Artykuły

Nagroda to wiatr w plecy

- Ja wiem, że moim zadaniem jest skomponować coś na podstawie nut - czyli scenariusza, który został napisany. Wolę uciec od siebie, niż pokazywać siebie w filmie - mówi ANDRZEJ CHYRA, aktor TR Warszawa.

Sezon filmowy 2005/2006 należy niewątpliwie do Andrzeja Chyry ("Persona non grata", "Dług"). Aktor zdobył w ubiegłym roku Złote Lwy na festiwalu w Gdyni, za najlepszą pierwszoplanową rolę w filmie Feliksa Falka "Komornik". Niedawno kreację aktora w tym obrazie doceniła również Polska Akademia Filmowa, nagradzając go Orłami 2006. "Nagroda to jest taki dodatkowy wiatr w plecy" - powiedział Andrzej Chyra w rozmowie z INTERIA.PL.

- Z nagrodami różnie bywa. Czasem pomagają, czasem wręcz przeciwnie. Myślę, że w naszej polskiej branży filmowej te nagrody nie są aż tak istotne.

- Są one na pewno istotne dla ludzi, którzy wchodzą w ten biznes - nagle ktoś nieznany dostaje nagrodę, zwraca na siebie uwagę. To jest mój drugi Orzeł, a jakoś od paru lat robię filmy i robię ich coraz więcej - a ta nagroda to jest taki dodatkowy wiatr w plecy.

- Mam nadzieję, że to mi nie przeszkodzi, ale nie sądzę, by też jakoś mi pomogło. Jednak nagroda na pewno zobowiązuje. Myślę, że z czasem będzie coraz trudniej zdobywać coś takiego, bo ludzie jednak lubią oglądać nowe twarze - powiedział nam aktor.

"Komornik" otrzymał w tym roku aż siedem Polskich Nagród Filmowych Orły 2006. Chyra wyznał, że nie traktuje tego jednak jako triumfu.

- To miłe, że koledzy po fachu doceniają tę pracę. W triumfie zawiera się znaczenie pokonanych, a tu ich nie ma. Szczerze mówiąc spodziewałem się, że Zbigniew Zapasiewicz dostanie tę nagrodę. Sam zresztą tak typowałem.

- Otrzymanie Orła za najlepszą główną rolę męską to przyjemny moment, tym bardziej, że to koledzy z branży przyznawali tę nagrodę. To znaczy, że im się podobało i że jeszcze mnie znoszą.

Na pytanie, czy bohater "Komornika" jest mu bliski, aktor odpowiedział:

- Nie wiem. Mam takie wrażenie, że jeśli przynajmniej pozornie bliski jest mi bohater, tym mi idzie gorzej. Lubię spojrzeć na postać z dystansu, by móc otworzyć w sobie pewne emocje, które są zbliżone do tego, co przeżywają bohaterowie filmu.

- Nie interesuje mnie w gruncie rzeczy odtwarzanie siebie, bo to jest z reguły najczęściej nieinteresujące. Ludzie tzw. naturszczycy, niezawodowcy odtwarzają najczęściej siebie na ekranie, dlatego że nie potrafią zrobić niczego innego.

- Ja wiem, że moim zadaniem jest skomponować coś na podstawie nut - czyli scenariusza, który został napisany. Wolę uciec od siebie, niż pokazywać siebie w filmie.

Ostatni rok był dla Andrzeja Chyry bardzo pracowity i wkrótce poznamy kolejne filmy z jego udziałem.

- Wiem, że 21 kwietnia odbędzie się premiera filmu Marka Koterskiego "Wszyscy jesteśmy Chrystusami", a potem pojawi się film Konrada Niewolskiego "Palimpsest". Prawdopodobnie po wakacjach rozpocznie się realizacja "Samotności w sieci".

- Jest trochę tych filmów, w których w ostatnim czasie zagrałem - zdradził nam aktor.

Andrzej Chyra powiedział nam również, czego najbardziej brakuje mu w polskim przemyśle filmowym.

- Pewno brakuje powietrza produkcyjnego - czasu, pieniędzy, często brakuje niestety przygotowania. Jednak - jak deklaruje pani dyrektor Odorowicz - Instytut Filmowy będzie dbał o to, aby ta faza przedprodukcyjna filmu była o wiele lepiej dopięta, niż to się zazwyczaj zdarza .

- Mam nadzieję, że to dobrze wróży polskim filmom, bo to czego im brakuje to tego, że one są nie do końca dobrze przygotowane - no i brakuje im pieniędzy. Podobno jedno i drugie ma się teraz stać faktem...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji