Artykuły

Minister Gliński w TVP Kultura. Nie padły najważniejsze pytania

Kultura stała się najgorętszym frontem "dobrej zmiany", jej twórcy i odbiorcy są nieustannie zaskakiwani niezrozumiałymi decyzjami i koncepcjami PiS. W wywiadzie, jakiego Gliński udzielił TVP Kultura minister skupił się jednak jak zwykle na przeszłości - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej.

Dyskusje i protesty wzbudziły ostatnio pomysły połączenia tworzonego od 8 lat Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku z istniejącym zaledwie kilka miesięcy Muzeum Westerplatte oraz Narodowego Instytutu Audiowizualnego z Filmoteką Narodową, a także zmiany w priorytetach promocji polskiej kultury zagranicą polegające na zastąpieniu współczesnego teatru, sztuki, filmu - promocją "dziedzictwa politycznego Lecha Kaczyńskiego".

Spodziewałem się, że te bulwersujące kwestie będą jednym z tematów wywiadu, jakiego udzielił TVP Kultura wicepremier i minister kultury Piotr Gliński. Niestety, w nadanej we czwartek rozmowie szef resortu skupił się jak zwykle na przeszłości. Szeroko rozwodził się o planach budowy nowych placówek, takich jak Muzeum Historii Polski, Muzeum Sybiru, Muzeum Żołnierzy Wyklętych, które mają stworzyć "nową siatkę muzealną". Rozmowa o muzeach byłaby świetnym pretekstem do postawienia pytania o zamówione przez ministra recenzje programu Muzeum II Wojny Światowej, których autorzy, prawicowi historycy i publicyści zarzucili tworzonej wystawie zbytnią uniwersalność i brak prezentacji "cech pozytywnych wojny". Byłbym ciekaw, jakie pozytywne cechy dostrzega w wojnie min. Gliński i czy wystawa, przygotowana przez zespół wybitnych historyków z kraju i zagranicy zostanie w ogóle zrealizowana. Niestety, takie pytanie nie padło, a wicepremier ograniczył się do stwierdzenia, że "żadna krzywda Muzeum II Wojny Światowej się nie dzieje".

W rozmowie nie pojawiła się także kwestia promocji polskiej kultury zagranicą. Zabrakło pytania, dlaczego PiS od początku kwestionuje osiągnięcia Instytutu Adama Mickiewicza i Instytutów Polskich w tej dziedzinie, choć to dzięki działaniom dyplomacji kulturalnej Polska znalazła się na 20 miejscu w rankingu najbardziej wartościowych marek narodowych. Dlaczego eksperci z IAM nie wzięli udziału w tworzeniu koncepcji powołanej ostatnio Polskiej Fundacji Narodowej, która ma się zająć promowaniem Polski, także poprzez kulturę? Czy nowa fundacja nie będzie dublować zadań IAM? Kto będzie następcą Pawła Potoroczyna? Te pytania także nie padły.

Zamiast odpowiadać na trudne pytania i wyjaśniać swoje działania, minister Gliński składał obietnice finansowe: obiecał zwiększenie nakładów na kulturę do 1 proc. PKB od przyszłego roku (obecnie jest to 0,88 procenta) oraz zainwestowanie "dużych środków" w produkcję filmu historycznego. Zapowiedział także, że ministerstwo kultury od przyszłego roku będzie współprowadzić osiem instytucji samorządowych, m.in. Teatr Polski w Warszawie, Warszawską Operę Kameralną, Zespoły Pieśni i Tańca Śląsk i Mazowsze. Dodatkowe środki z ministerstwa będą przeznaczone na produkcje artystyczne.

To bardzo ładnie, że rząd dba o ważne dla polskiej kultury instytucje, szkoda, że minister Gliński nie został w tym kontekście zapytany o sytuację we współprowadzonym przez resort wrocławskim Teatrze Polskim, któremu ministerstwo kultury konsekwentnie odmawia dotacji celowych na produkcje (ostatnio odmówiono wsparcia nowego spektaklu Krystiana Lupy). Pytanie, czy odmowa przyznania dodatkowych środków ma związek z aferą wokół spektaklu "Śmierć i dziewczyna", któremu min. Gliński zarzucał szerzenie pornografii, oczywiście także nie padło.

Na pożegnanie z telewidzami minister Gliński skrytykował inicjatywę zwołania w październiku Kongresu Kultury, z którą wystąpili niedawno Obywatele Kultury, nieformalny ruch reprezentujący twórców, animatorów i odbiorców kultury. Zarzucił Obywatelom Kultury, że ich inicjatywa "ma kontekst polityczny" oraz że są finansowani są ze środków, przyznanych przez minister Małgorzatę Omilanowską tuż przed jej odejściem z urzędu, "To urocze, że zostali ci ludzie wyposażeni w jakieś środki publiczne do działania krytycznego wobec władzy" - stwierdził minister, sugerując, że Obywatele Kultury nie recenzowali poprzedniej władzy tak intensywnie, jak obecnej.

To kolejne potknięcie ministra, wynikające albo z niedoinformowania, albo ze złej woli: Obywatele Kultury nie otrzymali od państwa ani złotówki, to nieformalny ruch, który nie ma nawet osobowości prawnej. Beata Chmiel z Obywateli Kultury wyjaśnia, że rezygnacja z państwowych dotacji wynika z założeń ideowych: - Świadomie i konsekwentnie od 2009 roku jesteśmy w opozycji do każdego ministra kultury. Dlatego podpisaliśmy Pakt dla Kultury z premierem jako stroną, a nie ministrem kultury, wykonawcą polityki kulturalnej.

Jak mówi Beata Chmiel, jesienny Kongres Kultury będzie finansowany w części ze środków, przyznanych przez Radę Warszawy (dotacja miasta posłuży na pokrycie kosztów logistyki, wynajmu przestrzeni i obsługi technicznej). Pozostałe środki mają pochodzić ze zbiórki publicznej.

Niewykluczone, że ministrowi pomylił Kongres Obywateli Kultury z Kongresem Kultury dla Dzieci, ten ostatni miał być rzeczywiście finansowany z budżetu ministerstwa za pośrednictwem Narodowego Centrum Kultury, ale nowe władze NCK wycofały swoje wsparcie. Tak czy inaczej minister Gliński wyznacza nowy pułap w niedoinformowaniu i arogancji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji