Artykuły

W co się ze sobą bawimy? Iza Kuna o swoim reżyserskim debiucie

- Słowo "zabawa" jest kluczem do tej historii, punktem wyjścia do przyjrzenia się rodzinie - przyznaje aktorka Iza Kuna, która debiutuje jako reżyserka w Teatrze Polonia.

"Zabawa" według sztuki Marka Modzelewskiego to - jak mówi zapowiedź - pełna humoru, ale i gorzkiej refleksji, diagnoza współczesnej mieszczańskiej rodziny, która tylko z zewnątrz wydaje się idealna. Pisarka Ola i reżyser teatralny Robert spędzają święta w siedlisku na Mazurach. Trwa zakrapiana Wigilia. Na wierzch wychodzą wzajemne pretensje. Nie jest miło. W dodatku dorastająca córka Oli po kłótni z Robertem nie chce wyjść ze swojego pokoju. Sytuację komplikuje pojawienie się tajemniczego mężczyzny.

***

Z Izą Kuną rozmawia Piotr Guszkowski.

Dom na odludziu, niespodziewany gość i zabawa przewrotnie umieszczona w tytule. Czy skojarzenia z "Funny Games" to właściwy trop?

- Michael Haneke jest wielkim reżyserem, jednym z moich ukochanych. Wszystko, co robi, jest dla mnie ważne. Dlatego skojarzenia z Hanekem, wszelkie cytaty, które się pojawiają, nie są przypadkowe. Taki mieliśmy pomysł. Oczywiście cytat zostaje wykorzystany po to, by opowiedzieć własną historię.

Własną - czyli jaką?

- Powiedziałeś "zabawa". Zabawa to nieodłączny element naszego życia. My w teatrze w jakimś sensie również się bawimy i chciałabym, żeby widzowie odnaleźli w tej naszej "Zabawie" - swoją. Słowo "zabawa" jest kluczem do tej historii, punktem wyjścia do przyjrzenia się rodzinie i związkom. Bohaterowie to dwoje ludzi, którzy długo są razem. Znają się bardzo dobrze, dlatego czasami pewne rzeczy przed sobą ukrywają, starają się mniej lub bardziej zabawowo potraktować sprawy, które nie są wcale śmieszne. Podobnie bawią się z nami nasze dzieci, a my bawimy się z nimi. Momentami pracowaliśmy nad tekstem, powiedziałabym, laboratoryjnie. Dramaturg Marek Modzelewski brał w tym udział, bo lubi tak pracować. W takich właśnie okolicznościach poznaliśmy się kilkanaście lat temu, przygotowując spektakl według jego sztuki. Ale nieocenioną rolę w próbach mieli aktorzy i Krystyna Janda. Jestem im za to bardzo wdzięczna.

Możemy bawić się z kimś, ale też kimś.

- I ten element pojawia się w sztuce. Nie mam ambicji, żeby kogoś pouczać, ale żeby komuś coś opowiedzieć. To dopiero moja pierwsza praca w roli reżysera. Jeszcze wiele muszę się nauczyć. I nie ma w tym, co mówię kokieterii. Naprawdę mnie to zdziwiło, bo byłam przekonana, że sporo umiem i wiem. Bardzo cieszę się z tego nowego doświadczenia, nie tylko w kontekście zawodowym, ale w ogóle - jako człowiek. Myśl o reżyserowaniu towarzyszyła mi od zawsze, stąd wzięło się moje pisanie: najpierw scenariuszy, potem powstała książka. Stąd również próba zrobienia filmu według mojego tekstu wiele lat temu. Byłam wtedy o krok od debiutu reżyserskiego, jednak z powodów absolutnie niezależnych ode mnie, nie udało się.

Myśl o reżyserowaniu wzięła się z chęci opowiadania historii po swojemu?

Tak, to mnie bardzo kręci, ale wynika to także z moich kierowniczych skłonności (śmiech).

Aktorskie doświadczenie pomaga czy przeszkadza przy reżyserowaniu?

- O to trzeba by zapytać aktorów, z którymi pracuję. Do tej pory miałam szczęście do projektów polegających na wspólnej pracy z grupą wspaniałych ludzi, pewnie także dlatego chciałam zrobić coś swojego. Reżyser uczestniczy w tej pracy, ale nie może stracić dystansu, umiejętności spojrzenia z boku. Jako aktorka zwykle wyobrażam sobie różne rzeczy, wyobrażam sobie, jakbym to zagrała, myślę obrazami. Pracując nad tym spektaklem nauczyłam się, żeby dostrzegać te obrazy jako całość, te kawałki muszą się złożyć w historię. Być może w tej kwestii za bardzo ufałam swoim aktorskim zapędom, na szczęście w porę zaczęłam to zauważać.

Będziecie grać "Zabawę" na Małej Scenie, blisko widzów.

- To akurat przestrzeń, którą lubię. Może dlatego, że moje doświadczenie jest bliższe widza. W kinie się tak pracuje, są zbliżenia, można szemrać pod nosem (śmiech). A do wielkich ról na wielkiej scenie nie miałam szczęścia. W teatrze Polonia zagrałam swoje najważniejsze role "Miss HIV", "W małym dworku", teraz "Ich czworo". Cieszę się, że to tu właśnie debiutuję.

To pierwsza próba reżyserska z zaplanowanych sześciu, jak ostatnio zapowiedziałaś w jednym z wywiadów.

- W październiku wracam do Szkoły Filmowej w Łodzi. Będę prowadziła zajęcia ze studentami, z którymi na pierwszym roku pracowałam nad prozą. Marzy mi się, żeby zrobić z nimi spektakl. Na potrzeby "Zabawy" zamknęłam się na jakiś czas w teatrze. Zrezygnowałam z paru propozycji - w pełni świadomie, bo chciałam skupić się tylko na tym projekcie. Zresztą tych propozycji aktorskich nie dostaję znowu aż tak dużo. Zagrałam siostrę Marii Skłodowskiej-Curie, zagrałam w "Wołyniu" oraz filmach "Stambuł" Cypriana Olenckiego i "Kobieta budzi się rano" Olgi Chajdas. Myślę, że jeszcze trochę i dojrzeję do tego, by wybrać, co chcę robić najbardziej. Na razie robię wszystko.

Wracając jeszcze do "Zabawy". Czy to tekst napisany specjalnie na potrzeby twojego debiutu?

- Krystyna Janda dostała tekst Marka Modzelewskiego już dawno. Propozycja, żebym to ja reżyserowała "Zabawę" oczywiście mnie ucieszyła, ale i zaskoczyła. Bo obiecałam sobie, że nie będę pracowała z moim mężem. Poznaliśmy się właśnie przy pracy i powiedziałam wtedy: "Nigdy więcej!". On jest lekarzem, ciężko pracuje i ostatnią rzeczą, jakiej mu trzeba, kiedy wraca z dyżuru, jest intensywna praca nad tekstem, czyli awantury ze mną. A ja drążę, dopytuję, czepiam się. Jestem nie do zniesienia. Pani Krystyna Janda zażartowała nawet: "Będzie rozwód". Całkiem możliwe (śmiech).

***

Premiera 23 września. W obsadzie Anna Moskal, Marcin Perchuć i Bartosz Sak. Kolejne spektakle 24 i 25 września oraz 8, 22 i 23 października.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji