Artykuły

Literacki Sopot, czyli morze możliwości

Literacki Sopot spełnia wszelkie wymogi dobrego festiwalu i pozwala stworzyć zupełnie odrębną, własną wersję uczestnictwa. Mogą być to spotkania z pisarzami, pokazy teatralne i filmowe, koncerty lub po prostu relaks w Parku Książki czy uzupełnienie swojej biblioteczki o nowe pozycje dzięki Targom Książki. Zakończona edycja utwierdza w przekonaniu, że taki sposób budowania tej imprezy się sprawdza - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trójmiasto.pl.

Przez cztery dni literatura i sztuka, przede wszystkim te związane z Izraelem, tematem piątej edycji, zagościły w 13 różnych przestrzeniach Sopotu. To impreza, której największą zaletą jest to, że nie narzuca sposobu odbioru sztuki, a jej program umożliwia dowolne poukładanie sobie imprezy po swojemu.

Prawdziwe święto literatury

Czy impreza staje się prawdziwą literacką fiestą, uzależnione jest od pogody. W piątek i sobotę, gdy ta dopisała, Park Północny (gdzie umieszczono Park Książki), tętnił życiem i zachęcał do niespiesznej lektury którejś z książek umieszczonych na trójkątnych regałach na leżakach rozstawionych wokół nich. Dzieci miały tutaj swoje zajęcia animacyjne i warsztaty, dorośli - możliwość wzięcia udziału w dyskusji o literaturze lub omówieniu doniesień medialnych w krytycznym przeglądzie prasy zorganizowanym przez klub Krytyki Politycznej. Przestrzeń dla najmłodszych znajdowała się też w Minitece, gdzie odbyły się kolejne odsłony warsztatów "Emocje od Z do A" wydawnictwa EneDueRabe, czy koło fontanny Jasia Rybaka. Zaś nastoletni czytelnicy spotkać się mogli z Rafałem Kosikiem (autorem serii "Felix, Net i Nika") oraz wziąć udział w warsztatach z Rutu Modan, ilustratorką i autorką komiksów, jedną z czwórki głównych gości festiwalu z Izraela.

Jednak to Targi Książki, jak co roku, stanowią serce imprezy, przyciągają rzesze zainteresowanych literaturą osób, także tych, które niekoniecznie interesują się uczestnictwem w spotkaniach, projekcjach filmowych czy pokazach teatralnych. Wśród 24 wystawców znaleźli się zarówno ci, kierujący swoją ofertę do młodego widza, jak i wydawnictwa poświęcone literaturze rozrywkowej, beletrystyce, czy reportażom z Polski i ze świata. Oblegane są nie tylko stoiska największych "firm", ale też tych mniejszych, posiadających w swojej ofercie nieco mniej znanych autorów. Nie oznacza to jednak, że ich pozycje nie wyprzedają się równie szybko, o czym sam się przekonałem, szukając książek Hoomana Majda. Puste półki i nieliczne egzemplarze dostępne na stoiskach ostatniego dnia imprezy przekonują o popularności targów, które podobnie jak wydarzenia w Parku Północnym, żyją własnym życiem, niezależnym od głównych atrakcji festiwalu.

Największa gwiazda imprezy i oblężenie PGS

Tak wielu chętnych nie było w poprzednich latach nawet podczas spotkań z bijącym rekordy popularności Mariuszem Szczygłem. Posiadający od niedawna także polskie obywatelstwo Etgar Keret przyciągnął do Państwowej Galerii Sztuki prawdziwy tłum słuchaczy, którzy dowiedzieć się mogli nie tylko o opowiadaniach autora (zwierzył się między innymi, dlaczego jego opowiadania są takie krótkie), ale też dowiedzieć się wiele na temat realiów życia w Izraelu. Keret mówił między innymi o tym, że w swoje pisanie uwierzył w dużej mierze dzięki Franzowi Kafce, bo dzięki niemu zrozumiał, że literatura nie musi dawać odpowiedzi, może też stawiać wobec czytelnika pytania, pozostawiając mu miejsce na refleksję i samodzielną odpowiedź. Ponieważ właśnie w dniu spotkania podczas Literackiego Sopotu pisarz obchodził urodziny, dostał upominek od władz miasta, zaś publiczność odśpiewała mu na stojąco gromkie "sto lat". Chętni na spotkanie z Keretem wypełnili nie tylko II piętro PGS, gdzie odbywały się spotkania, ale też całą antresolę.

Wielki ścisk panował także podczas spotkania z Grażyną i Wojciechem Jagielskimi w Sopotece, gdzie także pojawił się nadkomplet publiczności. Tym razem rozmowa skupiona była głównie na relacji i emocjonalnym aspekcie wyjazdu w tereny ogarnięte konfliktami zbrojnymi, które prezentowane były z dwóch perspektyw. Wojciech Jagielski przyznał, że traktował te wyjazdy jak zadania żołnierza w wojsku, które po prostu trzeba wykonać, bez zastanawiania się nad poziomem związanego z nimi ryzyka. Z kolei jego żona Grażyna, która cierpiała przez wyjazdy męża na zespół stresu pourazowego, mówiła, jak trudno jest żyć bojąc się o ukochaną osobę, nie raz bez kontaktu z nią przez wiele dni.

Izrael jaki znamy, a Izrael naprawdę

Obraz współczesnego Izraela przybliżała m.in. Ela Sidi, Polka od 25 lat mieszkająca w Izraelu i autorka bloga "Gojka z Izraela". W Sopocie opowiadała nie tylko o znanych napięciach na linii Izrael-Palestyna, ale też o silnych podziałach wewnątrz państwa żydowskiego, w którym ortodoksyjni Żydzi są w stałym konflikcie ze świeckimi, zamykają się w hermetycznych dzielnicach, ograniczają do minimum jakiekolwiek z nimi kontakty, czy też odmawiają wypełnienia obowiązku służby wojskowej, jaka czeka każdego obywatela Izraela po 18. roku życia.

Dzisiejszy Izrael pokazany był także na filmach, ukazujących izraelski tygiel kulturalny ("Rajski ogród" w reż. Rana Tala), konflikt izraelsko-palestyński ("Śruba" w reż. Shiry Geffen, "Mój przyjaciel wróg" w reż. Erkana Riklisa) czy tło obyczajowe w pogodnej komedii "Przyjeżdża orkiestra" w reż. Erana Kolirana. W ramach cyklu "Literacki Teatralny" w tematykę tę wpisało się czytanie performatywne sztuki "Na odległość splunięcia" Tahera Najiba w reżyserii Joanny Zdrady, dramatu przybliżającego perypetie Palestyńczyka, posiadającego izraelski paszport i usiłującego przylecieć do Tel Awiwu na rocznicę 11 września. Bohater mierzy się z nową falą rasizmu, sprowokowaną zamachem terrorystycznym na World Trade Center.

Z kolei skecze z tekstów najsłynniejszego izraelskiego dramatopisarza Hanocha Levina przygotował Piotr Kosewski w spektaklu "Z Królestwa Wszechwanny". O akcent muzyczny postarał się Mikołaj Trzaska wraz z przedstawicielami izraelskiej sceny muzyki free impro: gitarzystą Ido Bukelmanem, kontrabasistą Nadavem Maselemm i perkusistą Haggainem Fershtmanem, tworzącymi razem grupę Sound Island.

Lato - wróg czy sprzymierzeniec?

Pogoda w dużej mierze wpływała na frekwencję imprezy. W mokre niedzielne popołudnie w wydarzeniach Literackiego Sopotu uczestniczyło znacznie mniej osób niż w gorącą sobotę, gdy wszystkie wydarzenia były najbardziej oblegane. Impreza była dobrze widoczna w centrum Sopotu i przyciągnęła rzesze osób zainteresowanych spotkaniem z ważnymi postaciami polskiej i zagranicznej literatury. Przyjemnie zaskakuje nie tylko liczba osób wyraźnie zainteresowanych imprezą, ale też poziom ich wiedzy i oczytania także w literaturze mniej znanej szerszej publice. Dlatego pomysł Sopotu, by stworzyć imprezę, w której nisza, jaką jest literatura, połączona jest z masowym dostępem do niej podczas plenerowych (np, Kulturalna Plaża Trójki przy Klubie Atelier) i otwartych spotkań (Państwowa Galeria Sztuki, Sopoteka, Teatr Boto) bardzo dobrze się sprawdza.

Kolejna odsłona Literackiego Sopotu poświęcona będzie kulturze i literaturze Półwyspu Iberyjskiego. Zapowiedź przyszłorocznej edycji zostawiono na koniec 5. Literackiego Sopotu, kiedy to artyści Arte Flamenco przybliżali w Teatrze Boto niuanse związane z muzyką, tańcem i śpiewem flamenco. Entuzjastyczne przyjęcie ich występu i nadkomplet publiczności (a nie wszystkim udało się dostać na niewielką widownię Teatru Boto), przekonują, że przyszłoroczny Literacki Sopot ponownie przyciągnie rzesze czytelników. Nic w tym dziwnego, bo największa literacka impreza Sopotu pozwala stworzyć swój własny festiwal i z rozmysłem, na wiele interesujących sposobów, promuje kulturę czytelnictwa i literaturę polską i światową.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji