Wielki dramat romantyczny w studio telewizyjnym
"NIC mi nie pozostaje, jak okryć ciebie, Matko moja, promieniami takiej sławy, aby cię inne ludzi pociski dojść nie mogły... i muszą tego dokonać - (...) Wierz mi, Matko droga, że się nie zaślepiam - żem to dzieło osądził po napisaniu obcego człowieka rozwagą..." - pisał Słowacki do matki w listopadzie 1833 roku zapowiadając pierwsze wydanie "Kordiana" - jednego z najwybitniejszych dramatów polskich, który w intencjach poety dotyczył podstawowego wówczas w życiu narodu i państwa problemu: Powstania Listopadowego i jego klęski.
Nie od razu dzieło zdobyło uznanie współczesnych. Niemcewicz pisał: "Co za farsy, banialuki", Krasiński określił je jako "poemat zapału i szaleństwa". Czas szybko przywrócił "Kordianowi" jego wielkość, choć konkretne problemy polityczne odchodziły coraz bardziej w zapomnienie, przestały być bolesne.
Od 1899, kiedy to w Krakowie po raz pierwszy wysławiono ten dramat, na stałe wszedł on do repertuaru scen polskich. Reżyserowali go najwybitniejsi twórcy, Kordiana grali najwybitniejsi aktorzy. Spierano się o interpretację, o traktowanie warstwy historycznej dramatu. Ale zawsze - jak to się dzieje tylko w wypadku największych dzieł literackich - spektakle wzbudzały ogromne zainteresowanie. O roli Kordiana od ponad stu lat marzą młodzi aktorzy.
Teraz, już po raz drugi w ostatnim 35-leciu, sięga do "Kordiana" telewizyjna scena. Spektakl reżyseruje Gustaw Holoubek, rolę tytułowa gra Marek Kondrat. Jaka będzie ta nowa realizacja?
- Musieliśmy w ten sposób opracować utwór, by zmieścił się w ramach półtoragodzinnego widowiska - mówi Gustaw Holoubek. - Poczyniliśmy pewne, niekiedy nawet zasadnicze skróty, by odpowiedzieć na pytania - kim jest Kordian, kim w jego oczach są inni ludzie? Nie opuszczamy go ani na chwilę, śledzimy jego losy...
ZANIM jesienią obejrzymy gotowe przedstawienie, zobaczmy, co dzieje się w studiu na Woronicza.
Trzy kamery obserwują jednocześnie rozgrywające się na planie sytuacje. Trzy spojrzenia na każdą scenę. Setki możliwości, z których realizatorzy muszą wybrać najlepsze. Choć poszczególne ujęcia zostały już dawno zaplanowane, w praktyce okazuje się, że wiele rzeczy trzeba jeszcze raz opracować. Joanna Wiśniewska (reżyser tv) dopilnowuje wraz z G. Holoubkiem, by wielka poezja nic nie straciła w zetknięciu z bezwzględnymi wymogami techniki. Każda scena próbowana jest więc wielokrotnie, zanim zapadnie decyzja o rozpoczęciu nagrania.
A na studyjnej scenie, wśród dekoracji Mariana Chwedczuka, zmieniają się bohaterowie. Obserwujemy jak Kordian stacza swoją ostatnią duchową walkę z Doktorem (Gustaw Holoubek). Oto ostatnie spotkanie bohatera z Księdzem (Ryszard Pietruski). Kolejna sytuacja: przy długim, nakrytym czerwono-burą materią stole Wielki Książę (Zbigniew Zapasiewicz) toczy spór z bratem-carem (Piotr Fronczewski) o życie, dla Kordiana...
Nie przeszkadzajmy dłużej reżyserowi i aktorom. Zostawmy ich sam na sam z jednym z największych dramatów romantycznych. Nad drzwiami studia zapala się czerwona lampka. Nagranie trwa.