Artykuły

Z TEATRU

TEATR ĆWIKLIŃSKIEJ I FERTNERA: "Ślubne łoże", komedja w 3 aktach Feliksa Gandery. Przekład Aldony Herburt-Pawłowskiej. Reżyserował Jan Pawłowski. Dekoracja według projektów E. Mucharskiej w wyk. "Arte".

Mimo, że sentymentalizm się przeżył - jak twierdzą niektórzy, a może właśnie dlatego wszystkie te utwory, które owiewa łagodny sentyment mają u nas zawsze powodzenie. Sentyment Caillaveta i de Flersa, de Croisseta, Webera, Gavaulta i in. kojarząc się z humorem i dowcipem w ich lekkich, błyskotliwych, a misternych utworach wywiera zawsze miłe wrażenie: publiczność przepada po prostu za tego rodzaju utworami, obfitującymi w komizm typów i sytuacji, a mającymi "łezkę" To też każdy prawie z autorów paryskich, znając upodobania publiczności (publiczność paryska niewiele pod tym względem różni się od naszej) stara się wpleść w wesołe sytuacje nitkę uczucia, która przewija się złotym ściegiem skroś akcji utworu i czyni go niejako poważniejszym, wyższym, bardziej artystycznym Umiejętność kojarzenia śmiechu i łez, wywoływania za pomocą prostych nieraz środków rzewnego nastroju, wprowadzenie do błahej i pustej często treści pierwiastku uczuciowego nie wszyscy jednak autorowie posiadają Autor "Ślubnego łoża" chce usilnie iść temi samemi drogami, co i mistrzowscy autorowie "Papy", "Ładnej historii" i tylu innych komedii, które stanowią po dziś dzień podwalinę repertuaru prawie każdego teatru na ziemiach naszych Przywykliśmy do komedii francuskiej, która wciąż jeszcze panuj w repertuarze, a najulubieńszemi naszej szerokiej publiczności sztukami są właśnie takie, które pozwalają jej użyć dosyta wrażeń: śmiać się niefrasobliwie i wzruszać P. Gandera nie jest pozbawiony subtelności, tak jak nie trudno mu o dowcip, to też w "Ślubnem łożu" jest szereg scen lirycznych, przez które przebija się nieśmiało rumieniec życia, szereg scen, zdobnych uśmiechem serca, tak jak nie brak również typów i sytuacji naw skroś farsowych. Przeważa może nawet sentyment - ale to zależy od wykonania, które uwydatnia bardziej albo liryczną, albo komiczną stronę utworu - a miarę tego, jak aktor, grający główną rolę traktuje postać Klaudjusza. Trzeba niewątpliwie posiadać dużo ciepła, dużo serdecznej szczerości, aby roli starzejącego się kawalera, który pod wpływem uczucia budzącego się w sercu młodej dziewczyny staje się lepszym, zaczyna poważniej patrzeć na życie i miłość - nie przejaskrawiać w komizmie. Rola jest dość trudna i wśród dzisiejszych wykonawców. Ongi mógłby ją zagrać świetnie niezapomniany Edmund Gasiński, który - obok szczerego humoru - tyle posiadał uczucia i umiał tak znakomicie stwarzać kreacje, jak hr. de Larsac w "Papie" Trudno się więc zgodzić z dyrekcją teatru, w którym "Ślubne łoże" wystawiono co do obsady roli Klaudjusza. P. Fertner gra ją bardzo nierówno. Jego tysiąc i jeden sposobów i sposobików ujarzmiania publiczności (znanych już zresztą wszystkim bywalcom teatralnym) niezawodnie budzą wesołość w scenach komicznych, ale sceny sentymentalne, wymagające wdzięku, ciepła, subtelności - nie są zgoła zagrane tak, jak należy. Pogodna, wesoła maska Fertnera w chwilach, gdy nastrój w sztuce staje się najczystszym liryzmem - nie może przekonać publiczności, która nie umie się wzruszać grą np. Fertnera, potrafi tylko śmiać się z jego metody gry. W obecnym zespole teatru Ćwiklińskiej i Fertnera bliższym może intencji autora w roli Kaludjusza byłby p. Grabowski. P. Fertner nie powinien był tej roli ruszać. Oglądanie tego komika w "Ślubnem łożu", udającego rozstrój żołądka nie może fascynować widza. Przejaskrawia tam gra to, co w sztuce i tak nas razi.

I p. Kościeszanka nie ma również ciepłego tonu, który jest konieczny dla odtwórczyni roli panny młodej. Ale zdolna ta i pracowita artystka daje z siebie maximum wysiłku i dlatego posiada szereg bardzo dobrych scen, a w akcie trzecim jest bez zarzutu. P. Ćwiklińska w nikłej stosunkowo roli Gizeli jeszcze raz dowiodła, jak świetną jest artystką, grała koncertowo. Jeden gest, jeden uśmiech, jedno słowo tej czarującej artystki starczy czasem za całą rolę.

P. Pawłowska dopiero w finale sztuki odnalazła serdeczne, ciepłe topy, w dwóch pierwszych aktach była za krzykliwa. Dobra była p. Chaveau, dużo szczerości miał młody p. Roland, a bez humoru był p. Walter, którego rola zresztą jest zaledwie naszkicowana przez autora.

Reżyserja staranna, przekład dobry, dekoracje ładne. I mimo usterki w wykonaniu - słuchacze pokładają się ze śmiechu, a niejeden lub niejedna z nich w pewnych momentach ociera łzy szczerego wzruszenia

Czegóż to dowodzi? Że serdeczne tony komedii trafiły do serc, a komizm jej wywołał oddźwięk w postaci śmiechu i oklasków

Czy można wymagać więcej w tych ciężkich, jałowych czasach?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji