Artykuły

Sztuka uwodzenia widza

"Notre Dame de Paris" Richarda Cocciante w reż. Gillesa Maheu w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Wysocka w Gazecie Świętojańskiej.

Na dzień przed premierą w Gdyni, w pobliżu katedry Notre Dame w Paryżu odnaleziono samochód wypełniony butlami z gazem i benzyną oraz przypomniano o najwyższym stanie zagrożenia terrorystycznego w stolicy Francji. Sama katedra skrywa rozmaite tajemnice, m. in związane z trudnymi czasami rewolucji francuskiej. Była wtedy nazywana "Świątynią Rozumu". W musicalu nawiązuje się do czasów średniowiecznych, jednak można ocenić, iż spektakl żyje poza czasem i rzeczywistością, poddając próbom wyłącznie artystów mierzących się z materią wokalnie i choreograficznie. Po komunikatach zapewniających, że bilety zostały wyprzedane do końca roku, można tylko sądzić, iż nie ma co się bać o spektakularny sukces frekwencyjny, a widz, poszukujący prostego w przekazie dzieła, będzie niezwykle usatysfakcjonowany.

Prace nad gdyńskim musicalem rozpoczęły się inaczej niż zwykle. Ogłoszono casting, w wyniku którego znaczące role otrzymali nieliczni z Muzyka, a łącznie z chórem przygotowywało się do premiery ponad piećdziesięcioro artystów. Wyznaczono swingów (nie mylić ze swingerami), aby asekurować się w razie choroby i kontuzji. Machina promocyjna zdawała się nie zatrzymywać, nawet próba medialna okazała się wyjątkowa - zaproszono marszałka Mieczysława Struka, prezydenta Wojciecha Szczurka, obecna była również wiceprezydet Gruszecka-Spychała a także pełna obsada aktorska. W związku z francuskimi konatacjami muzycznymi, pamiętnymi rolami Garou, Daniela Lavoie i Patrica Fiori - oczekiwania w Gdyni były również wyjątkowe. Nawet zapewnienia o tym, że musical niemal centymetr po centymetrze i nuta po nucie, zostanie przeniesiony do Teatru Muzycznego oraz że zbudowany jest wyłącznie z piosenek, nie powodowały zwątpienia w magiczny efekt końcowy.

Na premierze "byli wszyscy". Uroczyste powitania, szerokie uśmiechy - po prostu "pewniak". Pierwsze dwie sceny "uderzyły" rozmachem choreograficznym, miały dobre tempo, ciekawe pomysły na ruch sceniczny. Zapewne czując ciężar wydarzenia, słabo w tych scenach wypadł Maciej Podgórzak (Gringoire), jednak to on zaśpiewał najczęściej nucony utwór przez widzów "Czas katedr", który pojawił się zresztą na finałowych oklaskach jako odpowiedź Podgórzaka na "komentarz" samego Ricardo Cocciante, autora muzyki. Mimo wyczerpującego skupienia spowodowanego budową musicalu - wyłącznie wokalne popisy solistów, premierowa publiczność do końca widowiska głośno nagradzała niemal każdą piosenkę. Mimo braku charyzmy scenicznej premierowych solistów, mimo banalnych słów i gestów (nieco przypominających złe opery) - wielu widzów wydawało głośne okrzyki uznania. Oprócz wspomnianego "Czasu katedr", najbardziej zapamiętałam "Ludzi bez papierów" (Obcymi nas tu zwą, nasz paszport to głód, brud, biedy swąd, a w sercach zło. Za ból i łzy, najświętsza Mario daj azyl! Azyl!) śpiewany przez Clopina oraz "Święto głupców" (To jest ten garbus, co dzwonami wzywa noc i świt wydzwania, bo to jest Quasimodo. On z wieży patrzy w dół na Esmeraldy twarz, dajmy koronę mu, to jest wybranek nasz) wykonywany przez Gringoire z zespołem.

Sama opowieść o szukaniu miłości przez centralne postaci, spadła na plan dalszy, choć przecież na scenie rozegrały się "dramaty". Tragiczny finał znalazła platoniczna miłość Quasimodo do Esmeraldy, jej miłość do Phoebusa okazała się mordercza. Frollo został potępiony na wieki za żądze przywłaszczenia sobie miłości Esmeraldy, podżeganie do zabójstwa, intrygi i porzucenie kapłańskiej czystości. Wymowa spektaklu wydaje się być pesymistyczna - świat określa i odrzuca wykluczonych, prawo stanowione jest pod wpływem emocji, wyrachowanie i nieuczciwość są domeną porzadku publicznego, a czystość nie ma racji bytu. I mimo tego wszystkiego - widownia czuła nadzwyczajne podekscytowanie spowodowane patetycznym dziełem muzycznym.

Premierowo najciekawiej wypadła Maja Gadzińska jako Esmeralda (choć zabrakło jej pazura Cyganki, jaką odgrywała) oraz Artur Guza (Frollo), który umiejętnie i dojrzale zaprezentował swój potencjał wokalny. Na uznanie zasługuje również Michał Grobelny, który konsekwentnie budował postać Quasimodo. Łukasz Zagrobelny wydawał się nieco "zdominowany" bardzo głośną muzyką, po raz pierwszy "podawaną" w Muzyku w takim natężeniu. Objawiła się na nowo orkiestra pod dyrekcją Dariusza Różankiewicza, prezentująca się niezwykle dynamicznie, z ciekawym instrumentarium, a co zasługuje na szczególne podkreślenie - tylko w Gdyni, inaczej niż na świecie, orkiestra towarzyszy artystom podczas spektaklu. W całości należy pochwalić zespół tancerzy i akrobatów tworzących najcześciej bardzo ciekawe zbiorówki, uważnie, precyzyjnie, wydawało się z naturalną lekkością. Można powiedzieć nawet, że nie ma podstaw, by oceniać reżyserię Gillesa Maheu, a wyłącznie kocepcję choreograficzną Martina Müllera. Na ocenę spektakularnego widowiska złożyła się jeszcze gra świateł tworząca dodatkowe warstwy artystycznego wyrazu. Zdecydowanie najbardziej spektaklularne sceny to "Ludzie bez papierów" i "Dzwony".

Zasadnicze zastrzeżenia dotyczą niskiego poziomu tłumaczenia tekstów piosenek, które wypadły prawie banalnie, czasem komiczne rymowanki budziły uzasadniony powód do uprawiania "ludowej" twórczości przez widzów. Mimo wszystko trudna w odbiorze okazała się formuła musicalu, który był raczej koncertem z popisowymi numerami poszczególnych postaci. Zachowano minimum gry aktorskiej, jednak bez szczególnych pomyslów na gesty czy mimikę. Zabrakło śladów dramaturgii. Wiele z piosenek miały kompozycyjną strukturę hitu, jednak ich nadmiar powodował przesyt, a nawet odrzucenie.

Uwiedzenie przeważającej części premierowej publiczności udało się chyba. Miałam wrażenie, że większość widzów uznała wieczór spędzony w Teatrze Muzycznym za kwintesencję rozrywki na najwyższym poziomie. Europejskie "dziedzictwo" musicalowe trafiło więc na podatny grunt sprzymierzonych z muzyką odbiorców, choć liczne grono widzów wyszło po prostu zmęczone.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji