Artykuły

Pisane na zamówienie

Anne Tyler wraz z kilkoma uznanymi pisarzami została zaproszona przez brytyjskiego wydawcę Hogarth Press do projektu realizowanego w 400. rocznicę śmierci Williama Shakespeare'a, aby opowiedzieć na nowo jego arcydramaty - o książce "Dziewczyna jak ocet. <> Szekspira opowiedziane na nowo" - pisze Ewa Gałązka.

Pisarka stworzyła powieść "Dziewczyna jak ocet" opartą na motywach "Poskromienia złośnicy". Jednak trudno się oprzeć wrażeniu, że autorka na siłę usiłuje wtłoczyć fabułę swojej powieści w ramy historii o niechcianym małżeństwie słynnej ze swego ciętego języka bohaterki Shakespeare'a.

Szekspirowską Katarzyną jest Tyler Kate Battista, 29-letnia panna, która pracuje w przedszkolu jako wychowawczyni, prowadzi dom swojemu ojcu naukowcowi i zastępuje matkę 15-letniej trzpiotowatej siostrze Bunny. A jej cięty język? Cóż... To raczej niecierpliwość i nieuwaga. A prawdę powiedziawszy plasowałabym jej wypowiedzi raczej poniżej przeciętnej złośliwostek i ciętych ripost współczesnych młodych kobiet. To bardziej poczciwina niż czupurna młoda osoba.

Poza brakiem tytułowego "octu" w usposobieniu bohaterki książki Tyler, mnie jako czytelnikowi przeszkadzały w tej powieści niekonsekwencje.

Małżeńska intryga zawiązuje się już na samym początku. Ojciec poznaje córkę ze swoim rosyjskim asystentem Piotrem Szczerbakowem, któremu kończy się wiza w USA. Wyłuszcza, że jedyną szansą na pozostanie mężczyzny w ich kraju jest małżeństwo i prosi córkę, żeby wyszła za jego asystenta. Dziewczyna jest obrażona, że ma wyjść za mąż bez miłości. I kto uwierzy, że w XXI wieku 29-latka mieszkająca w uniwersyteckim mieście, córka uczonego nie rozumie, że to tylko małżeństwo dla wizy? O co się obrażać, albo wchodzi w taki układ, albo nie. W końcu się zgadza, bo kocha ojca i chce, by asystent, na którego umiejętnościach tak mu zależy, dalej z nim pracował. A jak już się zgadza, wtedy w Piotra "wstępuje diabeł" i nie chce się przenieść się do domu swojego pryncypała, żeby zamieszkać ze swoją żoną. Raczej powinien być wdzięczny za możliwość pozostania w USA, a nie narzucać swoje warunki. Kate się na to godzi, właściwie nie wiadomo dlaczego, przecież facet jej się nie podoba, itd, itp. Wszystko po to, żeby fabuła zawierała wątki z szekspirowskiego dramatu. W rezultacie otrzymujemy historyjkę znajomości, która nie wróżyła niczego dobrego a zakończyła się happy endem. A dlaczego? Niech czytelnik się domyśli.

Może lepiej byłoby umieścić akcję w rodzinie, w której aranżowane małżeństwa są na porządku dziennym? A tak, niekonsekwencja goni niekonsekwencję, szekspirowski klajster wycieka co kawałek. A fabuła rodzi irytację.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji