Artykuły

Nowy Jork. "Tristan i Izolda" Trelińskiego otwiera sezon w Metropolitan Opera

Na ten dzień czekaliśmy od roku. Po Baden-Baden i Warszawie wczoraj Nowy Jork pokazał "Tristana i Izoldę" Richarda Wagnera w inscenizacji Mariusza Trelińskiego. Jej amerykańska premiera otworzyła nowy sezon artystyczny "Tristanem i Izoldą" w Metropolitan Opera. Żaden polski reżyser nie dostąpił przed Trelińskim tego zaszczytu, przynajmniej od stu lat.

Co innego śpiewacy: Piotr Beczała i Mariusz Kwiecień otwierali sezon artystyczny trzy lata temu, występując u boku Anny Netrebko w "Eugeniuszu Onieginie" Piotra Czajkowskiego. Wielu polskich śpiewaków przeszło przez scenę Metropolitan Opera w Nowym Jorku w XIX, XX i XXI wieku, ale reżyser był tylko jeden: w latach 1917-20 na stanowisku głównego reżysera pracował tam Ryszard Ordyński. Potem na sto lat nastała cisza, aż na początku ubiegłego roku Mariusz Treliński zadebiutował w Met, wystawiając tam dyptyk operowy "Jolanta" Piotra Czajkowskiego i "Zamek Sinobrodego" Beli Bartoka.

Teraz przypadł mu w udziale zaszczyt otwarcia sezonu artystycznego 2016-17 w Met, jednego z najważniejszych wydarzeń kulturalnych w "Wielkim Jabłku". "The opening night is tonight!" - krzyczą od rana [26 września] nowojorskie gazety i portale, m.in. prestiżowy "The New Yorker".

Operowa śmietanka

Zapowiada się wspaniałe widowisko. Metropolitan Opera już od tygodnia reklamuje ten spektakl na swojej stronie, a magnesem jest m.in. nazwisko polskiego reżysera. "The New York Times" odnotował z radością, że dzięki wystawieniu "Tristana i Izoldy" Nowy Jork usłyszy wreszcie Szwedkę Ninę Stemme, czołowy dziś sopran dramatyczny na świecie, która z niezrozumiałą dla Amerykanów konsekwencją omijała do tej pory Metropolitan Opera. Spektaklem zadyryguje Simon Rattle - sądząc po tym, jak poprowadził jego prapremierę w Baden-Baden w marcu tego roku, nowojorską publiczność czeka muzyczna uczta. Dla Polaków powodem do dumy może być to, że wokół Mariusza Trelińskiego zgromadziły się największe nazwiska muzyczne naszych czasów.

A już 8 października będzie można obejrzeć "Tristana i Izoldę" na ekranach polskich kin i teatrów z cyklu "Metropolitan Opera: Live in HD", dzięki któremu, a za pośrednictwem satelity, nowojorskie przedstawienia oglądane są przez publiczność na całym świecie w czasie rzeczywistym. Początek o godz. 17.30, w Warszawie spektakl pokażą Teatr Studio i Kino Praha.

Pierwszy krok

Metropolitan Opera uchodzi za królową operowych scen. Słynie ze swojego konserwatyzmu - nowojorska klasa średnia lubi oglądać tradycyjne inscenizacje. Jednak dyrektor generalny Met Peter Gelb postanowił parę lat temu wpuścić tam trochę świeżego powietrza, zapraszając współczesnych reżyserów europejskich.

Jednym z nich jest właśnie Mariusz Treliński, autor ponad 20 inscenizacji operowych, zrealizowanych głównie w Teatrze Wielkim w Warszawie, we współpracy ze słowackim scenografem wizjonerem Borisem Kudlicką. Dyptyk "Jolanta" i "Zamek Sinobrodego" był pierwszą w historii koprodukcją Met z Teatrem Wielkim - Operą Narodową w Warszawie. Wszystkie dekoracje i kostiumy, które tak zachwyciły Amerykanów, od bucika śpiewaczki po domek myśliwski na obrotowej scenie powstały w pracowniach rzemieślniczych Teatru Wielkiego.

- Gelb był z początku sceptyczny, przyglądał się, jak nam to wyjdzie od strony technicznej, ale kiedy zobaczył, że postawiliśmy sobie wysoko poprzeczkę i potrafiliśmy to wyzwanie rzetelnie zrealizować, nabrał zaufania - wspomina Boris Kudlicka. Dość powiedzieć, że w "Zamku Sinobrodego" dekoracje zmieniają się kilkanaście razy w ciągu kilkusekundowych przerw. Mariusz Treliński, który do opery przyszedł z filmu, zrealizował ten spektakl właśnie w filmowej konwencji, z krótkimi ujęciami i black-outami. To bardzo się spodobało Amerykanom.

Propozycja nie do odrzucenia

Jeszcze w trakcie realizacji dyptyku Treliński dostał od Petera Gelba propozycję zrealizowania "Tristana i Izoldy" Richarda Wagnera. Miało to być zastępstwo za niemieckiego reżysera Willy'ego Deckera. "To spełnienie moich marzeń. To jest dekadenckie, o śmierci. To ja" - zareagował Treliński. Z Kudlicką mieli niecały rok na zrealizowanie tego gigantycznego, trwającego cztery godziny dramatu muzycznego. - To mało. Wagner jest bardzo statyczny, a zarazem tak sugestywny, że jego muzyka niewiele miejsca pozostawia obrazom. W drugim akcie Tristan i Izolda śpiewają bez przerwy prawie pół godziny. Jak to pokazać? Jak zainscenizować?" - zastanawiał się ponad rok temu Boris Kudlicka, jeszcze przed przystąpieniem do prac.

Metropolitan Opera weszła w koprodukcję "Tristana i Izoldy" z Festiwalem w Baden-Baden w Niemczech, Operą Narodową w Warszawie. Później dołączyli Chińczycy, którzy w przyszłym roku pokażą tę inscenizację w Pekinie.

Prapremiera odbyła się w marcu w Baden-Baden. Spektakl Trelińskiego otworzył tam prestiżowy festiwal, którego gospodarzami są Berlińscy Filharmonicy. Za pulpitem dyrygenckim stał sam Simon Rattle. Izoldę śpiewała Eva-Maria Westbroek, Tristana - Stuart Skelton, razem tworzyli wspaniały duet. Na widowni siedział Peter Gelb. Zagadnięty przeze mnie po przedstawieniu odpowiedział, że jest zachwycony, i choć spektakl jest bardzo pesymistyczny, to przecież taka jest ta "story".

"Tristan i Izolda" wydaje się najmroczniejszym spektaklem Trelińskiego. Dramat muzyczny Wagnera, który choć powstał w 1865 roku, miał wielki wpływ na muzykę XX wieku, opowiada historię miłości Tristana i Izoldy, kochanków ekstatycznie zafascynowanych śmiercią, którzy spełnienia swojego uczucia szukają w innej rzeczywistości, bo wierzą, że świat jest zły, i chcą za wszelką cenę uwolnić się z jarzma życia. Treliński sugestywnie pokazuje świat, w którym żyją. Poznają się na statku wojennym, którego bezwzględnym dowódcą jest Tristan. Dopiero Izolda wydobywa z niego wypartą część osobowości: tęsknotę za ojcem, nadwrażliwość i pragnienie śmierci. Dwa pierwsze akty to popis scenograficzny Borisa Kudlicki: niezwykle pomysłowa konstrukcja imitująca wnętrze statku w pierwszym akcie, i jego dziób na obrotowej scenie - w drugim. Scenografię wspierają piękne wizualizacje Bartka Maciasa. Trzeci akt nie robi już tak silnego wrażenia. Reżyser zresztą sporo w nim zmienił przed warszawską premierą spektaklu, która nastąpiła 12 czerwca: pokazał uroczystość żałobną ku czci Tristana, trumnę przykrytą flagą i wartę honorową, jak w amerykańskich filmach. To się w Warszawie nie spodobało, Niemcy uznali, że Treliński zrobił spektakl bardzo amerykański. Jak zareaguje Nowy Jork?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji