Artykuły

Katarzyna Warnke: Wzięła ślub na łące

Jest jedną z najbardziej utalentowanych aktorek swego pokolenia. Ale stroni od świata celebrytów i nawet udało jej się ukryć swój ślub przed mediami.

Jeszcze przed wakacjami, kiedy pytano ich o ślub, odpowiadali wymijająco. Tymczasem w ostatnią sobotę lipca Katarzyna Warnke i Piotr Stramowski powiedzieli sobie "tak". Udało im się zorganizować intymną ceremonię, z dala od mediów. Uroczystość odbyła się w bardzo niekonwencjonalnej scenerii - na zielonej łące nad rzeką. Aktorka ubrana była w suknię zaprojektowaną przez Gosię Baczyńską, a jej wybranek miał na sobie jasny garnitur.

- Wierzę w istnienie monogamicznego związku, w którym ludzie mogą być szczęśliwi. Dla mnie osobiście zdrada zwykle oznacza koniec relacji. W każdym związku są dwie osoby i jeśli jedna posuwa się do zdrady, to oznacza, że związek jest chory lub nieudany, a za to zawsze odpowiadają obie strony. Jeśli partnerom zależy na relacji, mogą przetrwać zdradę, zwrócić uwagę na słabości w związku, wypunktować popełnione błędy i zaniedbania. I zdrada może okazać się momentem, w którym dwoje ludzi da sobie nową szansę. Jeśli stawią czoło problemom, ich związek będzie mocniejszy - deklaruje aktorka w Onecie.

Dziesięć lat różnicy

Katarzyna poznała się z Piotrem dwa lata temu na planie filmu "W spirali", który niedawno mogliśmy oglądać na ekranach naszych kin. Nie było łatwo, bo, po pierwsze, oboje uznali, że ze względu na etykę pracy nie będą okazywali sobie uczuć przy kolegach i koleżankach, a po drugie - grana przez nich para bohaterów akurat przechodziła poważny kryzys w swoim związku. Z czasem filmowe emocje zaczęły się nakładać na prywatne, co zaczęło grozić zakłóceniem rodzącej się dopiero miłości. Kiedy skończyły się zdjęcia, zdecydowali się więc zrobić krok wstecz i rozstać się na jakiś czas. Dopiero po zostawieniu za sobą przeżyć z planu związali się od nowa.

Kasi i Piotrowi zależało też na tym, by jak najdłużej ukryć przed mediami, że łączy ich coś więcej niż tylko znajomość z pracy. Dlatego dopiero po roku wspólnego życia zdecydowali się po raz pierwszy pokazać razem publicznie. Stało się to na ubiegłorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni, gdzie obraz "W spirali" brał udział w rywalizacji o Złote Lwy. Niedługo potem opowiedzieli o swej miłości w pierwszym wspólnym wywiadzie. Najwięcej emocji wzbudziła oczywiście różnica wieku między partnerami - on jest bowiem od niej młodszy o 10 lat.

- Nie potrafię myśleć o Kasi jak o starszej kobiecie, po prostu tego nie widzę i nie jest to kwestia moich głębokich uczuć do niej, tylko jej wrażliwości, spontaniczności i świeżości. Obserwując niektóre moje koleżanki rówieśniczki, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że ich zachowanie dużo bardziej kojarzy mi się z zachowaniem "starszej pani", a przecież one są dopiero przed trzydziestką! (...) A poza tym różnica wieku między nami nie jest raczej widoczna, więc o czym tu gadać - tłumaczył się zirytowany Piotr w "Vivie!".

Z czasem okazało się, że różnią się nie tylko wiekiem. Kasia jest osobą uwielbiającą wyzwania - dlatego odważnie stawia czoło wszystkim problemem, starając się je rozwiązywać. Tymczasem Piotr to jej przeciwieństwo - jest wesołym i łagodnym człowiekiem, o którym jego żona mówi, iż ma cudowną umiejętność radości życia, lekkości, a jej tego strasznie brakuje. Być może właśnie te różnice sprawią, że związek będzie udany?

Zaczytana samotniczka

Kasia w młodości była wielką romantyczką. Kiedy jej koleżanki plotkowały na szkolnych korytarzach, ona wolała czytać książki. Nic więc dziwnego, że była zawsze wzorową uczennicą - przez pewien czas pełniła nawet funkcję przewodniczącej szkoły w rodzinnym Grudziądzu.

W domu przyszłej aktorki panowała artystyczna atmosfera, choć rodzice pracowali w zwykłych zawodach, mieli swoje pasje. Jej tata był fotografikiem amatorem, który urządził w mieszkaniu ciemnię i sam wywoływał zrobione zdjęcia. Mama z kolei marzyła o byciu śpiewaczką operową. Ostatecznie jednak została ekonomistką. Za to w domu, szczególnie podczas rodzinnych przyjęć, dawała upust swej miłości do śpiewu.

Mocny charakter Kasi szlifował się w kolejnych starciach z młodszym bratem. Ten - jak to chłopak - ciągle był aktywny, uprawiał różne sporty, jeździł na deskorolce, malował na mieście graffiti i miał mnóstwo kumpli. Zaczytana w książkach samotniczka nie mogła nawiązać z nim bliższego kontaktu.

Bratnią duszę znalazła dopiero w pierwszej klasie liceum. Zakochała się z wzajemnością w koledze ze szkoły - i związek ten przetrwał aż dziewięć lat. Również w liceum zachwyciła się historią sztuki, a to już za sprawą nauczyciela historii. Stąd decyzja, aby po maturze zdawać właśnie na ten kierunek studiów. Praca w muzeum nie była jednak jej przeznaczeniem.

- Uczyłam się i grałam w Teatrze Wizji i Ruchu Jerzego Leszczyńskiego i raczej pogardzałam aktorstwem dramatycznym. Miałam głębokie poczucie, że prawda ciała jest bardziej autentyczna od słowa, bo jest abstrakcyjna. Teatr się rozpadł, poszłam na historię sztuki i nagle, na drugim roku, trafiłam do teatru studenckiego. Recytowaliśmy Herberta. Mieliśmy występ w Teatrze Żydowskim. Wyszłam na scenę i poczułam coś niezwykłego, co trudno nazwać, to była magiczna chwila. I poszłam za tym. Rzuciłam historię sztuki i zdałam do PWST w Krakowie - mówi w serwisie Anywhere.pl.

Pokonując przeszkody

Już w trakcie studiów Kasia pokazała, że jest wyjątkową indywidualnością. Pewnego dnia postanowiła zorganizować warsztaty aktorskie z Janem Peszkiem. Ponieważ słynny aktor w ostatniej chwili zawiadomił ją, że nie da rady dotrzeć na zajęcia, młoda studentka zdecydowała się sama poprowadzić je dla swoich rówieśników. W ten sposób powstała sztuka "Drzewo tropików", która została potem wystawiona w krakowskim Teatrze 38.

Studia w podwawelskiej PWST wiele dały Kasi. Przede wszystkim dzięki temu, że mogła uczyć się od najlepszych: wspomnianego Jana Peszka, Jerzego Treli, Mikołaja Grabowskiego, a przede wszystkim od Krzysztofa Globisza. Czasem ta nauka odbywała się w dosyć niekonwencjonalny sposób. Tak jak choćby podczas premiery "Szkoły żon" Moliera w Teatrze STU.

- Miałam do powiedzenia bardzo długi monolog, jeden z najtrudniejszych w klasycznym repertuarze. Na scenie Globisz i ja. I wydarza mi się koszmar: zapominam tekstu. Zapada cisza. Szukam wzrokiem pomocy. Patrzę na Krzysztofa, a on... nic, uśmiech na twarzy, emanuje stoickim spokojem... (...) Próbuję raz - nie wychodzi.

Drugi - dokładnie tak samo, pustka. Chyba za trzecim razem pamięć wróciła. A teraz najważniejsza część historii. Nie uzyskałam od partnerującego mi Krzysztofa Globisza żadnej pomocy. I nie mogę mu za to być bardziej wdzięczna! Nie ma piękniejszego uczucia niż to, kiedy sama pokonujesz przeszkody, które wydają się, szczególnie na początku, niemożliwe do przeskoczenia - śmieje się dziś w serwisie Enter The Room.

Kolejną szkołą aktorstwa była dla młodej aktorki współpraca ze słynnym reżyserem Krystianem Lupą. Jej owocem była rola w niekonwencjonalnym spektaklu "Factory 2", który trwał... siedem i pół godziny.

- Swój monolog mówiłam koło pierwszej w nocy. Musiałam się do niego specyficznie przygotowywać: milczeć godzinami, uciekać w samotność, szukać w sobie rozpaczy. Rankiem po czwartym spektaklu poczułam takie zmęczenie, że nie mogłam pohamować łez. (...) Stwierdziłam, że nie dam rady już przeżyć kolejnego spektaklu, nie pomagała mi nawet myśl, że to miał być ten ostatni, piąty. Z moim ówczesnym chłopakiem poszliśmy do parku. Popatrzyłam na kaczki, słońce, biegające dzieci... Przyszła ulga. I tego wieczoru, po raz pierwszy w historii tego przedstawienia, położyłam monolog. (...) Po spektaklu spotkaliśmy się przed teatrem i Krystian zapytał o przyczynę mojej klęski. Opowiedziałam mu o porannym kryzysie, o tym, że poszłam do parku i zachwyciłam się kaczkami, dziećmi i słońcem... Lupa na to: "No, ale nie wolno takich rzeczy robić!" - opowiada.

Stary Teatr nie zaspokoił jednak do końca ambicji aktorki - z czasem porzuciła go na rzecz warszawskiego Teatru Rozmaitości.

Tam stała się nową muzą słynnego reżysera Grzegorza Jarzyny. Nabyte u jego boku doświadczenia umożliwiły jej debiut reżyserski - zrealizowała sztukę "Uwodziciel" w Teatrze Nowym.

- Uwodzenie jest bardzo potrzebne, nawet kiedy się jest w związku. Każdy z nas chce wiedzieć, czy jeszcze się innym podoba. Są jednak pewne granice, choć dla mnie flirt jest jak najbardziej dopuszczalny. Oczywiście, kiedy ktoś ma chorobliwie zazdrosnego partnera, to lepiej sobie odpuścić. Ale w ogóle dopuszczam sytuację, że ja się podobam panom, a mój mąż się podoba paniom. Albo odwrotnie. To jest przyjemne i miłe. Zupełnie nieszkodliwe - tłumaczy w "Gazecie na Weekend".

Sceny łóżkowe z lekarzem

Największą popularność przyniosła jej telewizja, a przede wszystkim rola w serialu "Lekarze". Praca na jego planie też była dla Kasi ważnym doświadczeniem, bo musiała zagrać kilka ostrych scen łóżkowych ze swym kolegą po fachu Szymonem Bobrowskim.

- Nie mam nic przeciwko byciu atrakcyjną seksualnie. Myślę, że Polacy są trochę źle nastawieni do seksu i zmysłowości. Do spraw ciała też. Jesteśmy bardzo romantycznym narodem, zafascynowanym romantyczną literaturą, mistycyzmem. Mamy też trudną historię, pełną żałoby. Frywolne zachowania, brak skrępowania kwitujemy pogardą. Sądzę, że brakuje tu równowagi - deklaruje aktorka bez pruderii.

***

W jak wybór

Wybór aktorskiej drogi nie był wcale tak oczywisty dla Kasi. W przedszkolu chciała być malarką i malowała obrazy na sztalugach. Potem marzyła jej się kariera modelki. W liceum planowała początkowo zdawać na prawo, a poszła na historię sztuki. Ostatecznie wybrała jednak PWST.

A jak aktorstwo

Fachowcy twierdzą, że Kasia prezentuje bardzo intymną, znaną ze scen francuskich szkołę aktorską. - Może to wynikać z moich sympatii i zainteresowań Francją: uwielbiam jej literaturę, filozofów, styl życia, modę, kino, muzykę, a nawet wino - powiedziała w wywiadzie.

R jak rola

Nie chce ograniczać się do wcielania się tylko w rolę aktorki. - Kończę gromadzić materiał na pierwszą płytę, napisałam teksty i częściowo kompozycje. Opublikowałam opowiadanie w "Zwykłym Życiu", a teraz rozpoczęłam powieść w odcinkach dla magazynu "K MAG" - mówi.

N jak nagość

Przyznaje, że wstydziła się nagości w rozbieranych scenach w "Lekarzach". - Trzeba być naprawdę bardzo perwersyjną osobą, żeby czerpać z tego przyjemność. Każdego, kto ma normalne granice intymności, taka sytuacja stresuje. I jest zwyczajnie nieprzyjemna -twierdzi.

K jak "Katyń"

Kasia debiutowała w "Katyniu" i grała w kostiumie sprzed wojny, cała okutana, bo scena rozgrywała się w zimie. To było dla niej wielkie wydarzenie. Andrzej Wajda był na tyle zadowolony, że wysłał jej odręczny list z podziękowaniem. Scena jednak ostatecznie nie weszła do filmu.

E jak estetka

Aktorka jest prawdziwą estetką - widać to po jej strojach, ale też po jej warszawskim mieszkaniu, w którym dominuje wyrafinowany styl art deco. Mieści się ono w stuletniej kamienicy na dwóch poziomach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji