Artykuły

Cień

Baśń to nie to samo co operetka. I chociaż niekiedy używa się sloganu "baśniowy świat operetki", to jednak z pewnością Eugeniusz Szwarc pisząc swoje baśnie dla dorosłych miał na myśli zupełnie inny, nieoperetkowy świat. Dlatego właśnie "Cień" przebrany w niegustownie, operetkowe szatki został ograbiony z klimatu i siły wymowy.

Dzieło Wojciecha Młynarskiego i Macieja Małeckiego być może "uchodzi za najciekawszą próbę polskiego musicalu" (cytat z programu do spektaklu), ale to jeszcze nie znaczy, że jest to musical dobry: konkurencja jest wszak minimalna... Piosenki Młynarskiego oparte na tekście sztuki Szwarca są rzeczywiście udane, rzetelnie oddają dwuznaczne i dowcipne sensy dialogów i monologów pierwowzoru. Ale muzyka... z wyjątkiem nostalgicznego, melodyjnego tematu wiodącego "Człowiek i cień" jest pospolita, nieefektowna, a poza tym pozbawiona dynamiki i musicalowej "ikry".

Jeśli dodać do tego, że ikry w tym spektaklu pozbawieni są także aktorzy, to już wiadomo, że "Cieniowi" w Teatrze im. J. Słowackiego brak swobody i bezpretensjonalnego wdzięku, bez czego o musicalu nie ma mowy. Ale skąd się niby ma wziąć swoboda, jeśli nieszczęsnych aktorów całkowicie pochłania kwestia operowania czystym i pewnym głosem. Niemal słychać ich pobożne życzenia: "żeby przebrnąć jeszcze jakoś tę wysoką frazę, potem skok w dół i koniec mojego, Bogu dzięki...". Przykro patrzeć jak się męczą starając się przy tym - mimo wszystko - zachować pozory niewymuszonej lekkości. A nieczysto brzmiało i tak i tak.

Przy tym, ciekawa sprawa: najlepiej śpiewał "ogon", czyli trzy damy dworu (Jadwiga Leśniak Jankowska, Danuta Jamrozy i Agnieszka Kowalska). Bez pudła i bez widocznego wysiłku intonowały prawidłowo i czysto zarówno solo, jak w 3-głosowych chórkach. A im bliżej głównych ról, tym było gorzej: podstawowe kłopoty z utrzymaniem się w intonacji, z emisją głosu, no i ta ustawiczna, słyszalna niepewność...

Sama stylistyka, w jakiej utrzymany jest "Cień" pochodzi z pogranicza operetki i estrady. Gesty i mimika aktorów, w ogóle odgrywane przez nich charaktery poszczególnych postaci, ponadto świecące jaskrawym bezguściem kostiumy, które sprawiają wrażenie przypadkowej zbieraniny z operetkowego magazynu... Słowem: "Operetkowe spotkania z balladą", tak powinien brzmieć właściwy tytuł tego, co dzieje się na scenie Teatru" im. J. Słowackiego.

Jedyną udaną rzeczą były witraże. Naprawdę piękne jako sam pomysł i jako konkretny ornament, stanowiły wyjątkowo efektowny element scenografii. Ale niestety skojarzone zostały nieszczęśliwie z resztą dekoracji. Pokraczne, matowe, drewniane meble gryzą się z delikatnymi witrażami ze zrozumiałą zajadłością. Aż dziwno i śmieszno, że to aż taki okropny dysonans! Niemal równy temu podstawowemu między subtelną, poetycką materią baśni Sawarca i lichą formą niezdarnie wykonanej operetki...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji