List z Warszawy (fragm.)
Przeciwnicy innowacji w sztuce scenicznej, powinni wybrać się do stołecznego Teatru Dramatycznego na przedstawienie "Króla Leara" Szekspira. Obejrzeliby spektakl długi (cztery godziny trwający), nudny, pełen patetycznych recytacji i sztucznych zamaszystych gestów. Sądzę, że doszliby wówczas do przekonania, że takie staromodne prezentowanie Szekspira, nie ma dziś sensu. W teatrze jak w każdej gałęzi sztuki, "nowinki" są niezbędne. Czyżby reżyser Jerzy Jarocki nie wiedział, że nawet rodacy Szekspira odnoszący się do niego z całym pietyzmem, grają jego dramaty w szybkim tempie. Zwracają oni uwagę widza przede wszystkim na akcję utworu, unikając napuszonych, pełnych nieszczerego patosu tyrad. Na szczęście nie wszyscy aktorzy zaaprobowali staromodny styl Jarockiego. Żywo gra rolę hrabiego Kentu Zbigniew Zapasiewicz. Bezwzględność i interesowność Regany, znakomicie prezentuje Magdalena Zawadzka. Świetny jako Błazen jest Piotr Fronczewski. Pięknie przedstawia hrabiego Gloucester Józef Nowak.<<<