Artykuły

Karnawał po katastrofie

"Cabaret Voltaire" - w podty­tule seans dadaistyczno-surrealistyczny - przedstawienie Tea­tru im. S. I. Witkiewicza w Za­kopanem tylko na pozór utrzymane jest w konwencji kabaretu. Są piosenki, skecze, krótkie formy dramatyczne, muzyk akom­paniujący na fortepianie. Dla An­drzeja Dziuka, reżysera "Cabaret Voltaire", kabaret jest sceniczną formą służącą do zbudowania bardzo precyzyjnej struktury przedstawienia, zgoła już niekabaretowego. Między przyjętą formą a wizją świata wpisaną w spektakl tworzy reżyser silne na­pięcie, prowadzi grę z publicz­nością, sprawdzając jej wrażli­wość, czy w tej teatralnej zaba­wie potrafi choćby przeczuć tra­gizm, okrucieństwo i piękno ludz­kiego życia.

Widownia zostaje przerobiona na kawiarnię. Przyćmione świa­tło lamp w abażurach, na stolikach wino i popielniczki. Salę wypełnia gwar rozmów i dym z papierosów. Na białym ekranie zasłaniającym scenę pojawiają się napisy z projektora. Litery ska­czą jak w starym kinematografie. Już czujemy smak tamtej epoki - niemego kina, zwariowanych awangard i kabaretu.

Przedstawienie utkane jest z mnóstwa cytatów. Są "ready-mades" Duchampa (muszla klozeto­wa i maszyna do pisania), za­wieszony nad sceną rower Pica-ii, zainscenizowane rysunki Artauda, aluzje do teatru Becketta. Zabawa cytatami jest nie tylko robieniem oka do publiczności, oczywiście tej wtajemniczonej. Jest także refleksją nad współ­czesną sztuką, zbyt często i zbyt łatwo dopuszczającą się nadużyć. Sztuka XX wieku stała się sztu­ką gestów jednorazowych, sztuką chwytającą pojedyncze aspekty rzeczywistości, godzącą się na swoją ułomność. Dziuk wracając do dadaizmu, który był ciągłym odsłanianiem możliwości w sztu­ce - sięga do źródeł, kiedy za­daniem artysty było sprostanie pełni ludzkiego doświadczenia. Kiedy sztuka nie uchylała się od pytań metafizycznych. W "Cabaret Voltaire" cytaty tworzą zastygły "krajobraz" współczesnej sztuki, który - nawet jeśli jest świadec­twem rozbicia i rozproszenia - przywołuje dotkliwą tęsknotę za pełnią. Odsłanianie możliwości teatru to przede wszystkim od­krywanie poezji. Jest w tym przedstawieniu zachwyt nad da­rem wyobraźni, która podległa własnym prawom tworzy światy nowe, nieznanymi drogami docie­rające do tego co jest tajemni­cą, niewidzialną stroną naszego istnienia. Poezja rodzi się na sty­ku różnych jakości. Aktorzy śpie­wają erotyki Paula Eluarda. Jas­na, czytelna, trochę melancholij­na melodia spotyka się z tek­stem zbudowanym na niespodziewanym zestawieniu słów. Wiersz "Intymne" wykonuje Dorota Ficoń ubrana w prostokątną płachtę ze sklejonych gazet. Na tle czarnej czcionki kapryśną linią czerwo­nej farby napisany jest tytuł wiersza. Za prostokątną formą do­myślamy się jedynie kobiecego ciała. Piękny - utrzymany w konwencji "dada" - plastyczny skrót zagrożonej intymności.

Piękno w "Cabaret Voltaire" - podobnie jak w sztuce surrealistów - sprzężone jest z okrucień­stwem. Okrutna jest przede wszy­stkim precyzja tego przedstawie­nia, matematyczne wyliczenie każdego efektu i gestu. Świat jest rozbity, składa się z frag­mentów niegdysiejszej całości. W smugach światła pojawiają się nogi bez korpusu i głowa poz­bawiona reszty ciała. Doświad­czenie miłości - bo o niej jest to przedstawienie - w tym świe­cie nie może uzyskać pełni. Z miłości surrealiści uczynili ab­solut, jedyną szansę spotkania z drugim człowiekiem, a także mo­żliwość wychylenia się poza wi­dzialną stronę bytu, przekrocze­nia siebie. Mówią o tym piękne erotyki Eluarda, które aktorzy wykonują samotnie przed kurty­ną. Miłość w "Cabaret Voltaire" jest bowiem potęgą pragnienia, nigdy - spełnieniem. Spotkanie nie może się odbyć. W "Niemym kanarku" Ribemonta-Dessaignss postaci rozstawione są na róż­nych szczeblach drabiny (najdosłowniej!). Współistnienie monad w tym przedstawieniu staje się wizją tragiczną.

Dziuk jest wyczulony na bar­wy świata, na to, co w ludziach jest jednostkowe, nieoczekiwane, szalone. Co sprawia, że różnimy się od siebie. Stąd zawsze obecny w jego przedstawieniach nurt karnawałowej zabawy, która jest wybuchem naszej wewnętrznej poezji, nie podporządkowanej społecznym mechanizmom upo­dabniania się do siebie. Dadaizm i surrealizm, sięgając do karna­wałowych źródeł sztuki, usiłowa­ły odnowić przymierze człowieka z naturą, były prowokacją wobec społecznych norm i instytucji. Z karnawałowej wizji świata na opak wywiedziony jest obraz ślub­nej ceremonii, prowadzonej przez kosmatego diabła. Panna młoda w białej sukni, z gałęzią na ple­cach, jakby zeszła wprost z sur­realistycznego płótna, gdzie nieo­czekiwane konstelacje przedmiotów i ludzi starały się przywołać mityczną jedność człowieka i na­tury. Średniowieczny karnawał poprzez zabawę i bluźnierstwo potwierdzał ład świata. Nam da­ne jest inne doświadczenie - me­tafizycznej dziury, braku Abso­lutu. Marzenia surrealizmu zoba­czone w takiej perspektywie zys­kują gorzki posmak tragicznoś­ci. Ład zostaje zastąpiony precy­zją formy, która nie może się odwołać do metafizycznego po­rządku świata.

Doznanie piękna, bogactwa i poezji życia zostanie nam jeszcze dane w krótkim fragmencie "Po­żądania schwytanego za ogon" Picassa. Rozbawione i rozerotyzowane towarzystwo, które na moment zastyga w znany obraz Maneta "Śniadanie na trawie" - zostaje zapakowane przez dwóch grabarzy do szafy. Bezlitosna, przychodząca z zewnątrz siła ni­weczy - jak w zakończeniach sztuk Witkacego - całą poezję życia, jest katastrofą dla tego, powołanego przez wyobraźnię, świata. Przez szczelinę w zasu­wającej się kurtynie wymknie się kobieta (Dorota Ficoń), boso, w szaroniebieskim fartuchu z opas­ką na rękawie. Dołączą do niej po chwili dwaj mężczyźni (Andrzej Jesionek i Lech Wołczyk). Ubrani podobnie jak ona, różnią się jedynie stłumioną barwą opasek. Tylko światło w ich oczach będzie jeszcze potwierdzeniem nadziei.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji