Artykuły

Boję się lęku, snu, pustego miejsca obok

"Coming out" Jacka Góreckiego w reż. Aleksandry Popławskiej w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Mocnym akcentem kończy teatralny sezon Teatr Dramatyczny w Warszawie. Choć ryzyko było bez wątpienia duże - debiutujący dramaturg i w obsadzie aktorki, których ostatnio teatr szczególnie nie rozpieszczał. Tymczasem Aleksandrze Popławskiej udało się stworzyć przejmujący spektakl, którego prawda, emocjonalna mięsistość zawiera się w każdym elemencie, jaki pojawia się na scenie. A wszystko to udaje się pokazać bez jakichkolwiek inscenizacyjnych podpórek czy fajerwerków, tak często dzisiaj stosowanych widowiskowych tricków zyskujących łatwy poklask. Na Scenie Przodownik mamy teatr w najczystszej postaci - bardzo dobry, mądry i wnikliwy tekst Jacka Góreckiego, z ogromnym znawstwem penetrujący naturę kobiecej psychiki i jej duszy, podparty przepracowanym głęboko aktorstwem, które w interpretacji postaci Anny Gorajskiej(Simone Godet), Agnieszki Wosińskiej (Justyna Jabłońska) i Krystyny Tkacz (Lilli) jest wprost magnetyzujące. Robi to na prawdę piorunujące wrażenie - im bardziej wnętrza bohaterek są tajemnicze i nieprzejrzyste, lub też przerażone czy podniecone, dokonuje się też w ich ciałach zmiana w wyrazistości zewnętrznych reakcji, zamiera gest, który przez chwilę może znaczyć więcej niż jakiekolwiek słowo, a wydobywający się z ich serc skowyt grzęźnie w gardle. Do tego znakomicie wkomponowana w te trzy jakże różne światy, choć zawsze tak samo dotykające naszych lęków związanych z przemijaniem, potrzebą bliskości, poczuciem samotności i głodem miłości, muzyka, która nie milknie, budując niezwykłą, fantasmagoryczną atmosferę tego niepowtarzalnego wieczoru, w którym uczestniczy się jak w hipnotycznym transie.

Rzeczywistość jest w tym spektaklu skąpaną w zielonych barwach "pułapką z paproci", labiryntem niespełnień. Pojawiające się gdzieniegdzie połyski żółci, bieli, czerni czy czerwieni razem tworzą fakturę scenicznego świata, zamykającego niczym w filmowych kadrach rzeczywistość każdej z bohaterek. Wszystko to razem, sugestywnie ujęte i "fotografowane", pozwala nam przeżyć szczególny rodzaj dreszczu estetyczno-emocjonalnego. I to jest jakby paradoks tego przedstawienia, które z jednej strony zachwyca swym formalnym pięknem, konstruując jednocześnie bezlitosną wizję świata. Na szczęście nie ma w tym żadnej sprzeczności, potęgując jedynie obraz rzeczywistości, która staje się też po części jakby sennym majakiem, albo widmową iluzją. Ciemne strony z życia trzech, pozornie obcych sobie kobiet, również dzięki zastosowanym projekcjom Marii Matyldy Wojciechowskiej, konstruowane są tutaj na łączeniu tego, co dzieje się w koszmarnym wymiarze świata wewnętrznego, z tym co pozostaje tylko w jego sferze zewnętrznej.

Można powiedzieć, że dramat Góreckiego jest w swej dramaturgicznej fakturze dość powściągliwy. To zaledwie trzy monologi: Milczenie Simony, Nożownicy, Dramat w mieszkaniu paproci. Didaskalia ograniczone są zaledwie do oznaczenia pauz i lapidarnego określenia miejsca akcji czy wieku bohaterki. W inscenizacji Popławskiej to, co zawarte w słowach zyskuje jednak jakby nowy wymiar ekspresji - wyrazistość gestu, niemalże graficzny zapis sytuacji, za którymi czają się różne odmiany lęku w próbach zbliżenia się do drugiego człowieka. Aktorki idealnie trafiają w ton swoich dramatów, nawet kiedy zastygają jest w nich stale obecne napięcie kogoś oczekującego na fatum, przed którym uciec nie zdołają. Tutaj każda realność opisywanego zdarzenia jest jakby rozszczepiona celem wyłuskania jego najbardziej zasadniczych kwestii i emocjonalnych napięć.

Popławska, wykorzystując do maksimum możliwości przestrzenne w scenografii Tomasza Mreńca i umiejętnie gospodarując dramaturgią widowiska, z ogromną dozą wrażliwości i wyobraźni buduje sytuacje stające się metaforami ludzkich losów, pozbawione jednak symbolicznych wybujałości, a będące jedynie obrazem potęgującym ukryte w słowach sensy. Nie ma tutaj miejsca na puste znaki, mogące sprowadzać opowieść na manowce emocjonalnej obojętności. Nie ma demonstracyjnie użytych teatralnych chwytów. Każdy zastosowany komentarz w obrazie czy w muzyce, każde działanie czy ruch, mają w tym przedstawieniu swoje pełne uzasadnienie, budują jego czystość, klarowność i potęgują znaczenia. To teatr niezwykle uczciwy, który nawiązując do mitów naszej współczesnej wrażliwości, potrafi pokazać na scenie ich projekcje, a nie tylko obraz rzeczywistości, który dobrze znamy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji