TEATRY WARSZAWSKIE. Teatr Polski
"Drugi mąż", komedja w trzech aktach Mieczysława Fijałkowskiego Reżys. Aleksander Zelwerowicz.
Mieczysławowi Fijałkowskiemu, w karjerze dramatopisarskiej przyświeca niezwykłe szczęście. Pierwsza jego komedja - najlepsza ze wszystkich dotychczasowych, bardzo obiecująca, miła w tonie i kulturalna: "Gorąca krew" - zyskała uznanie, ogólnie podobała się i podbiła publiczność. To, co Fijałkowski później napisał, nie stało już na tym poziomie, autor jednak "Pana Posła" i "Wiernej kochanki" (w których nie brak było poważnych zalet), nic stracił bynajmniej zyskanego przy pierwszym występie kredytu. Pozwoli on bezwątpienia i obecnej swej sztuce zyskać u publiczności dobre przyjęcie, aczkolwiek "Drugi Mąż" nie stanowi w twórczości Fijałkowskiego dalszego kroku naprzód. Łatwość, z jaką Fijałkowski pisze, nie daje mu opracowywać z większą dbałością tematów, pogłębiać charakterów, troszczyć się o większą oryginalność i wykwintność. W jego sztukach zbyt dużo jest (jak na istotnie utalentowanego pisarza) szablonu i wszystko zbyt jest pospolite). Niedomagania te okupują jednak dwie bardzo ważne zalety: nerw dramatyczny i rasowość, uwydatniająca się w trafnem odczuwaniu i oddaniu polskich typów i środowiska, ograniczonych co prawda do tła i ludzi ze wsi. Nadewszystko jednak w sztukach Fijałkowskiego zniewala ich bezpretensjonalność, która wiele każe wybaczać.
Wszystkie te uwagi zastosować trzeba i do "Drugiego Męża". Naprawdę chodzi tu tylko o tego pierwszego, gdyż zanim pani Zofja, której się wydaje, że jest najnieszczęśliwszą w pożyciu małżeńskiem, zdąży pozyskać rozwód z kochającym ją w istocie panem Witoldem, ten, który miał go zastąpić, w innem przedstawia się w jej oczach świetle, wobec czego, musi on zrezygnować z myśli o zaślubieniu mocno rozegzaltowancj pani Witoldowej, którą pierwszy mąż, stałem uczuciem i męską postawą w decydującym momencie (gdy chodzi o obronę jej honoru) bez trudu ponownie zdobywa.
Trzy te figury komedji znalazły w Teatrze Polskim świetnych wykonawców. Rolę niedoszłej rozwódki p. Przybyłko-Potocka gra z wielkim temperamentem i całem bogactwem znajomości sztuki aktorskiej, jej męża Witolda, Junosza Stępowski, z trafnem uchwyceniem typu, odpalonego wreszcie literata, z dużem umiarkowaniem i bardzo kulturalnie - Różycki. Szablonową postać księdza wiejskiego, Zelwerowicz ożywia świetnym swoim talentem, a w roli hr. Szczodrowolskiej, babki Zofji, p. Słubicka daje dużo rutyny aktorskiej.
Reżyserja dobra, dekoracje również godne pochwały.