Artykuły

Vinci w (nie do końca) czystej postaci

"Semiramide riconosciuta" Leonarda Vinciego w reż. Ewelina Pietrowiak w Teatrze Królewskim w Warszawie w ramach II Festiwalu Oper Barokowych "Dramma per Musica". Pisze Wiesław Kowalski w portalu Teatr dla Was.

Ewelina Pietrowiak w swoich spektaklach muzycznych stara się nie niszczyć operowej konwencji, chcąc być wierną tkance muzycznej utworu. Nie znaczy to jednak, że pozostaje zupełnie w cieniu. Owszem, używa pewnych inscenizacyjnych środków, które jednak nie rozsadzają konstrukcji dramatycznej. Inna sprawa, że jej pomysły reżyserskie - w moim mniemaniu - są jakoś dziwnie powierzchowne, by nie rzec trywialne, i niewiele znaczą dla interpretacji dzieła oraz pogłębienia rysunku psychologicznego postaci. Tak też się dzieje przy okazji jej ostatniej premiery w Teatrze Królewskim podczas II Festiwalu Oper Barokowych.

"Semiramide riconosciuta" Leonarda Vinciego, podobnie jak "Koronacja Poppei" Claudia Monteverdiego, choć na pewno nie rości sobie prawa do bycia kroniką historyczną, jest przede wszystkim opowieścią o miłości i o gorących namiętnościach jakie może ona wywoływać, przy okazji pokazując jak różnymi metodami potrafimy się posługiwać przy dążeniu do realizacji swoich uczuciowych pragnień. W libretcie Pietra Metastasio aż roi się od intryg, zawiłości zwrotów akcji, które ukazują zarówno wielkość jak i małość ludzkich charakterów.

Marco Vitale, który zasiadł przy klawesynie i poprowadził Royal Barocque Ensemble, od lat stara się rekonstruować wersje muzyczno-orkiestrowe zapomnianych dzieł pochodzących z przełomu XVII i XVIII wieku. Operę urodzonego w Kalabrii kompozytora przygotował z ogromnym pietyzmem, a materiał arii i recytatywów jest w tym przypadku ogromny - spektakl trwa niespełna cztery godziny. Czas się jednak nie dłuży ani przez chwilę, bo to głównie piękna muzyka i nie mniej piękny śpiew pomagają w eksponowaniu emocji bohaterów i konstruowaniu teatralnej rzeczywistości. A do tego soliści są w tak imponującej dyspozycji, że słucha się ich wszystkich z ogromną satysfakcją. Cała tkanka instrumentalna jest tutaj na tyle delikatna, drobna, krucha i lekka (co może brzmieć mało prawdopodobnie przy tak imponującym instrumentarium), że nie zagłusza linii wokalnych. Znany nie tylko w Europie klawesynista, organista i realizator basso continuo prowadzi orkiestrę z dużą dozą czułości, nie tracąc ani kropli z pełnej afektacji emocjonalności, która jest charakterystyczna dla barokowej sztuki. Muzyka doskonale też wspomaga uczucia wyrażane przez solistów, chwilami można było się nawet bawić tym, jakie instrumentarium jest przypisane szczególnie danemu bohaterowi.

Trzeba przyznać bez cienia wątpliwości, że wykonawstwo jest w spektaklu Pietrowiak raczej stylowe, vibrato nie jest środkiem, którego soliści używają w nadmiarze, a nie jest to takie proste, wziąwszy pod uwagę ekspresyjność przeżywanych uczuć i gwałtownych namiętności. Ingrida Gápová (stoicko spokojna Semiramide), Karol Kozłowski (kusicielski Scitalce), Dorota Szczepańska (uwodzicielska Tamiri), Gabriel Díaz (bałamutny Ircano), Ewa Leszczyńska (wierny Mirteo) i Elwira Janasik (przewrotny Sibari) tworzą wyraziste w skali emocji, momentami nawet wstrząsające postaci. Dlatego nie wydaje mi się by istniała konieczność wzbogacania niektórych arii działaniami scenicznymi, które miały służyć za przytoczenie lub zacytowanie retrospektywnych zdarzeń, za antycypację tego, co jeszcze może się wydarzyć lub spotęgowanie, w sposób dość ilustracyjny, aktualności sytuacji. Szczególnie wprowadzanie na scenę pań z chóru podczas arii Ircana wydawało mi się niczym nie umotywowane. Te i inne reżyserskie inkrustacje podczas partii śpiewanych w moim przekonaniu były niczym innym jak brudem scenicznym, który niepotrzebnie odwracał uwagę widza od piękna muzyki i pełnego barw śpiewu. Poza tym po co było na przykład przeszkadzać Semiramide czy Scitalce, którzy imponowali sposobem skupienia i wewnętrznego napięcia, skoro to i tak nie miało żadnego wpływu na podniesienie dzieła do rangi wielkiej opery. O tym od początku wszak zaświadczali soliści i muzycy swoi zaangażowaniem oraz siłą scenicznej ekspresji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji