Artykuły

Udałem się na spektakl

"Sen nocy letniej" w reż. Mai Kleczewskiej w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Jacek Bomba w Tygodniku Powszechnym.

Lubię teatr. Chyba udało mi się zachować z dzieciństwa świąteczność atmosfery uczestniczenia w czymś szczególnie ważnym. Nie chcę rezygnować z udziału w umownej rzeczywistości, stworzonej - jak wierzę - wspólnie: przez autora tekstu, reżysera i aktorów. Uwierzyłem, że i ja, widz, jestem podniesiony do roli współtwórcy teatralnego wydarzenia.

Z takim oczekiwaniem udałem się -właśnie, raczej udałem się, niż poszedłem - na spektakl "Sen nocy letniej" przygotowany w Starym Teatrze przez Maję Kleczewską. Nie zawiodłem się. Widowisko trzymało mnie w napiętej uwadze, mimo trudności ze śledzeniem słów padających z ust aktorów i z odtworzeniem klarownej linii konstrukcji. Miałem wrażenie, że wiersz oryginału zastępują tu i ówdzie spontaniczne wypowiedzi w języku współczesnej polskiej ulicy. Podobnie jak modne dzisiaj odzienie protagonistów (lub jego brak) i zimna atmosfera wnętrza tradycyjnej, pudełkowej sceny z kulisami, słowa nie dawały złudzenia jakiegoś ateńskiego lasu, a imiona, jakimi zwracali się do siebie uczestnicy akcji, odklejono od mitycznej tradycji antyku i północnej godziny. Żadni tam herosi ani elfy. Po prostu dzisiejsi ludzie z krwi i kości.

No właśnie - z krwi i kości, i chyba z niczego więcej. Czy świat współczesnych ludzi jest właśnie taki, jak ten, do którego mnie zaproszono? Czy mężczyzna kieruje się wyłącznie pragnieniem posiadania obiektu pożądania, posiadania bezwzględnego, narzucającego kobiecie nawet perspektywę spojrzenia na świat? I czy kobieta jest jedynie nieokiełznanym ogniem pożądania? Czy mam uwierzyć, że jedyna droga ku poczuciu bliskości, ciepła i wierności prowadzi przez kłamstwo? Kłamstwo transwestytyzmu (w którym udaje się inną płeć), kłamstwo fetyszyzmu (w którym udaje się, że przedmiot jest osobą), kłamstwo narkotyków (w którym udaje się, że to, co się przeżywa, jest rzeczywistością istotną), w końcu kłamstwo teatru -jedynego miejsca, w którym można mówić o uczuciach?

Wyszedłem poruszony i niewesoły. Chciałem porozmawiać, podzielić się tym, co mnie poruszyło i usłyszeć, czy inni też są poruszeni. Może w inny sposób, ale jednak poruszeni. I rzeczywiście, okazało się, że są poruszeni inaczej. Po pierwsze, byli zirytowani mordem dokonanym na Szekspirze. Po drugie, z niesmakiem odebrali obfitą prezentację nagości i seksualności - łącznie z perwersjami. Ci pierwsi, daremnie szukający Szekspira w spektaklu Kleczewskiej, zapewne kierowali się pietyzmem wobec wielkiej literatury. Może także chronili własne odczytanie dzieła. Trudniej mi poszło z tymi drugimi. Zrazu wydawało mi się, że kieruje nimi pruderia, a w najlepszym przypadku obrona tradycji umowności w teatrze (przecież dosłowność w pokazywaniu seksualności cechuje raczej pornografię niż sztukę).

W tym niełatwym spektaklu dosłowność prezentacji objęła poza seksualnością także agresję. Brutalność relacji między protagonistami przekłada się na rzeczywiste razy i włóczenie za nogę po podłodze. Prócz ponurych refleksji o świecie ludzi pozbawionych wymiaru uczuciowego i metafizycznych potrzeb, dotarło do mnie także i to, że inaczej tolerujemy konfrontację z brutalną agresją niż z jawną seksualnością.

Tadeusz Słobodzianek twierdzi, że dramat opiera się na podstawowych potrzebach człowieka - potrzebie seksu i potrzebie władzy. Także "Sen nocy letniej" o nich właśnie traktuje. Dosłowność obrazowania weszła do współczesnej sztuki, także do teatru, inaczej niż wtedy, kiedy sztuka skłaniała się ku naturalizmowi. Obecnie nie jest to dosłowność naturalistyczna, a raczej zlepek cytatów. Zwierciadło stojące przy drodze nie odbija rzeczywistości. Zostało rozbite i odbija jej ułamki. Nie wierzymy już, że rzeczywistość można ogarnąć w jej złożoności. Pozostaje nam namysł nad fragmentami. Morderstwo na Szekspirze jest tym samym uzasadnione. Biada tym, którzy dają nam złudę rozumienia złożonej rzeczywistości.

Nadal jednak nie wiem, co powoduje, że oburza nas gołe ciało czy symulowany akt seksualny, a przechodzimy mimo nad biciem po twarzy i włóczeniem po podłodze. Nie wiem, dlaczego jesteśmy obojętni wobec pogardy i upokarzania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji