Artykuły

"Pasażerka": Późny triumf opery

Po pół wieku "Pasażerka" Mieczysława Weinberga doczekała się w końcu wystawienia w kraju, w którym powstała - pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Nie tylko w Polsce najpierw trzeba zdobyć uznanie w świecie, by zostać dostrzeżonym u siebie, w Rosji jest to choćby przypadek "Pasażerki". Ta opera długo spoczywała w rękopisie, teraz stała się odkryciem dekady. Po premierze na festiwalu w Bregencji w 2010 roku doczekała się już ponad 10 wystawień w Europie i w Ameryce.

Wielka kariera "Pasażerki" to także szczególne osiągnięcie Instytutu Adama Mickiewicza, który wyczuł, że do wypromowania w świecie ten utwór idealnie się nadaje, bo jest operą o nośnym, wręcz wstrząsającym temacie. Dotyka przeżyć w Auschwitz, napisana została na kanwie polskiej powieści Zofii Posmysz i ma polskich bohaterów. A przy tym jest niezwykła, przykuwa uwagę widza swą muzyką i dramaturgią.

Niejako przy okazji udaje się też wypromować w świecie jej kompozytora - Mieczysława Weinberga, ale choć przeżył on ponad 60 lat w Moskwie, czy mu się to od nas nie należy? Weinberg był przecież warszawskim Żydem wykształconym w Polsce i z nią związanym. Kiedy zimą 1953 roku NKWD przyszło go aresztować, zapytał: "Za co?". "Za żydowsko burżuazyjny nacjonalizm" - usłyszał. "Nie znajdziecie u mnie kartki papieru zapisanej w jidysz, za to mam dwa tysiące polskich książek. Aresztujcie mnie więc za polsko burżuazyjny nacjonalizm" - powiedział wtedy Weinberg.

Nie nam osądzać, dlaczego skomponowana w latach 60. "Pasażerka" nie doczekała się dotąd scenicznej premiery w rosyjskim teatrze. Stało się to dopiero teraz w Jekaterynburgu. Zapewne sowieckiej władzy nie spodobał się fakt, że obok dawnej więźniarki Auschwitz, Marty, bohaterką jest była SS-manka Lisa. Przeszłość do niej co prawda powraca, niemniej jednak nie poniosła żadnej kary.

Ten właśnie konflikt dwóch postaci, Marty i Lisy, stał się osią spektaklu w Teatrze Opery i Baletu w Jekaterynburgu. W przeciwieństwie do pierwszej "Pasażerki" w Bregencji, przeniesionej potem do naszej Opery Narodowej [na zdjęciu], powstał spektakl zdecydowanie bardziej kameralny. Tam brytyjski reżyser David Pountney z rozmachem zderzył luksus transatlantyku, którym podróżuje Lisa, z koszmarem Auschwitz, w Jekaterynburgu amerykański inscenizator Thaddeus Strassberger wydobył na plan pierwszy konfrontację kobiet: Lisy i Marty.

Oba sposoby podejścia okazały się ciekawe, co świadczy, że "Pasażerka" jest inspirująca dla teatru i nie tak jednowarstwowa, jak można by sądzić po jej temacie. Obydwaj reżyserzy odbyli zresztą długie rozmowy z Zofią Posmysz nie po to, by drobiazgowo odtwarzać na scenie realia Auschwitz, lecz by oddać klimat tamtego świata.

Strassbergerowi udało się to bardzo dobrze, w czym zresztą duża zasługa obu wykonawczyń głównych ról: Nadieżdy Babincewej (Lisa), Natalii Karłowej (Marta), ale i całego zespołu Jekaterynburga. Spektakl trzyma w napięciu, także dzięki muzyce precyzyjnie odczytanej przez dyrygenta Olivera von Dohnanyiego.

Mieczysław Weinberg był bowiem świetnym kompozytorem, o czym przypomniano w Jekaterynburgu przy okazji premiery "Pasażerki". Z pomocą IAM zaprezentowano też jego VIII symfonię i utwory kameralne, pokazano filmy, do których pisał muzykę.

A kolejna odsłona twórczości Mieczysława Weinberga nastąpi w lutym 2017 roku w Moskwie. Tam szykuje się m.in. nie tylko druga premiera "Pasażerki", ale także innej jego opery - "Idioty" według Dostojewskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji