalu, pozwala aktorom Muzycznego na dużą swobodę i luz sceniczny, który ani przez moment nie przechodzi w nonszalancję czy efekciarstwo (nie licząc może udanego, bo jedynego tak zagranego epizodu sług Petruchia w jego posiadłości).

Wśród słabszych stron przedstawienia można wskazać niewielką "elżbietańskość" tej produkcji. To raczej spektakl wystawiony w układzie sceny elżbietańskiej (wysuniętej pomiędzy widzów oglądających "Kiss me, Kate" z trzech stron), niż faktycznie zagrany na trzy strony. Aktorzy przez zdecydowaną większość czasu skierowani są tylko przed siebie, co akurat w tak dynamicznym gatunku jak musical niespecjalnie przeszkadza, bo ruch sceniczny (przygotowany przez Bernarda Szyca) wymusza na nich sporą aktywność. Dzięki wartkiej, żywiołowej akcji spektakl ogląda się bardzo dobrze.

Dlatego też "Kiss me, Kate" warte jest polecenia. I chociaż to produkcja mniej efektowna niż błyskotliwe, a przy tym przaśne i nawiązujące do komedii del arte "Wesołe kumoszki z Windsoru", śmiało wróżyć jej można podobny sukces.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji