Artykuły

"Notre Dame de Paris": musical z piosenką wieku

- To taki międzygatunkowy spektakl. To nie jest typowy musical, jakie realizowane są na West Endzie czy Brodwayu, ale nie jest to też koncert. To taka fuzja - rozmowa z Waynem Fawkesem, asystentem reżysera przy musicalu "Notre Dame de Paris", który realizowany jest w Teatrze Muzycznym w Gdyni.

Czy w 1998 roku widział pan premierę "Notre Dame de Paris"?

- Nie, w tym czasie robiłem bowiem "Jesus Christ Superstar" dla Andrew Lloyda Webbera w Londynie. Dopiero potem zaproszono mnie do obejrzenia spektaklu i zrealizowania anglojęzycznej wersji.

Dlaczego ten musical zrobił aż tak wielką karierę?

- To taki międzygatunkowy spektakl. To nie jest typowy musical, jakie realizowane są na West Endzie czy Brodwayu, ale nie jest to też koncert. To taka fuzja.

Jak to się stało że został pan asystentem reżysera przy tym spektaklu?

- Pracowałem u Webbera w Londynie, robiłem wtedy spektakl "Millennium Dome". Był rok 2000, kiedy odebrałem telefon od jednego z największych producentów, który powiedział; "Mam dla ciebie pracę, tylko ty się do niej nadajesz, dlatego, że jest śpiewanie, tańczenie, są akrobacje". Wykonanie piosenki "Belle" stanowi wielkie wyzwanie dla artysty. Była ona bowiem nominowana do tytułu "piosenki wieku".

Kto ją zaśpiewa w Gdyni?

- Jeszcze nie wiadomo. Tradycyjnie jest trzech męskich bohaterów: Quasimodo, Frollo i Phoebius. Staramy się zobaczyć, jak ich rola urośnie, jak będą szły próby. Także jeszcze nie wiadomo, kto zaśpiewa ją na premierze.

Jaka jest rola asystenta reżysera przy tak wielkim przedsięwzięciu jak "Notre Dame de Paris'?

- Znam spektakl na wylot, całe oświetlenie, każdy krok taneczny, każdą nutę. Można więc powiedzieć, że wszyscy począwszy od reżysera, kompozytora po choreografa i oświetleniowców ufają mi. Jeśli coś pójdzie nie tak, to będzie moja wina. Biorę też odpowiedzialność za produkcję.

Co stanowiło trudność przy gdyńskiej realizacji?

- Największym problemem przy każdej realizacji jest bariera językowa, choć mówię w języku, francuskim, angielskim, włoskim i niemieckim. Do tego dochodzi czas oczekiwania na tłumaczenie, zwyczaje danego kraju, to, jak ludzie zachowują się, tryb pracy, rzeczy związane z kulturą, co się robi, a czego nie. Tego się uczę w trakcie pracy...

Czym jest dla Pana "Notre Dame de Paris"?

- Kiedy ogląda się ten musical, bije z niego niesamowita energia. Można go podziwiać wielokrotnie. Czasami, kiedy go oglądam, mam uczucie: o ten fragment ominąłem, tutaj się nie skupiłem. Ale proszę mi wierzyć, trudno skupić się na całości, tak wiele się w tym musicalu dzieje. Polecam. Po prostu trzeba zobaczyć "Notre Dame de Paris" i być częścią tego niesamowitego wydarzenia.

Od czego rozpoczęła się Pana współpraca z Teatrem Muzycznym w Gdyni?

- Na początku trzeba poznać ekipę, która tu pracuje, nie tylko na scenie, nie tylko artystów, ale też ludzi za kulisami. Zaobserwowałem, że jest tutaj bardzo zgrana ekipa, która dobrze ze sobą współpracuje. Casting był ogólnopolski, więc to jest nowe, nie tylko dla nas, ale też dla teatru. Kompozytor chciał osiągnąć specyficzne brzmienie, nie tylko tradycyjne, ale również w połączeniu z rockiem i popem, to też jest nowością.

Co się panu podoba w naszym kraju?

- Poznałem wielu wspaniałych, ciepłych i uczynnych ludzi, którzy zawsze byli chętni, aby mi pomóc, jeśli coś się działo. Polacy mają pewien urok w sobie, ale mają też trochę chłodu, co jest takie typowo słowiańskie. To bardzo dumni ludzie, ale ja to rozumiem, bo jestem dumny z tego, że jestem Brytyjczykiem, i widzę tę samą dumę w Polakach. Oczywiście, w Polsce macie piękne panie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji